Puśćmy w słuchawce dźwięk wybieranego połączenia, zamiast tej nudnej ciszy podczas poszukiwania zasięgu. Przynajmniej klienci się nie zorientują, że nie mamy zasięgu i zwalą winę na kolegę, który nie odbiera telefonu. Z takiego założenia wyszedł amerykański oddział T-Mobile. Właśnie został ukarany 40 milionami dolarów kary.
Sieci komórkowe uwielbiają chwalić się swoim zasięgiem. W reklamach informują wszem i wobec, że niemal 100% powierzchni kraju jest objęte zasięgiem jej działania. Polska jest stosunkowo niewielkim krajem i łatwo jest ustawić nadajniki tak, aby praktycznie z każdego miejsca można było dzwonić i odbierać połączenia. Nieco inaczej sprawa wygląda w tak rozległym państwie, jakim są Stany Zjednoczone. Z jakiegoś powodu tamtejszy oddział T-Mobile postanowił nieco kolorować rzeczywistość i tylko udawać, że ma zasięg w niektórych miejscach.
To było bardzo proste do zrobienia. Wystarczyło w słuchawce puścić znany wszystkim dźwięk oczekiwania na odebranie połączenia, podczas gdy w rzeczywistości sieć nie miała w ogóle zasięgu. Dzięki takiemu sprytnemu zabiegowi łatwo można było zwalić winę za nieodebrane połączenie na kogoś, kto – naszym zdaniem – nie odebrał telefonu. Tymczasem adresat takiej rozmowy w ogóle nie dostawał informacji, że ktoś próbuje się z nim połączyć. Prawdziwym winowajcą była jednak sieć, która wcale nie miała zasięgu i połączenie od samego początku było niemożliwe do zrealizowania. Klienci jednak nie mieli o tym zielonego pojęcia, ponieważ byli wprowadzeni w błąd za pomocą dźwięku w słuchawce.
Amerykańskie T-Mobile puszczało fałszywy dźwięk nawiązywania połączenia, dzięki czemu zaoszczędziło miliony
Dziwne? Jest w tym jednak rodzaj pokrętnej logiki. Zniechęcony czekaniem rozmówca zwyczajnie rozłączał się, chcąc ponowić próbę za jakiś czas. Dzięki temu sieć nie musiała płacić opłat roamingowych za korzystanie z nadajników innych sieci, do których pechowy telefon jeszcze nie zdążył się połączyć. Zazwyczaj wystarczyło poczekać odrobinę dłużej na skuteczne nawiązanie połączenia. Chodziło o setki milionów połączeń rocznie. Co ciekawe, praktyka odtwarzania takich fałszywych dźwięków formalnie została zakazana w 2014 roku.
Klienci zwietrzyli podstęp na skutek coraz częstszych problemów z połączeniami i zaczęli składać skargi do amerykańskiego odpowiednika naszego Urzędu Komunikacji Elektronicznej, czyli Federalnej Komisji Łączności. Ta rozpoczęła swoje dochodzenie i szybko odkryła prawdziwe źródło problemów. Właśnie ogłoszono, że amerykański oddział T-Mobile przystało na propozycję ugody, żeby zakończyć postępowanie. Zapłaci teraz 40 milionów dolarów. Poszkodowanym klientom jednak nie przysługują żadne rekompensaty. Nasi amerykańscy czytelnicy powinni teraz sprawdzić jak rozwiązać umowę z t-mobile.