Darmowa pomoc prawna nie dość, że kosztuje podatników majątek, to jeszcze wcale nie spełnia założeń, jakie legły u podstaw projektu. Ale trwają prace nad ustawą, która spowoduje, że darmowa pomoc prawna będzie… gorsza.
W 2016 roku ruszył program nieodpłatnej pomocy prawnej dla osób, których nie stać na pomoc prawnika. W całym kraju utworzono 1524 punkty, w których niezamożni ludzie mogli, na etapie przedsądowym i w pewnej kategorii spraw, uzyskać poradę prawnika. W biurach mogli zostać zatrudnieni prawnicy, niektóre samorządy zdecydowały się zaś na outsourcing i wynajęły kancelarie prawne do obsługi takich biur. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, czy darmowa pomoc prawna sprawdziła się, czy Polacy z niej korzystają, no i czy pieniądze podatników (w końcu nie ma darmowych obiadów, ktoś finalnie musi za nie zapłacić) są dobrze wydatkowane. Wnioski? Dokładnie takie, jak pisaliśmy na Bezprawniku już dwa lata temu, zaraz po starcie programu. Nieodpłatna pomoc prawna już wtedy niedomagała.
Darmowa pomoc prawna: ani darmowa, ani pomocna, a niedługo również nie do końca prawna
Pieniądze podatników są wciąż w tym wypadku wyrzucane w błoto. Jak czytamy w komunikacie NIK:
Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w 2016 r. średni koszt jednej porady wyniósł ponad 202 zł. Na terenie powiatów objętych kontrolą, w 2016 r. i pierwszej połowie 2017 r. koszt ten wahał się od nieco ponad 100 zł w Kielcach do ponad 3 tys. 300 zł w powiecie grudziądzkim.
Tak, dobrze czytacie: darmowa (dla klienta) porada kosztowała podatników ponad trzy tysiące złotych, co jest stawką całkiem wysoką. Należy bowiem pamiętać, że chodzi wyłącznie o poradę, a nie np. o prowadzenie sprawy przed sądem. Średni koszt porady wyniósł 200 złotych.
Ale koszty to jedno, a skuteczność pomocy: to inna sprawa. A i z tym nie jest najlepiej. O tym, gdzie można znaleźć taki punkt, nie wie prawie nikt. Dlatego średnio w każdym punkcie udzielana jest jedna porada na… dzień. To efekt przede wszystkim braku odpowiedniej kampanii informacyjnej. Tymczasem Kielce robią to dobrze:
Tam w Internetowej Telewizji Kielce wyemitowano dwa programy o bezpłatnej pomocy. Dodatkowo opracowano 25 tys. broszur i przekazano je osobom korzystającym z klubów seniora, środowiskowych domów samopomocy, domów pomocy społecznej. To spowodowało, że w Kielcach udzielono najwięcej porad w skali kraju spośród jednostek objętych kontrolą.
Możliwe zatem, że do popularyzacji punktów nieodpłatnej pomocy prawnej i korzystania z nich zamiast pomocy znajomych czy wujka Google wystarczyłby sensowny marketing. Niestety, na to się nie zanosi. W parlamencie trwają bowiem prace nad nowelizacją ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej. Największą zmianą ma być to, że zamiast prawników porad udzielać mają ludzie bez wykształcenia, ale po 70-godzinnym kursie. Same porady mają zaś nabrać „obywatelskiego” charakteru i dotyczyć nie tylko spraw prawnych. Nie zmienia to faktu, że ludzie po kilkudziesięciogodzinnym kursie mają udzielać porad w sprawach zadłużenia, ZUS czy mieszkaniowych.
I pomyśleć, że tysiące młodych ludzi każdego roku zdają na aplikacje prawnicze, dobrze wiedząc, że nawet kilkuletnie studia to za mało. Posłowie uważają, że da się to nadrobić w 70 godzin. Jak to wpłynie na jakość świadczonych porad – nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.