Kto by pomyślał, że jedna odpowiedź na pytanie zadane w trakcie debaty Super Expressu potencjalnie wstrząśnie wyborami prezydenckimi? Teraz Karol Nawrocki, jeszcze tydzień temu pozujący na „zwykłego Polaka z jednym mieszkaniem” deklaruje chęć oddania kłopotliwej nieruchomości pozyskanej w kwestionowanych okolicznościach. Problem w tym, że mieszkanie Nawrockiego nie wróci do pierwotnego właściciela. Co więcej, kandydat chce je oddać dopiero po wyborach. Skąd zwłoka?
Możliwe, że trefne mieszkanie Nawrockiego pogrzebało jego szanse na prezydenturę
Mieszkania Karola Nawrockiego zelektryzowały opinię publiczną. Nie ma się co dziwić. W grę wchodzi w końcu nie tylko bezczelne kłamstwo, do których to politycy nas przyzwyczaili. Okazało się, że jedno z mieszkań należących do kandydata Prawa i Sprawiedliwości zostało pozyskane od starszego mężczyzny w bardzo wątpliwych okolicznościach.
Przez ostatnie dni zastanawiamy się wszyscy, czy to była umowa dożywocia, czy może zwykła sprzedaż. Jak to się stało, że pan Jerzy wylądował w DPS-ie, a za jego pobyt płaci gmina. W sprawie pojawił się także wątek pełnomocnictwa dla Karola i Marty Nawrockich, które upoważnia ich do sprzedania mieszkania samym sobie w imieniu pana Jerzego. Według niektórych doniesień medialnych pierwotny właściciel mieszkania miał nie wiedzieć, że w ogóle je sprzedał.
Jakby tego było mało, sam Nawrocki przyznał, że nie zapłacił mężczyźnie umówionej kwoty za mieszkanie. Twierdzi, że ze względu na chorobę alkoholową oddanie mu takiej sumy od razu zagrażałoby jego życiu. Niestety dosłownie parę godzin wcześniej jego koledzy z partii twierdzili coś dokładnie odwrotnego. Sławomir Mentzen, reprezentujący w wyborach Konfederację, zarzucił też Nawrockiemu okłamanie notariusza. Teoretycznie mogłoby to stanowić przestępstwo z art. 272 kodeksu karnego zagrożone karę nawet 3 lat pozbawienia wolności.
Jak kandydat PiS na prezydenta zamierza wyjść z tego zamieszania i uratować swoją kampanię? Jest taki stary manewr stosowany przez polityków od lat. Mowa zaprzeczaniu jakiemukolwiek możliwemu błędowi przy jednoczesnym dokonaniu jakiejś poważnej koncesji na rzecz oburzonego społeczeństwa. Można go określić jako próbę wyjścia z twarzą z opałów, można też doszukiwać się w nim próby zrobienia z siebie ofiary. W tym konkretnym przypadku okazuje się, że Karol Nawrocki zadeklarował oddanie mieszkania.
Chciałem wszystkim przekazać, że pomimo tych fake newsów, kłamstw, warto pomagać drugiemu człowiekowi. W życiu liczą się czyny, a nie słowa. Moja relacja z panem Jerzym ma odbicie w wielu dokumentach. […] W umowie darowizny z organizacją charytatywną, z którą już jesteśmy w kontakcie, będzie jasny zapis, że pan Jerzy, któremu życzę długiego życia i zdrowia, może korzystać z tego mieszkania do swojej śmierci.
Warto w tej sytuacji zadać sobie pytanie: czy to załatwia sprawę? Śmiem twierdzić, że nie.
Deklaracja kandydata PiS wciąż zawiera całkiem sporo niewiadomych, które budzą poważne wątpliwości
Przede wszystkim, mieszkanie Nawrockiego nie wróci do pierwotnego właściciela. Owszem, pan Jerzy jest obecnie osobą schorowaną, prawdopodobnie niebędącą w stanie dysponować swoim majątkiem. Nic jednak nie szkodzi. Warto jednak zauważyć, że na takie okoliczności instytucje opiekuna albo kuratora. Teoretycznie nic więc nie stoi na przeszkodzie, by Karol Nawrocki oddał mieszkanie osobie, od której je pozyskał.
Wątpliwości budzi oczywiście także „organizacja charytatywna, z którą już jesteśmy w kontakcie”. Co to za organizacja? W najlepszym wypadku trafiłoby na instytucje charytatywne cieszące się społecznym zaufaniem. Przykładem może być Caritas. W grę wchodzą także różnego rodzaju fundacje o dobrej i łatwej do zweryfikowania reputacji. Niestety po politykach spodziewałbym się raczej jakiegoś „Instytutu Myśli Patriotyczno-Prawicowo-Narodowej” albo innego zaprzyjaźnionej fundacji-krzaka założonej przez kolegę z partii, ewentualnie powiązanego z nią biznesmena.
Pozostaje także ważne pytanie: dlaczego właściwie mielibyśmy czekać na rozstrzygnięcie wyborów? Myślę, że załatwienie formalności w tej sytuacji nie powinno zająć zbyt wiele czasu. Mamy przecież prawie miesiąc do drugiej tury wyborów. Mieszkanie Nawrockiego mogłoby zostać przekazane we właściwe ręce w ciągu kilku dni. Na pewno wybrana kancelaria notarialna potraktuje tak głośną medialnie sprawę w sposób priorytetowy.
Należy przy tym wspomnieć, że kłopoty kandydata PiS nie skończą się nawet w momencie zbycia mieszkania. Nie chodzi mi nawet o to, że kandydatka Lewicy Magdalena Biejat miała złożyć w sprawie zawiadomienie do prokuratury. Nie wiadomo, czy rzeczywiście to zrobi. Chodzi mi raczej o to, że paskudnego wrażenia nie da się zatrzeć tak łatwo. Mleko się już rozlało, fala memów niesie się po internecie, a Polacy dyskutują o losach mieszkania. Rzekomy plan sprowadzenia do Polski niepopularnego w naszym kraju wiceprezydenta USA J.D. Vance’a, żeby ratował kampanię Nawrockiego, wydaje się raczej pomysłem na kolejny strzał w stopę.
Jaki z całego zamieszania płynie morał? Okazuje się, że kłamstwo ma krótkie nogi nawet w dzisiejszym świecie „postprawdy”. Na koniec warto wspomnieć, że nie jest ona przyrzeczeniem publicznym w rozumieniu art. 919 kodeksu cywilnego. Przepis ten dotyczy wyłącznie publicznie obiecanych nagród. Słowa kandydata PiS są jedynie obietnicą wyborczą. Te można łamać bez konsekwencji prawnych. Mimo wszystko jako Bezprawnik chętnie przyjrzymy się, czy Karol Nawrocki rzeczywiście wypełnił swoją deklarację.