W powszechnej opinii ZUS, poza oczywistym pasożytowaniu na krystalicznie uczciwych pracownikach i przedsiębiorcach, jest znany ze swoich zdolności do czynienia cudów. Tak licznych przypadków uzdrowień próżno szukać na kartach świętych ksiąg wszystkich religii świata. To jednak nie jest tym, czym ZUS powinien się chwalić.
Bardzo często opisujemy na łamach Bezprawnika historie, w których ZUS gra główną rolę. Jak na ironię najczęściej chwalimy naszego ubezpieczyciela, który bardzo często zupełnie niezasłużenie zbiera ciosy od opinii publicznej za swoją działalność. Regularnie pokazujemy, że te historie często mają drugie dno, z którego wynika, że kontrowersyjne decyzje, jakie wydaje Zakład, mają zarówno oparcie w przepisach, jak i w stanie faktycznym. Najczęściej słusznie zapobiegnięto kolejnej próbie wyłudzenia zasiłku, co jest działaniem w stu procentach pożądanym. Mało tego – ZUS odzyskuje niemałe kwoty w wyniku licznych kontroli. Zakład nie jest jednak nieomylny.
Niezdolność do pracy = renta?
Pewna kobieta, na potrzebny tego tekstu nazwijmy ją Anną, przez niemal trzydzieści lat pracowała jako pomoc stomatologiczna. Dwadzieścia lat temu zdiagnozowano u kobiety uczuleniowe zapalenie skóry rąk. To schorzenie jest chorobą zawodową i jako taka została zakwalifikowana przez odpowiednie organy sanitarne, a jej charakter nigdy nie budził wątpliwości. Kobiecie przyznano rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy w związku z chorobą zawodową na okres siedmiu lat. Po tym czasie lekarz orzecznik ZUS co prawda stwierdził, że kobiecie przysługuje prawo do dalszego świadczenia przez dwa lata, lecz niezdolność do pracy nie ma żadnego związku z pracą. Dalej komisja lekarska przyznała, że pani Anna jest osobą z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z powodu chorób układu oddechowego i krążenia. To stało w oczywistej sprzeczności z decyzją tego samego organu sprzed kilku lat. Z tego powodu pani Anna zaskarżyła decyzję do sądu.
Choroba zawodowa jest podstawą do przyznania renty z tytułu niezdolności do pracy. Oczywista oczywistość, a jednak ZUS czasem to kwestionuje
Ten przyznał rację kobiecie. To zresztą nie jest pierwszy raz, jak ZUS przegrywa sprawę w sądzie. Z tego powodu rządzący obniżyli wysokość kosztów zastępstwa procesowego za wygranie sprawy przeciwko zakładowi. Sąd przerwał wesołą twórczość, jaką prowadzili urzędnicy, wymyślając kolejne sposoby na obejście renty z tytułu niezdolności do pracy. Jasno i wyraźnie stwierdzono, że pani Anna w wyniku choroby zawodowej w znacznym stopniu straciła możliwość wykonywania pracy zgodnej z posiadanym wykształceniem i kwalifikacjami. Przeszkodą nie był fakt, że kobieta ma wykształcenie podstawowe. Sąd uznał, że zawód wykonywany przez 28 lat na podstawie ukończonego kursy pomocy stomatologicznej to właśnie wymagane kwalifikacje.
Niezdolność do pracy należy oceniać w kontekście możliwości powrotu do niej. Praca, którą wykonywała ubezpieczona, stała się jej zawodem i w ocenie Sądu niezdolność do pracy należy oceniać w kontekście możliwości powrotu do swojej pracy.
W ostatecznym rozrachunku sąd uchylił decyzję ZUS i przyznał pani Annie prawo do renty z tytułu niezdolności do pracy z powodu choroby zawodowej. Niestety jedynie na okres trzech lat. Stawiam orzechy przeciwko dolarom, że po tym czasie kobietę czeka powtórka z rozrywki.