Rządzący najwyraźniej uparli się, by trzymać Polaków w stanie ciągłego zawieszenia. Los zakazu handlu w niedzielę zmienia się z tygodnia na tydzień niczym w kalejdoskopie. Raz nie ma planu żadnych zmian, innym razem powrót niedzielnych zakupów ma zostać zrealizowany zgodnie z przedwyborczymi obietnicami. Kiedy indziej słychać o potrzebie konsultacji społecznych. Ktoś tam w ogóle jeszcze panuje nad tym rządem?
Znowu zwrot akcji w sprawie zakazu handlu w niedzielę. Czy ktoś je jeszcze liczy?
Niektóre rzeczy najwyraźniej pozostały w Polsce po staremu, pomimo odsunięcia od władzy rządu Zjednoczonej Prawicy. Dobrym przykładem może tutaj brak niechęć do działania rządu jako całość połączona z traktowaniem ministerstw niczym udzielnych księstw należących do poszczególnych partii politycznych. Tak przynajmniej można odebrać gabinet Donalda Tuska, jeśli śledzić tylko i wyłącznie los zakazu handlu w niedzielę.
Przypomnijmy: przed wyborami parlamentarnymi poszczególne partie koalicji rządzącej naobiecywały Polakom różne rzeczy. Koalicja Obywatelska na liście swoich stu konkretów na sto dni rządu zapisała zniesienie zakazu handlu w niedzielę pod numerem 21. Trzecia Droga i Lewica były bardziej sceptyczne.
Koalicja Polski 2050 oraz PSL była raczej za częściowym zniesieniem restrykcji w postaci dwóch niedziel handlowych w miesiącu. Lewica z kolei, jak zwykle, nie bardzo zrozumiała preferencje własnych wyborców i upiera się przy utrzymaniu zakazu. Przy czym trzeba jej oddać zwracanie uwagi na poważny problem w postaci pracowników innych branży, nad których losem ustawodawca tak bardzo się nie rozczula.
W tej sytuacji można by się spodziewać albo wypracowania kompromisowego rozwiązania, albo rzeczywiście odpuszczenia tematu. Problem w tym, że żadne wiążące deklaracje na poziomie rządowym od wyborów nie padły. Jakby tego było mało, co rusz pojawiają się idealnie sprzeczne wypowiedzi na ten temat.
Na przykład teraz Radio Zet przytoczyło informacje serwisu Monday News, które w poniedziałek zelektryzowały opinię publiczną. Politycy KO rzekomo zamierza jednak spełnić swoją obietnicę. Każdy pracownik ma mieć zapewnione dwa wolne weekendy w miesiącu oraz podwójne wynagrodzenie za pracę w dni wolne. Brzmi nieźle? Pytanie jednak, co na te rewelacje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Los zakazu handlu w niedzielę wydaje się wisieć na resorcie pracy, który zafiksował się na punkcie pisowskiej narracji
Wydaje się, że to właśnie ten resort kierowany przez Agnieszkę Dziemanowicz-Bąk z Lewicy jest „hamulcowym” w kwestii znoszenia zakazu handlu w niedzielę. Jasno wskazuje na to wypowiedź samej minister ze stycznia tego roku.
Ta wolna niedziela jest dla nich często jedyną szansą, aby usiąść z dzieckiem i pomóc w nauce, spotkać się z bliskimi i zasiąść do wspólnego obiadu. Nie chciałabym im tej szansy odbierać.
Mamy do czynienia z powtarzaniem narracji polityków Zjednoczonej Prawicy praktycznie jeden do jednego. Ktoś dostatecznie złośliwy mógłby się zastanawiać, w czym rodziny pracowników sklepów są lepsze od rodzin całej reszty zatrudnionych w systemie zmianowym. Można się jednak spodziewać riposty sugerującej, że czyjakolwiek praca w niedzielę jest czymś niepożądanym. W tym sensie obrona zakazu handlu w niedzielę stanowiłaby walkę o utrzymanie przyczółku zmian na rzecz pracowników.
Dziemanowicz-Bąk wspomniała także, że Polacy przyzwyczaili się już do obowiązywania zakazu. Tym samym, po co właściwie zmieniać cokolwiek? Wbrew pozorom warto się nad tym zastanowić bliżej. Zakaz handlu w niedzielę polaryzuje społeczeństwo. Sondażu UCE Research i Grupy Offerista podpowiada, że zwolenników jego zniesienia jest 46 proc. Po przeciwnej stronie barykady mamy 44 proc. respondentów.
Co ciekawe: odsetek zwolenników liberalizacji przepisów spada. Nie ma się co dziwić, bo nawet ja – radykalny przeciwnik zakazu – odczuwam znużenie tematem. Polacy rzeczywiście przyzwyczaili się i zmienili swoje zwyczaje. Cóż innego im zostało, skoro nie mieli nic do powiedzenia w tej kwestii? Istotne jest także, że część branży handlowej wcale się nie pali do przestawiania swojej logistyki z powrotem na zakupy w niedzielę. Przede wszystkim jednak: chyba wszyscy mają serdecznie dość niezdecydowania w tej sprawie ze strony rządzących.
Premier mógłby wreszcie jasno powiedzieć, co jego rząd zamierza zrobić z zakazem
Los zakazu handlu w niedzielę pozostaje jednak problemem na zupełnie innym poziomie, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Prawdę mówiąc, nie wierzę w nawet jedno słowo „propracowniczej” narracji uskutecznianej niegdyś przez PiS. Owszem, pracownicy dyskontów i supermarketów odnieśli niekwestionowaną korzyść. Stało się to jednak niejako przez przypadek. Prawdziwym źródłem zakazu była chęć przypodobania się Kościołowi, który pierwszą bitwę o niedzielny handel przegrał ze społeczeństwem gdzieś w latach dwutysięcznych.
Sam zakaz jest też symbolem narzucania ogółowi obywateli przez państwo PiS rozwiązań, na które ci niekoniecznie mają ochoty. Kwestie związane ze sprawiedliwością społeczną, losem poszczególnych przedsiębiorstw i miejsc pracy, oraz istnieniem alternatyw nie miały dla poprzedniej władzy żadnego znaczenia. W końcu, gdyby wtedy ktoś zastanawiał się nad problemem, to doszedłby do rozwiązań proponowanych dzisiaj przez KO. Tym samym zniesienie zakazu stanowiłoby zerwanie z wizją państwa robiącego z prawami i wolności obywateli co chce, pod byle pretekstem.
Nic dziwnego, że los zakazu handlu w niedzielę nie jest obojętny wyborcom w sposób mocno skorelowany z ich preferencjami partyjnymi. Za jego zniesieniem są głównie głosujący na KO oraz… Lewicę. Sondaże podpowiadają, że mówimy o odpowiednio 59 proc. oraz 58,6 proc. zadeklarowanych wyborców. Na trzecim miejscu jest Konfederacja z wynikiem 50 proc. Elektorat tej partii zawsze był bardziej liberalny i wolnorynkowy niż jej liderzy. Utrzymania zakazu handlu w niedzielę życzą sobie za to popierający PiS oraz konserwatywni wyborcy Trzeciej Drogi.
Co w takim razie powinien zrobić moim zdaniem rząd? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: podjąć wreszcie konkretną decyzję. Już nieważne, jaka ona będzie. Donald Tusk powinien ogłosić jasno i precyzyjnie, jaki będzie los zakazu handlu w niedzielę. Tyle nowa władza jest winna swoim wyborcom, przedsiębiorcom, ale także pracownikom, którzy przez ciągnącą się w nieskończoność dyskusję mogą czuć się niepewni swojej sytuacji.