TikTok osiągnął gigantyczny sukces głównie dlatego, że nie był Instagramem. Nad aplikacją gromadziły się jednak czarne chmury, więc jej właściciele z Chin podjęli decyzję – TikTok będzie jak Instagram. No, prawie.
TikTok był wielką rewolucją w świecie social mediów. O ile wcześniej serwisy opierały się na tym, jakich użytkownik wybierał sobie followersów i jakie strony lubił, tak chińska aplikacja stworzyła algorytm, który sam wiedział lepiej, jakie treści mu podsyłać. Jasne, można na TikToku obserwować znajomych czy influencerów, ale zasadniczo aplikacja wie lepiej, co nam serwować.
A może wie za dużo? A może tę wiedzę wykorzystuje chiński rząd w niecnych celach? Cóż, z tym TikTokiem to do końca nie było wiadomo, co i jak, więc aplikacja była coraz bardziej na cenzurowanym w zachodnim świecie. Teraz platforma ogłasza wielkie zmiany. Z jednej strony, musi je wprowadzić, by nie pójść pod topór. Z drugiej, to będzie trochę koniec starego TikToka.
TikTok jak Instagram? Trochę tak będzie
W dość obszernym poście TikTok wyjaśnił, co się zmienia ze względu na nowe regulacje Unii Europejskiej.
Co się zatem zmieni? Jak podkreśla serwis, będzie teraz możliwość wyłączenia personalizacji rekomendowanych treści. „Po skorzystaniu z tej opcji, w sekcji Dla Ciebie oraz LIVE będą wyświetlane popularne materiały pochodzące z regionu zamieszkania konkretnego użytkownika oraz z całego świata, a nie tylko te związane z zainteresowaniami. Wyszukiwarka będzie pokazywała również wyniki złożone z popularnych treści regionalnych i w preferowanym języku” – czytamy w poście TikToka.
Będzie też „opcja zgłaszania nielegalnych treści”. Serwis wyjaśnia, że „użytkownicy będą mogli przesłać zgłoszenie dotyczące treści, która – według nich – jest nielegalna w myśl przepisów prawnych danego kraju. Obejmować to będzie także treści reklamowe. Osoba zgłaszająca będzie mogła wybrać powód zgłoszenia z listy kategorii, takich jak: mowa nienawiści, nękanie czy przestępstwa finansowe”.
„W przypadku braku jednoznacznej odpowiedzi, zespół moderatorów oraz eksperci prawni ocenią, czy treść narusza prawo w danym kraju i lokalnie zablokuje dostęp do materiału” – czytamy dalej.
Platforma ma być też znacznie bardziej otwarta w wyjaśnianiu decyzji dot. blokowania treści. „TikTok będzie udostępniał informacje na temat szerszego zakresu decyzji dotyczących moderacji treści. Jeśli przykładowo zostanie podjęta decyzja, że film nie kwalifikuje się do rekomendacji, ponieważ np. zawiera niezweryfikowane twierdzenia na temat wciąż trwających wyborów, użytkownicy zostaną o tym poinformowani. Podane zostanie również więcej szczegółów na temat tych decyzji, w tym na temat tego, czy działanie zostało podjęte przez technologię zautomatyzowaną, a także wyjaśnione, w jaki sposób zarówno twórcy treści, jak i osoby składające zgłoszenie mogą odwołać się od decyzji” – czytamy.
Ponadto osoby w wieku 13-17 lat mają nie widzieć na platformie spersonalizowanych reklam.
Co jeszcze? TikTok zapowiada pierwszy w swojej historii „raport dotyczący transparentności”. Znajdą się w nim „informacje o aktywnych użytkownikach w każdym z krajów UE oraz szczegółowe dane na temat moderacji treści na platformie”.
Jednym słowem – TikTok powinien być po tych zmianach mniej TikTokiem, a bardziej klasycznym serwisem społecznościowym. Algorytmy wciąż będą tam rządzić (tak, jak rządzą na Instagramie), ale użytkownik ma tam coś do powiedzenia. I – przynajmniej teoretycznie – może jakoś od decyzji algorytmów się odwoływać.
Czy te decyzje przekonają władze UE, żeby jednak pozwolić TikTokowi działać? Być może. Bo jakoś ostatnio mało mówi się o zakazaniu tego serwisu, a był czas, gdy mówiło się o tym bez przerwy…