Model działania flipperów jest znany; najpierw kupują oni mieszkanie, następnie odświeżają lub nieco gruntowniej remontują (ewentualnie czekają, aż zyska nieco na wartości), by potem sprzedać je z zyskiem. Wiadomo również, że część osób pracujących w tej branży mija się z prawdą – jak się okazuje, również w kontekście podatków. Flipperzy, którzy udają, że kupują mieszkania na własne cele mieszkaniowe, a w rzeczywistości chcą na nich zarabiać, muszą mieć się na baczności.
Flipperzy nie powinni udawać, że nie prowadzą działalności gospodarczej
Jak podaje bankier.pl, sprawa, w której zapadł ważny wyrok dotyczący rozliczeń podatkowych flipperów, dotyczył zakupu czterech nieruchomości w ciągu zaledwie dwóch lat. Mieszkania były zlokalizowane w Warszawie, każde z nich miało wartość 120-130 tys. zł. Kobieta, która je nabyła, wyremontowała każdą z nich i sprzedała z zyskiem – za kwoty przekraczające 200 tys. zł. Co jednak najciekawsze, podatniczka zapierała się, że nie prowadzi działalności gospodarczej, a zakup i sprzedaż kolejnych nieruchomości był podyktowany okolicznościami niezależnymi od niej.
Łatwo się jednak domyślić, że fiskus dopatrzył się w tym znamion działalności gospodarczej; skarbówka zwróciła uwagę na fakt, że za każdym razem cały proces przebiegał tak samo. Kobieta najpierw kupowała mieszkanie na kredyt, następnie remontowała je z pomocą męża i znajomego, by później sprzedać je krótko po zakończeniu prac, spłacić kredyt i powtórzyć manewr. Tym samym fiskus był zdania, że wszystkie działania były zaplanowane i obliczone na zysk, a nie – jak przekonywała kobieta – spowodowane zewnętrznymi czynnikami.
Sąd stanął po stronie fiskusa
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie. Jak można się spodziewać, ten podtrzymał stanowisko fiskusa (sygn. akt I Sa/Rz 31/22) i orzekł, że działalność podatniczki faktycznie spełniała wszystkie kryteria prowadzenia działalności gospodarczej – była bowiem prowadzona z zachowaniem ciągłości, zorganizowana, nastawiona na zarobek, a także wykonywana we własnym imieniu. Sąd zwrócił też uwagę na fakt, że mimo iż podatniczka utrzymywała, że za każdym razem kupowała i remontowała mieszkania na swój użytek, to używała najtańszych materiałów. Dodatkowo różnica między ceną zakupu a zbycia za każdym razem oscylowała w okolicy 85-100 tys. zł. Sprawa ostatecznie trafiła nawet do NSA – ale i on stwierdził, że przesłanki przyjęte przez fiskusa były dobrze uzasadnione i logiczne. Jeśli zatem ktoś regularnie kupuje i sprzedaje mieszkania z zyskiem, to musi liczyć się z tym, że w oczach organów skarbowych będzie przedsiębiorcą – a co za tym idzie, powinien płacić odpowiednie podatki związane z działalnością gospodarczą.