Kto wypowiedział te słowa: „Ta wolna niedziela jest dla nich często jedyną szansą, aby usiąść z dzieckiem i pomóc w nauce, spotkać się z bliskimi i zasiąść do wspólnego obiadu. Nie chciałabym im tej szansy odbierać”? Marlena Maląg? Elżbieta Witek? Ależ skąd. To fragment wypowiedzi minister pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszki Dziemanowicz-Bąk. Wygląda na to, że nowy rząd zdecydował się na utrzymanie zakazu handlu w niedziele.
Utrzymanie zakazu handlu w niedziele najwyraźniej stało się jednym z priorytetów nowego rządu
Rząd koalicji 15 października sprawuje władzę od niedawna. Teoretycznie na realizację swoich przedwyborczych obietnic ma całą kadencję. W wielu przypadkach istnieje też obiektywna przeszkoda w postaci prezydenta Andrzeja Dudy. Wyrozumiałość w większości przypadków byłaby wręcz wskazana. Mamy jednak przypadki, w których od razu można dostrzec sygnały alarmowe świadczące o chęci pokazania wyborcom gestu Kozakiewicza, albo przynajmniej figi z makiem. Najlepszym przykładem jest w tym momencie zakaz handlu w niedziele. Wygląda na to, że nowy rząd ani myśli go likwidować, ani nawet modyfikować.
Już wprowadzenie zakazu handlu w Wigilię stanowiło zwiastun kontynuowania polityki Prawa i Sprawiedliwości w tym zakresie. Teraz jednak mamy dość jasną deklarację ze strony minister pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszki Dziemanowicz-Bąk, która padła w programie „Fakty po Faktach” na antenie TVN24. Utrzymanie zakazu handlu w niedzielę jest obecnie najbardziej realnym scenariuszem. Warto wspomnieć, że używa ona argumentacji wręcz żywcem przeszczepionej z retoryki Prawa i Sprawiedliwości.
Nie ma w tej chwili prowadzonych takich prac, nie ma takiej dyskusji. Z racji tego, że po pierwsze – to nie jest w mojej ocenie najpilniejszy temat. Ograniczenie handlu w niedzielę zostało wprowadzone już jakiś czas temu i z mojego rozeznania wynika, że Polki i Polacy przyzwyczaili się do tego zakazu.
Ta wolna niedziela jest dla nich często jedyną szansą, aby usiąść z dzieckiem i pomóc w nauce, spotkać się z bliskimi i zasiąść do wspólnego obiadu. Nie chciałabym im tej szansy odbierać.
Dziemanowicz-Bąk zapewnia także, że zakaz handlu w niedzielę nie należy do priorytetów kierowanego przez nią resortu. Skoro zaś ministerstwo nie chce się zajmować tym tematem, to nie ma się co spodziewać zmian w obowiązującym prawie.
Nowa minister pracy powtarza niemalże słowo w słowo retorykę Prawa i Sprawiedliwości
Takie stanowisko minister pracy w zasadzie nie powinno dziwić. Kto rozsądny mógłby mieć pretensje, że należąca do Lewicy polityk zamierza realizować lewicowy do bólu postulat? Problem w tym, że Agnieszka Dziemanowicz-Bąk w swojej argumentacji nieco rozmija się z prawdą.
Przeprowadzane przed wyborami badania opinii publicznej UCE Research jasno wskazują, że aż 54 proc. Polaków jest zwolennikami likwidacji ograniczeń. Utrzymanie zakazu handlu w niedzielę popiera 37,7 proc. respondentów. Czy można w takim razie twierdzić, że Polacy przyzwyczaili się do zakazu, skoro od dawna i uparcie kwestionują obecny stan prawny?
Pikanterii sprawie dodaje to, że utrzymanie zakazu handlu w niedzielę popierają przede wszystkim wyborcy Zjednoczonej Prawicy. Wspomniane badania sugerują, że 66 proc. wyborców Lewicy również chciałaby likwidacji obostrzeń.
Czyżbyśmy mieli więc do czynienia z kolejnym przypadkiem ugłaskiwania elektoratu przeciwnika kosztem własnych wyborców? Koalicja 15 października w sprawach gospodarczych i społecznych na razie skupia się przede wszystkim na podtrzymaniu programów socjalnych Zjednoczonej Prawicy. Realizacja obietnic, którymi zainteresowani byli głosujący na dotychczasową opozycję, wypada bardzo blado. Do tej pory jedynie przywrócono refundację in vitro.
Nie ma żadnego powodu, dla którego pracownicy sklepów mieliby być „równiejsi” od reszty pracujących
Trzeba oczywiście przyznać, że Agnieszka Dziemanowicz-Bąk zasugerowała rozwiązanie, które przynajmniej przywracałaby w tej kwestii konstytucyjną równość wobec prawa. Chodzi o utrzymanie zakazu handlu w niedzielę i rozszerzenie go o przedstawicieli innych zawodów.
Ostatnio rozgorzała dyskusja dotycząca pracy w Wigilię – może warto pomyśleć o tym, by takie tradycyjne, rodzinne dni były w ogóle dniami wolnymi od pracy.
Trudno byłoby doszukać się powodu, dla którego akurat pracownicy supermarketów i dyskontów mieliby być uprzywilejowani. Pracujące niedziele to w końcu codzienność wielu zawodów. Zrównanie sytuacji prawnej wszystkich pracujących byłoby krokiem przywracającym elementarną sprawiedliwość.
Problem w tym, że tak naprawdę nie dałoby rady go wyegzekwować na tych samych zasadach, które obowiązują handel. Rezultatem byłby bowiem kompletny chaos. Wyobraża ktoś sobie zakaz niedzielnej pracy dla policjantów? Czy może przepisy stwierdzające, że w ten jeden dzień tygodnia w mediach pracować może jedynie właściciel telewizji, gazety albo portalu?
Nie można jednak zapomnieć o politycznym aspekcie całej sprawy. Zakaz handlu w niedzielę stał się symbolem arbitralnej ingerencji państwa w życie obywateli uskutecznianej pod byle pretekstem. Tymczasem rozwiązanie problemu znajduje się w przedwyborczym programie Koalicji Obywatelskiej, jako konkret numer 21.
Zniesiemy zakaz handlu w niedziele, ale każdy pracownik będzie miał zapewnione dwa wolne weekendy w miesiącu i podwójne wynagrodzenie za pracę w dni wolne.
Wygląda na to, że najważniejszą przeszkodą nie jest tutaj spodziewane weto prezydenta, ale brak jakiejkolwiek woli politycznej. Jeżeli zaś nowy rząd nie planuje dokonać żadnej korekty w tak drażliwej sprawie, to czym się właściwie różni od PiS?