Twoi klienci oczekują rzeczy, które godzą w twoje przekonania i zmysł estetyczny? Twój szef znowu każe zrobić ci coś, co może i jest legalne, ale jest też skrajnie nieetyczne? Rozwiązanie jest bardzo proste: skoro lekarzom wolno odmawiać bez konsekwencji wykonywania części ich pracy, to dlaczego nie informatycy albo dosłownie ktokolwiek inny? Klauzula sumienia programisty byłaby dużo bardziej przydatna.
Wielu pracowników chciałby móc bez konsekwencji powiedzieć szefowi albo klientowi „nie”
Niefortunnym i zarazem stałym elementem pracy w niektórych zawodach jest konieczność robienia rzeczy, na które niespecjalnie ma się ochotę. Weźmy na przykład takich programistów. Może i zarabiają niezłe pieniądze, ale równocześnie muszą użerać się z zachciankami klientów swojego studia. Jakby tego było mało, bardzo często ich miejscem pracy kierują zawodowi managerowie, którzy kierują się czasem aktualną biznesową modą. Cierpi na tym jakość pracy, prestiż zawodu oraz sam odbiorca końcowy. Niestety praktycznie każda umowa nakazuje wykonywać legalne polecenia swoich przełożonych. A gdyby tak było inaczej?
Pewnym półśrodkiem jest oczywiście naliczanie wyjątkowo męczącym klientom wyższych stawek za usługę. Nie zawsze będzie to jednak możliwe. Rozwiązaniem problemu byłaby klauzula sumienia programisty. Mógłby on powstrzymać się od wykonania zadań niezgodnych z jego sumieniem. Oczywiście musiałby przy tym powiadomić o zamiarze skorzystania z takiego przywileju przełożonego i odnotować ten fakt w dokumentacji. Wówczas pracodawca nie mógłby mu nic zrobić, a klientom nie przysługiwałoby żadne roszczenie przeciwko niemu.
Brzmi absurdalnie? To teraz przyjrzyjmy się artykułowi 39 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Znajdziemy w nim zapis gwarantujący przedstawicielom obydwu zawodów dokładnie takie samo uprawnienie.
Lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30, z tym że ma obowiązek odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej. Lekarz wykonujący zawód na podstawie stosunku pracy albo w ramach służby ma także obowiązek uprzedniego powiadomienia na piśmie przełożonego.
Zapewne ktoś się teraz oburzy, że śmiem porównywać jakichś tam programistów do lekarzy. Nie ma jednak sensu się oszukiwać. Lekarska klauzula sumienia dotyczy dosłownie jednego jedynego świadczenia zdrowotnego. Chodzi o aborcję. Konieczności jej wykonywania i bez ustawowych gwarancji bardzo łatwo jest uniknąć. Klauzula sumienia programisty obejmowałaby dużo ważniejsze sprawy.
W coraz bardziej zinformatyzowanym społeczeństwie klauzula sumienia programisty naprawdę by się nam przydała
Prawdę mówiąc, na początku niniejszy felieton planowałem od początku do końca utrzymać w konwencji kpiny i szyderstwa. Im dłużej jednak zastanawiam się nad sprawą, tym bardziej taka klauzula sumienia programisty wydaje się autentycznie potrzebna. Są w końcu teoretycznie legalne polecenia przełożonych, które mogą równocześnie być skrajnie nieetyczne.
Weźmy na przykład stworzenie witryny sklepu internetowego z całym mnóstwem sprytnie zaszytych technik manipulacyjnych znanych jako „dark patterns„. W grę wchodzą także wszelkiej maści przypadki śledzenia użytkowników i gromadzenia danych o nich, na które może i wyrazili zgodę, ale niekoniecznie zdają sobie sprawy z realnej skali zjawiska. Typowe oprogramowanie szpiegujące w rodzaju Pegasusa też w końcu ktoś musiał najpierw stworzyć. Tylko skończony naiwniak sądziłby, że nie istnieją jakieś rodzime odpowiedniki słynnego izraelskiego oprogramowania.
Może się też zdarzyć, że przełożony nakaże programistom przygotować do wydania produkt, co do którego wiadomo, że nie jest gotowy i zawiera liczne dziury w zabezpieczeniach. Entuzjaści gier komputerowych na pewno znają także praktykę szatkowania gotowego produktu na kawałki po to, by każdy z nich sprzedać za dodatkową opłatą. Nie wspominając nawet o durnych decyzjach kierownictwa godzących w uczucia estetyczne pracowników.
Na wszystkich wyżej wskazanych przypadkach tracą w pierwszej kolejności odbiorcy końcowi: firmy, konsumenci, całe nasze społeczeństwo. Klauzula sumienia programistów chroniłaby więc nie tylko ich samych. Tymczasem ta lekarska nie służy niczemu pożytecznemu. Gorliwie religijni ginekolodzy mogą po prostu zmienić specjalizację i problem rozwiązuje się sam. Jest tyle pożytecznych dziedzin wiedzy medycznej, w których nie trzeba być wodzonym na pokuszenie. W wielu z nich brakuje w Polsce specjalistów. Po co więc histeryzować i domagać się gwarancji prawnych specjalnego traktowania?
Z lekarskiego przywileju mamy przynajmniej ten pożytek, że precedens już jest. Czas najwyższy zrobić z koncepcji klauzuli sumienia realny pożytek dla społeczeństwa. Być może warto też pomyśleć także o przedstawicielach innych zawodów, którzy także mierzą się z prawdziwymi dylematami natury moralnej.