Najpierw zawartość generowana przez sztuczną inteligencję zalała internet, później dotknęła innych mediów. Ani maszyna, ani program komputerowy nie mogą niczego posiadać. Do kogo w takim razie należą prawa autorskie do wytworów AI? Najpopularniejsza teza sugeruje, że w sumie to nikt. Istnieje jednak alternatywne rozwiązanie. W końcu właściwe obsługiwanie takich generatorów treści to również praca twórcza.
Twierdzenie, że generowanie treści za pomocą AI nie może mieć charakteru twórczego to spore nadużycie
Sztuczna inteligencja to interesujący fenomen. Z jednej strony jest w stanie ułatwić nam pracę, życie i funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Z drugiej zaś raczej nie przynosi takich zysków inwestorom, jakich ci by oczekiwali w tempie, na który liczyli. Jest też trzecia strona w postaci zastępowania żywych ludzi. Wbrew pozorom, szeroko rozumiani pracownicy fizyczni i wykonujący proste prace nie są zagrożeni. Pomijając może tzw. pierwszą linię helpdesków, którą zastąpić jest w stanie dobry voicebot. Największy problem mają jednak pracownicy kreatywni ze szczególnym uwzględnieniem na przykład grafików.
Tak naprawdę pierwsza fala rewolucji AI to przede wszystkim zalanie internetu obrazami wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję. O ich jakości można by długo dyskutować, są zadeklarowani entuzjaści, zagorzali krytycy oraz milcząca większość. Przy okazji pojawił się problem natury czysto prawnej. Kto właściwie posiada prawa autorskie do wytworów AI? Z całą pewnością nie jest to sam program komputerowy, który nie posiada żadnej formy osobowości prawnej.
Dość kusząca i niezwykle popularna interpretacja podsuwa nam dość oczywistą odpowiedź na postawione wyżej pytanie. Otóż praw autorskich do treści stworzonej przez sztuczną inteligencję nie ma nikt. Wszystko dlatego, że nie wypełnia ona przesłanek pozwalających mówić o przedmiocie tychże praw. W polskiej ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnym znajdziemy definicję tegoż w art. 1
1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
[…]
Powyższa interpretacja zakłada, że generowanie treści za pomocą AI nie ma charakteru twórczego, a więc o żadnych prawach mowy być nie może. Tym samym wytwory sztucznej inteligencji należą do domeny publicznej i każdy może z nich sobie korzystać do woli.
Prawa autorskie do wytworów AI powinny jednak co do zasady należeć do osoby, która obsługuje generator
Czy to jednak aby na pewno takie proste? Z powyższymi tezami z pewnością nie zgodzi się każdy, kto rzeczywiście próbował wygenerować na przykład „idealny” obrazek za pomocą dostępnych programów komputerowych. To przecież nie tak, że cały proces jest natychmiastowy, niewymagający aktywności ze strony człowieka oraz licznych poprawek. Trudno także przesądzać, jak proste byłoby dokładne zreplikowanie wytworu cudzej pracy z takim programem.
Wbrew pozorom nie jest też tak, że AI automatycznie musi dokonywać plagiatu istniejących utworów, którymi „nakarmiono” je w trakcie procesu „uczenia”. To, że jakiś utwór stanowi element składowy ogromnego pakietu danych, nie znaczy jeszcze, że program kopiuje czyjąś pracę.
Co więcej, nawet daleko posunięte podobieństwo nie oznacza jeszcze, że powinniśmy całkowicie skreślać twórczy charakter powstałej treści. Gdyby było inaczej, to wszelkiego rodzaju inspiracje w „prawdziwej” sztuce również powinny przekreślać prawa autorskie artysty, który czymś się zainspirował. Wykorzystanie narzędzi w pracy twórczej nie jest niczym nadzwyczajnym. Fotografia na przykład pozwala tworzyć obraz bez konieczności własnoręcznego malowania tego, co się widzi.
Nie postuluję przy tym, by przyznać z automatu prawa autorskie do wytworów AI osobie, która obsługuje program. Nie da się bowiem ukryć, że przykłady faktycznego kopiowania cudzych prac za pomocą sztucznej inteligencji się zdarzają. Dotyczy to nie tylko obrazu, ale też dźwięku. Dzisiejsza technologia umożliwia podszycie się pod kogoś, kto nawet nie musi być wciąż żywy. Przykładem może być niedawne zamieszanie z Off Radiem Kraków oraz cybernetyczne ożywienie Wisławy Szymborskiej.
Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby chyba domniemanie, że wytwór AI ma charakter twórczy, dopóki nie udowodni się, że jest inaczej. Wymagałoby to stosowanie dokładnie tych samych przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, co w przypadku tradycyjnego plagiatu. Obejmuje to także przepisy karne. Siłą rzeczy konieczne byłoby jednak indywidualne podejście do poszczególnych tworów.