Wszystko wskazuje na to, że ożywienie na polskim rynku pracy, obserwowane wcześniej, zaczyna wygasać. Najnowsze dane za maj sugerują raczej, że mamy do czynienia z postępującą stagnacją. Jednocześnie rynek pracy staje się coraz bardziej spolaryzowany – podczas gdy w części sektorów popyt na pracowników bije rekordy, to w innych widać wyraźnie cięcia rekrutacyjne.
Nowych ofert pracy przybywa, ale nie jest to tak dobra informacja, jak mogłoby się wydawać
Jak wynika z analizy danych systemu rekrutacyjnego Element dla Grant Thornton, w maju liczba nowych ofert pracy wzrosła o zaledwie 2 proc. r/r, co jest kontynuacją słabej dynamiki z kwietnia. To wyraźne spowolnienie w stosunku do dwucyfrowych wzrostów notowanych na przełomie roku. Jak komentuje Magdalena Marcinkowska, partner w Grant Thornton,
Wiosna na rynku rekrutacyjnym wyraźnie rozczarowała i ostudziła optymizm. Wystarczyły dwa miesiące, by coś, co wydawało się stabilnym, długofalowym trendem wzrostowym na najbliższe kwartały, a może nawet lata, gwałtownie wytraciło impet i zaczęło przypominać raczej stagnację niż rozwój.
Ta niepewność, jak w raporcie zauważają eksperci, wpływa na nastroje i decyzje rekrutacyjne firm w całej gospodarce.
Rynek dwóch prędkości. W ochronie zdrowia wciąż brakuje pracowników
Jeśli chodzi natomiast o polaryzację na rynku pracy, to szczególnie dobrze widać ją na przykładzie ochrony zdrowia, marketingu i pracowników fizycznych. W pierwszej z wymienionych branż odnotowano bezprecedensowy wzrost zapotrzebowania na pracowników ochrony zdrowia – o 67 proc. w skali roku., przy czym popyt wyłącznie na lekarzy wzrósł aż o 116 proc. Eksperci z Grant Thornton uczulają wprawdzie, że może to być nie tyle oznaka rozkwitu branży, co raczej efekt dużej rotacji kadr i przechodzenia personelu do sektora prywatnego lub za granicę. Nie da się jednak ukryć, że mimo wszystko kontrastuje to z sytuacją w innych sektorach. Na przykład w marketingu odnotowano spadek liczby ofert o 9 proc. Znacząco wyhamował również popyt na pracowników fizycznych, obejmujący m.in. sprzedawców, magazynierów i kierowców – zapotrzebowanie na pracowników tego rodzaju zmalało aż o 10 proc.
Pracodawcy stawiają coraz większe wymagania. I stawiają przede wszystkim na doświadczonych pracowników
To, na co warto zwrócić uwagę na fakt, że przy coraz wyraźniejszej stagnacji (i jednocześnie polaryzacji rynku pracy), zmienia się również strategia pracodawców. Chociaż wciąż starają się oni przyciągnąć kandydatów bogatym pakietem benefitów (średnio 6,7 na ofertę), jednocześnie zaostrzają kryteria selekcji – wszystko po to, by minimalizować ryzyko związane z zatrudnieniem nowej osoby.
Czego zatem wymagają obecnie zatrudniający? Kluczowym wymogiem staje się doświadczenie w danym obszarze, którego oczekuje już 71 proc. pracodawców, co jest znaczącym wzrostem w stosunku do poprzedniego miesiąca (o 7 p.p.). Rośnie także zapotrzebowanie na dyspozycyjność kandydatów, której odsetek w wymaganiach wzrósł z 26 proc. w kwietniu do 35 proc. w maju. Sugeruje to, że firmy w obecnej sytuacji wolą inwestować w sprawdzonych specjalistów, ograniczając w ten sposób ryzyko rekrutacyjne – i niewykluczone, że ten trend będzie widoczny również w kolejnych miesiącach.