Dzieci wyleciały z przedszkola, bo miały nieznośnych rodziców-aktywistów z grupek na Facebooku

Gorące tematy Codzienne Rodzina Dołącz do dyskusji (811)
Dzieci wyleciały z przedszkola, bo miały nieznośnych rodziców-aktywistów z grupek na Facebooku

Z rozrzewnieniem wracamy wspomnieniami do czasów, kiedy nauczyciel miał szacunek nie tylko dzieci, ale też rodziców. To jednak nie przeszkadza w podważaniu autorytetu każdej placówki niemal na każdym kroku. Dyrektorka gdyńskiego prywatnego przedszkola podziękowała właśnie rodzicom trojga dzieci za to, że kwestionowali jej decyzje. Dzieci teraz muszą iść do innej placówki.

Konflikt pomiędzy grupą rodziców a dyrekcją miał miejsce w prywatnym przedszkolu Montessori w Gdyni. Rodzice założyli grupę na Facebooku, gdzie na bieżąco komentowali bieżące działania władz placówki. Dyskutowali na temat pomysłów, które chcieli przedstawić w rozmowie z dyrekcją. Do grupy została zaproszona również dyrektorka przedszkola, która następnie w trybie natychmiastowym rozwiązała z rodzicami umowy. Od poniedziałku trójka dzieci nie może wrócić do placówki.

Dyrekcja swoją decyzję uzasadnia działaniem na szkodę przedszkola i podważanie zasad działania placówki. Kierownictwo było najwidoczniej mocno zmęczone ciągłą walką i niesłusznym, jej zdaniem, nagabywaniem kobiety. Co ważne, pozostali rodzice, których dzieci uczęszczają do tego przedszkola, są zadowoleni z tej decyzji. Dodatkowo zamówiła pilny audyt w Polskim Centrum Montessori, który ma sprawdzić, czy placówka działa zgodnie ze wszystkimi zasadami.

Rodzice lepiej wiedzieli jak ma wyglądać przedszkole

Z kolei rodzice twierdzą, że ich zaniepokojenie budziła rosnąca liczba dzieci, które przyjęto do przedszkola. Nie spodobały im się również zapowiedzi zmiany nauczycielki języka angielskiego. Ogólnie negatywnie oceniali nadchodzące zmiany i uważali, że sytuacja w przedszkolu prowadziła do obniżania standardów. Z ich relacji wynika oczywiście, że winną całego zamieszania jest dyrektorka, która nie chciała prowadzić z nimi dialogu. Oni sami byli jedynie zaniepokojeni faktem, że przedszkolanki nie są w stanie zapanować nad zbyt liczną grupą dzieci.

Oburzające? Przynajmniej do czasu, gdy nie przypomnimy sobie histerii rodziców jaka wybuchła, gdy w Biedronce można było dostać świeżaki. Pewną wskazówką jest też coraz liczniejsza grupa madek, która oczywiście wszystko wie najlepiej, a zasady panujące w jakichkolwiek szkołach czy przedszkolach ma za nic. Bardzo możliwe, że rodzice stwierdzili, że wiedzą lepiej, jak ma funkcjonować placówka i postanowili zainicjować swoją dobrą zmianę w prywatnym przedszkolu. Rozżaleni pytają teraz retorycznie „co mają odpowiedzieć dzieciom, które pytają, dlaczego nie mogą się widzieć ze swoimi przyjaciółmi”. Odpowiedź jest prosta – rodzice najwidoczniej wiedzieli lepiej, tylko znowu wiatr wiał im w oczy.