Łotwa, pomimo swojego nieporównywalnie mniejszego od Polski obszaru, może stanowić dla bardzo ciekawy punkt odniesienia dla naszego kraju. Kraj ten, tak samo jak Polska wyrwał się z objęć komunizmu, będąc na domiar złego częścią Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Łotwa jest innowacyjnym jak na standardy państw postkomunistycznych krajem, a przez wiele lat rozwijała się w bardzo szybkim tempie. Nie oznacza to jednak, że nie trapią jej żadne problemy społeczno-gospodarcze.
Łotwa do niedawna rozwijała się niezwykle szybko – eksperci mówili nawet, że wzrost był zbyt gwałtowny
W 2008 roku wzrost gospodarczy Łotwy wynosił 12 proc. Był to niezwykły wynik na tle innych krajów postkomunistycznych. Kraj rozwijał się w takim tempie dzięki reformom po roku 1990, które dały Łotwie przewagę nad innymi krajami m.in. w sferze przyjaznego dla przedsiębiorców państwa. W pewnym momencie jednak kraj rozwijał się tak szybko, że wielu ekonomistów, na czele z łotewskim ministrem gospodarki w latach 2002-2004 Artursem Krišjānisem Kariņšem mówiło nawet o zbyt szybkim wzroście. Kariņš głośno mówił o tym, że Łotwie grozi przegrzanie gospodarki. W mediach często można było przeczytać opinie ekonomistów, którzy straszyli nawet załamaniem państwa, spowodowanym przez gospodarcze przegrzanie.
Oczywiście dzisiaj wiemy, że nic takiego nie miało miejsca, chociaż w przypadku Łotwy ekonomicznym punktem zwrotnym był kryzys w roku 2008. Wzrost gospodarczy wyhamował, a łotewska gospodarka skurczyła się w trzecim kwartale 2008 roku o 4,2 proc. Problemy gospodarcze nawarstwiały się, co zmusiło łotewski rząd do zaciągnięcia pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i Komisji Europejskiej. Pomimo dużego, czasem nawet dwucyfrowego wzrostu gospodarczego, Łotwa zmagała się z wysoką inflacją, która w 2007 roku przekroczyła wynik dwucyfrowy.
Pomimo problemów były minister Arturs Krišjānis Kariņš chwalił zmiany gospodarcze, jakie zaszyły na Łotwie po upadku ZSRR. Tak wypowiadał się o nich w 2008 roku na łamach Rzeczpospolitej.
Chcieliśmy dać Łotyszom jasny impuls, że nie mają się czego bać, że władza nie czyha na ich sukces, że nie chce im wszystkiego odebrać, a wręcz odwrotnie. Tą decyzją pobudziliśmy obywateli do zakładania firm, do wzięcia sprawy we własne ręce, stąd politycy nie mieli nic przeciwko temu. Z perspektywy czasu widać, że była to decyzja słuszna. Trzeba pamiętać, że nasz nieco ponaddwumilionowy naród był przez ponad 50 lat pod obcą okupacją z centralnie planowaną gospodarką. Gdy odzyskiwaliśmy niepodległość, byliśmy biedni, nie było kapitału, ludzie nie mieli własności prywatnej ani własnych firm, a budżet państwa był zrujnowany. Jedyne, co państwo mogło dać wówczas obywatelom, to system wolnorynkowy, otwarcie granic i szansę na wzięcie sprawy we własne ręce. I tak się stało
Łotwa kładzie bardzo duży nacisk na zwiększanie innowacyjności swojej gospodarki
Pomimo tego, że to Estonia zazwyczaj wiedzie prym w rankingach innowacyjności, Łotwa nie pozostaje daleko w tyle. Z danych opublikowanych przez World Economic Forum w 2017 r. wynika, że aż 14,8 proc. łotewskich pracowników było zaangażowanych w działalność innowacyjną. To wynik, który plasował Łotwę w rankingu tuż za Szwecją, a przed Holandią i Wielką Brytanią. Kraje bałtyckie duży nacisk kładą na rozwój fintechów. Sukces Skype’a i Wise, współtworzonego przez estońskich programistów, dodał skrzydeł również Łotyszom, którzy zdecydowali się na tworzenie fintechów. Do najważniejszych z nich należy Mintos – operator pożyczek P2P.
