Dane pacjenta są gromadzone m.in. w indywidualnej kartotece u lekarza, z którego pomocy korzysta. To informacje dotyczące przebytych chorób, wyniki badań, dane dotyczące wagi, wzrostu, a także informacje o nawykach, mających wpływ na stan zdrowia (m.in. o używaniu wyrobów tytoniowych). Część danych lekarz jest zobowiązany przekazać do NFZ, w przeciwnym razie mogą nie otrzymać pieniędzy. A to niestety problem.
Przekazywanie danych pacjenta problematyczne
Sprawą obowiązku raportowania do NFZ zajęło się Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia. Jest to organizacja zrzeszająca lekarzy, mająca reprezentować ich interesy. A to właśnie lekarze narzekają na obowiązek składania corocznych raportów do NFZ, właśnie w zakresie wagi, wzrostu i stosowania wyrobów tytoniowych przez pacjenta.
Teoretycznie dane te są istotne. Waga i wzrost pozwalają na wyliczenie wskaźnika BMI, co z kolei pozwala na określenie, czy pacjent jest w grupie podwyższonego ryzyka, jeżeli chodzi o choroby związane np. z otyłością. Informacje na temat stosowania wyrobów tytoniowych również są w stanie wskazać, czy pacjent jest szczególnie narażony na wystąpienie określonych chorób.
W tym ujęciu jednak dane pacjenta służą przede wszystkim celom statystycznym. NFZ jednak stara się egzekwować od lekarzy te sprawozdania, jak podkreśla PPOZ, problemem jest karanie lekarzy POZ za brak sprawozdawczości w tym zakresie. Te kary to niezaliczenie porady udzielonej pacjentowi, a więc brak pieniędzy za pracę.
Dane pacjenta zbierane przez NFZ nic nie wnoszą
Obowiązek raportowania przez lekarzy wynika z §6 ust. 3 pkt 4 i 5 rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 26 czerwca 2019 roku. W tych przepisów wprost wynika zobowiązanie świadczeniodawców podstawowej opieki zdrowotnej do przekazywania co najmniej raz w roku kalendarzowym informacji o wadze, wzroście oraz używaniu wyrobów tytoniowych przez pacjenta. Zdaniem lekarzy jednak ten obowiązek jest absurdalny, a te konkretne dane pacjenta niewiele wnoszą do sprawy. Zdaniem PPOZ:
PPOZ wielokrotnie wskazywał, że nawet jeśli informacje te mają znaczenie w procesie diagnostycznym, to proces ich zbierania jest czasochłonny i negatywnie oddziałuje na czas, jaki lekarz może poświęcić na rozwiązanie problemów zdrowotnych, które rzeczywiście martwią pacjenta. Przekazywanie tych danych do Narodowego Funduszu Zdrowia jest przy tym wyłącznie czynnością o charakterze statystycznym. Konieczne jest też w ocenie PPOZ rozważenie, na ile sprawozdawane przez świadczeniodawców POZ dane są realnie przez NFZ wykorzystywane. Obecnie niestety brak wskazania ich wykorzystania, a tym samym i przydatności dla pacjentów, programów zdrowotnych, co przemawia dodatkowo za uchyleniem tego obowiązku.
Lekarze nie pozostawiają na tym obowiązku suchej nitki i ciężko się z nimi nie zgodzić. Marnowanie czasu w gabinecie lekarskim na odhaczenie punktów, które mają na celu tylko zebranie danych statystycznych, wydaje się absurdem, zwłaszcza widząc, jak deficytowym towarem jest czas specjalistów (w sezonie grypowym nawet umówienie wizyty w lokalnej przychodni stanowi wyzwanie).
Dane pacjenta to dane wrażliwe
Mówić o obowiązku raportowania, warto zaznaczyć, że dane pacjenta to dane wrażliwe. Problemy z raportowaniem opisuje stanowisko Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce:
Dane antropometryczne oraz informacje dotyczące stosowania używek stanowią integralną część badania lekarskiego. Spersonalizowane są danymi wrażliwymi, objętymi tajemnicą lekarską. Powinny zatem być ujawniane i przetwarzane wyłącznie w sytuacjach uzasadnionych.
Lekarze rodzinni podkreślają, że przekazywanie tych danych jest zbędne, gdyż NFZ nie ma z tego żadnego pożytku. Pacjenci z kolei z niechęcią podchodzą do podawania ich danych (a w wywiadach, dotyczących stosowania wyrobów tytoniowych często kłamią). Dane pacjenta powinny być przekazywane dalej tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Na takim stanowisku stoją lekarze i ciężko się z nimi nie zgodzić.