Oddaj mi kota! Nie, to mój kot! Oddaj mojego kota! Nie oddam – to mój kot – i tak przez 5 lat. Szwajcarski Sąd Najwyższy musiał rozstrzygnąć spór dwóch osób, z których każda uważała się za właściciela pewnego syjamskiego kota.
Początku całej sytuacji należy upatrywać w 2013 roku, kiedy to właścicielka kota (nazwijmy go Puszek) planowała wyjazd na ponad miesięczne wakacje. Rozpoczęła więc poszukiwania tymczasowej kociej mamy, która podczas jej nieobecności mogłaby zająć się kotem. W tym celu porozumiała się z kolegą, któremu zostawiła Puszka i pojechała w ciepłe kraje. Po powrocie z wojaży nie zgłosiła się po swojego zwierzaka.
Kobieta potrzebowała blisko roku, aby przypomnieć sobie o Puszku. W tym celu udała się do kolegi w październiku 2014 roku. Wizyta musiała przebiegać dość osobliwie, ponieważ kobieta zabrała kota w środku nocy i dopiero wtedy wróciła do siebie. Podstęp nie do końca jej się udał, ponieważ mężczyzna szybko zorientował się, że Puszek zniknął. Nie czekał długo, tylko skierował sprawę do sądu i oskarżył koleżankę o kradzież kota. Nie wiadomo natomiast, czy w Szwajcarii jest możliwa sytuacja, w której to komornik zajął kota.
Prawo własności kota przechodzi po dwóch miesiącach opieki
W pierwszej instancji sprawa została szybko załatwiona. Sąd wymierzył kobiecie grzywnę w wysokości 2000 franków i nakazał zapłacić mężczyźnie odszkodowanie w wysokości 500 franków. Kobieta od wyroku się odwołała, a sąd wyższej instancji stwierdził, że taki wyrok nie może się ostać, ponieważ nie można ukraść swojej własności. 500 franków to niewielka rekompensata za kota.
Tym razem rozstrzygnięcie nie spodobało się mężczyźnie, który najwidoczniej mocno przywiązał się do Puszka. Cały czas twierdził, że kobieta podarowała mu kota, a sąd w ogóle nie brał tego pod uwagę. Ostatecznie sprawa trafiła aż przed oblicze Sądu Najwyższego. Ten stwierdził, że zgodnie ze szwajcarskim prawem, prawo własności kota przechodzi na nowego opiekuna po dwóch miesiącach. Wyjątkiem jest sytuacja, w której strony wyraźnie umawiają się inaczej. Teraz sprawa ma ponownie trafić do sądu kantonalnego, który ma kierować się wykładnią Sądu Najwyższego.