Start-upy na Łotwie nie miałyby tak łatwo, gdyby nie uchwalony przez łotewski parlament specjalny program wizowy. Dzięki niemu specjaliści z doktoratem, którzy pracują w sektorze technologii, mogą otrzymywać zwrot kosztów ubezpieczeń społecznych i podatków. To nie wszystkie benefity, na które mogą liczyć fachowcy pracujący na Łotwie. Czeka na nich także miesięczne wsparcie finansowe w wysokości 252 euro.
Pomimo tego, że Łotwa może być stawiana za wzór dla Polski, nie jest wolna od bolączek gospodarczo-społecznych
To jasne, że Łotwa rozwijała się przez wiele lat w bardzo szybkim tempie, a poziom innowacyjności gospodarki jest wyższy niż w Polsce, lecz zmaga się ona z jednym, bardzo poważnym problemem – niezrównoważonym rozwojem. Do największych bolączek tego kraju możemy zaliczyć bardzo duży wpływ stolicy na rozwój, co ma bezpośrednie przełożenie na drenowanie gospodarcze innych regionów, oddalonych od Rygi. Mało tego – z danych wynika, że stolica kraju odpowiada za 2/3 rozwoju gospodarczego kraju.
Niezwykle dynamiczny rozwój stolicy, a także wynikające z niego problemu łotewskiej prowincji odbijają się na społeczeństwie. Problemy prowincji na Łotwie są dość poważne – bezrobocie, starzenie się społeczeństwa czy niewystarczający poziom opieki medycznej na terenach wiejskich. Obszar metropolitalny Rygi jest bardzo silny gospodarczo (z danych wynika, że generuje nawet około 70 proc. PKB Łotwy), co ma korzystny wpływ na rozwój kraju, lecz wpływa źle na inne regiony Łotwy.
Przykładem regionu, który bardzo cierpi z powodu nierównomiernego rozwoju jest Łatgalia. Mieszkańcy tej historycznej, łotewskiej krainy nie mogą być zadowoleni ze swojej sytuacji ekonomicznej, ponieważ dochód na mieszkańca w tej części Łotwy jest niemalże dwukrotnie niższy niż w stolicy kraju. Obok osób bezrobotnych wielu mieszkańców Łotwy żyje w ubóstwie. Największy odsetek osób, które żyją z minimalnej pensji mieszka właśnie w Łatgalii – jest to aż 14 proc. jej mieszkańców.
Starzenie się społeczeństwa i depopulacja to największe wyzwania społeczne dla Łotwy
Mimo tego, że stolicy kraju nie dotyczy problem depopulacji i starzenia się społeczeństwa, w innych regionach jest on bardzo znaczący. Tutaj również prym wiedzie region Łatgalia, gdzie średni wiek mieszkańców wynosi 45 lat. Łotewska prowincja bardzo odczuwa problem depopulacji, a jej skutki spadają przede wszystkim na samorządy. Jednym z przejawów braku urodzeń oraz wyludniania się kraju są likwidacje szkół, a także zwiększone zapotrzebowanie na placówki, które zajmują się opieką osób starszych.
Na horyzoncie nie widać poprawy sytuacji demograficznej na Łotwie, co oznacza, że przepaść pomiędzy Rygą, a reszta kraju będzie w następnych latach ulegać pogłębieniu. Prognozy są jeszcze bardziej zatrważające – według nich w 2030 roku prawie połowa mieszkańców kraju będzie miała ponad 50 lat. Rząd łotewski chciał pomóc mniej zamożnym regionom poprzez stwarzanie większej możliwości pracy na prowincji np. za sprawą Specjalnych Stref Ekonomicznych. Sytuacji nie pomaga także specyficzna struktura samorządowa kraju, która nie ułatwia komunikacji z władzami kraju w Rydze.
Poprawy sytuacji nie należy szukać także w masowej imigracji. Przynajmniej na razie Łotysze są jej bardzo niechętni i z dystansem patrzą na osoby, które pochodzą z odmiennego kręgu kulturowego. Wszystkie te czynniki sprawiają, że w długoterminowej perspektywie możemy być świadkami dalszego oddalania się kraju pod względem rozwoju od Estonii oraz Litwy. Sytuacji nie pomaga także polaryzacja sceny politycznej, która często opiera się o niechęć Łotyszy do stronnictw politycznych reprezentowanych przez mniejszość rosyjską na Łotwie.
Biorąc oczywiście pod uwagę rozmiary kraju, Polska może z zaciekawieniem spoglądać na gospodarcze rozwiązania w tym bałtyckim kraju. Jednak sytuacja społeczno-demograficzna Łotwy nie napawa optymizmem i może stanowić ostrzeżenie dla polskich polityków.
Artykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.