Wielu z nas żyje w przekonaniu, że państwo zabiera mu około 30% uzyskanego dochodu. Tymczasem odliczenia od pensji to tylko wierzchołek góry lodowej, bo całkowite obciążenie podatkowe wynosi mniej więcej dwa razy tyle. Biorąc pod uwagę liczbę obietnic składanych przez poszczególne partie to nie ulega wątpliwości, że trudno będzie odwrócić ten trend.
Całkowite obciążenie podatkowe w Polsce do niskich nie należy. Do dyspozycji pozostaje nam 40% dochodu
Próbując na szybko przeliczyć ile wpłynie na nasze konto po odjęciu od kwoty brutto podatku dochodowego i składek na ZUS, mniej więcej odliczamy 30% pensji. Wbrew mylnemu wyobrażeniu części podatników to dopiero połowa tego, co w każdym miesiącu oddajemy na rzecz państwa. Z październikowego raportu opracowanego przez Warsaw Enterprise Institute wynika, że całkowite obciążenie podatkowe w Polsce wynosi około 60% dochodu.
W analizie wzięto pod uwagę nie tylko odliczenia od wynagrodzenia, ale także inne podatki ukryte. Jak się okazuje największym ciężarem są różnego rodzaju akcyzy. Te na paliwo, zakup auta, papierosy, czy alkohol mogą osiągnąć nawet 26% dochodu w skali miesiąca. Z kolei podatek od towarów i usług odpowiada za ok. 4,3% obciążenia domowego budżetu. Sporą część dochodu obarczają także wszelkiego rodzaju podatki oraz opłaty lokalne. Tutaj analizie poddano przede wszystkim podatek od nieruchomości, opłaty za wywóz śmieci, czy abonament RTV.
Autorzy do wyliczeń przyjęli przeciętne wynagrodzenie, które w kwietniu w Polsce wynosiło 7430,65 złotych brutto. Po odliczeniu wszystkich podatków bezpośrednich i pośrednich okazuje się, że przeciętnemu konsumentowi do dyspozycji pozostaje jedynie 40% comiesięcznego dochodu. Co ciekawe, wcale w skali europejskiej wcale nie jest to wynik odbiegający od normy.
Obciążenia fiskalne w Unii Europejskiej na podobnym poziomie
Choć wynik 60% całkowitego obciążenia podatkowego wydaje się być naprawdę wysoki, to nie jest to jakiś wyjątek na tle innych państw europejskiej wspólnoty. W Niemczech podatki bezpośrednie odliczane od wynagrodzenia są nawet wyższe niż w Polsce. Po zsumowaniu wszystkich danin łączna wysokość obciążenia każdego podatnika jest podobna do tej odnotowywanej nad Wisłą.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Czechach i Słowacji. W pierwszym przypadku dane pokazują, że całkowite obciążenie podatkowe wynosi tam ponad 61%. Z kolei każdy ze Słowaków musi oddawać państwu więcej niż 63% osiąganego dochodu. Problem wysokiego obciążenia obywateli to zatem zjawisko powszechne, co nie oznacza, że nie można z nim walczyć. Niestety pomimo szumnych kampanijnych zapowiedzi, trudno oczekiwać zmian w tym zakresie.
Obietnice wyborcze kosztują. Na obniżki podatków nie ma co liczyć
Każdy z komitetów wyborczych, które mają stworzyć przyszły rząd obiecał Polakom zająć się podatkami. Postulaty są jak zwykle takie same – rewolucyjna zmiana, uproszczenie danin i wiele ulg oraz zwolnień. Problem w tym, że właściwie nigdy tego typu obietnice ostatecznie nie są realizowane. Dlaczego? Otóż skomplikowane systemy i ukryte podatki są wodą na młyn dla każdego rządu. Zdezorientowany obywatel to przecież najlepszy podatnik.
Przykładem może być pomysł zupełnie nowej ordynacji podatkowej, którą swoim wyborcom obiecało Prawo i Sprawiedliwość w 2019 roku. Ubiegający się o drugą kadencję obóz Zjednoczonej Prawicy zapewniał, że zmieni kluczową ustawę podatkową. Prace w tym zakresie nigdy nawet nie ruszyły, a zamiast tego otrzymaliśmy pełen luk i skomplikowanych rozwiązań Polski Ład.
Trudno też spodziewać się, by całkowite obciążenie podatkowe miało maleć. Realizacja wyborczych obietnic sporo kosztuje, tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę, że swoje postulaty będą chciały wprowadzać aż trzy komitety. Tylko na pomysły prezentowane przez Nową Lewicę trzeba by przeznaczyć, zgodnie z szacunkami Money.pl i Forum Obywatelskiego Rozwoju, prawie 230 mld złotych. Gdy dodamy do tego koszty obietnic Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi wyjdzie nam zawrotna suma 473,7 mld złotych.
Oczywistym jest, że nie ma szans na spełnienie wszystkich wygłaszanych postulatów. Nawet najważniejsze z nich to jednak spore obciążenie budżetu. Skąd wziąć na to pieniądze? O tym politycy zwykle mówią niechętnie. Tymczasem odpowiedź jest prosta – z podatków. Wprowadzanie nowych powszechnych danin raczej nie spotka się ze społeczną akceptacją. Utrzymanie kontrowersyjnych obciążeń, jak na przykład podatek cukrowy, do których jesteśmy już przyzwyczajeni, jest znacznie prostsze i otwiera drogę do realizacji choćby części postulatów wygłaszanych przez zwycięzców festiwalu obietnic.