Aplikacja mObywatel po raz pierwszy została w Polsce upubliczniona w październiku 2017 roku. Od tamtego czasu znacznie się rozwinęła i potrafi ułatwić życie jej użytkownikom. Obecnie w użytku jest aplikacja mObywatel 2.0, która (przynajmniej w teorii) jest zdecydowanie bardziej nowoczesna, bezpieczna i posiada wiele użytecznych funkcji. Niestety, błędy w działaniu potrafią solidnie zirytować.
mObywatel ułatwieniem dla użytkowników
Obecnie dzięki aplikacji mObywatel możemy mieć wszystkie istotne dokumenty w swoim smartfonie. Logując się do aplikacji, możemy wylegitymować się swoim mDowodem, okazać mPrawojazdy, sprawdzić dane swojego pojazdu, skorzystać z eRecepty, czy zastrzec swój numer PESEL. Dzięki temu nie trzeba nosić wszystkich dokumentów w portfelu, a zagubienie dowodu osobistego w czeluściach szuflady nie stanowi już problemu.
Niestety, przesadne pokładanie wiary w technologii może narobić nam niemałych problemów. Przekonali się o tym użytkownicy aplikacji, którzy od pewnego czasu zgłaszają problemy z jej działaniem. Winna zapewne jest któraś aktualizacja, jednak jedno chce się stwierdzić z całą stanowczością – w Polsce rządowe aplikacje pozostawiają wiele do życzenia.
Gra na telefon bardziej funkcjonalna niż aplikacja mObywatel
Aplikacje muszą być zmieniane, aktualizowane i dostosowywane do zmieniających się wymogów i postępu technicznego (który jest obecnie bardzo szybki – wystarczy spojrzeć, w jakim tempie czołowe marki wypuszczają nowe smartfony i jak bardzo różnią się ich parametry). Jednak aktualizowanie rządowej aplikacji jest porównywalne do gry w rosyjską ruletkę. Może z tą różnicą, że w klasycznej wersji rosyjskiej ruletki jest większa szansa na przeżycie, niż szansa na działanie mObywatela po aktualizacji.
W moim przypadku przez kilka miesięcy aplikacja działała poprawnie – wszystkie usługi były dostępne, nawet funkcjonalność nie była irytująca. Do momentu, kiedy chciałam skorzystać z jednej z funkcji w sierpniu. Aplikacja nie pozwalała na zalogowanie i wciąż wysyłała komunikat o konieczności wyczyszczenia pamięci podręcznej. Po kilku próbach (w odstępie kilku dni) dojścia do ładu z zainstalowaną wersją (automatycznie zaktualizowaną) postanowiłam odinstalować ją i zainstalować ponownie. Niestety, tutaj zaczęły się schody – aplikacja wprawdzie już pozwalała na logowanie, jednak żadne usługi nie były dostępne. Okazało się, że ze swoim problemem nie byłam odosobniona.
Początkiem sierpnia na aplikację mObywatel w Google Play wylała się fala hejtu. Użytkownicy zgłaszali niedostępność usług, niedziałające kody autoryzacyjne, błędy w wyświetlanych danych, częste zawieszanie się aplikacji, czy też wyrzucanie z aktywnych sesji i konieczność podejmowania wszystkich działań od nowa.
Rządowe aplikacje technologicznie kuleją
Oczywiście każda aktualizacja wiąże się z ryzykiem wystąpienia błędów. Wszystkie aplikacje dostępne na smartfonach są cyklicznie odświeżane i czasem (przez kilka godzin) mogą pojawić się ograniczenia dostępu, czy wyłączenie niektórych funkcji. Niestety, sądząc po ilości negatywnych komentarzy (a także po sprawdzeniu tego wszystkiego w praktyce), mObywatel się zepsuł i twórcy nie za bardzo wiedzą, jak go naprawić.
Jest to zastanawiające, ponieważ w przypadku większości aplikacji, wszystkie naprawy i poprawki idą ekspresowo. Niestety, polskie rządowe inicjatywy (zwłaszcza te związane z technologią) nauczyły nas już, aby nie mieć zbyt dużych oczekiwań. Cytując kilku autorów negatywnych komentarzy z Google Play „aplikacja wygląda, jakby była pisana przez studentów”. Oczywiście w tym momencie należy się zastanowić, czy nie obrażamy studentów, ponieważ prace zaliczeniowe potrafią być zdecydowanie bardziej funkcjonalne.
Każdy, kto korzysta z rządowych aplikacji, czy systemów, nauczył się już, że aktualizacje to w najlepszym przypadku kilka dni problemów. Co jest ciekawe, bo są to systemy zaawansowane z wysokim budżetem na wykonanie. Co więc idzie nie tak? Być może to kwestie zagwarantowania odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa danych sprawiają, że pojawiają się problemy. Jednak fakt, że problemy potrafią się powtarzać przez kilka tygodni i nie są na bieżąco usuwane, pokazuje niski poziom przygotowania.
Jedno jest pewne – mObywatel potrafi ułatwić życie, jednak nie można ufać mu całkowicie. W przeciwnym razie kolejna aktualizacja może na dłuższy czas odciąć nas od dokumentów, czy od leków. Być może doczekamy czasów, kiedy rządowe projekty będą na tyle dobre, że będzie można im zaufać bez obaw, jednak przed nami jeszcze długa droga.