Wydawać by się mogło, że w erze Ubera, miejskich rowerów czy skuterów, taksówkarze będą musieli walczyć o pozycję, oferując coraz lepsze usługi oraz walczyć o klienta. Dobre sobie – oszustwa taksówkarzy są ciągle na porządku dziennym. Przekonał się o tym jeden klient, który jak się wydaje, zachował spory rozsądek we współpracy z firmą taksówkarską. Ale to go nie uchroniło. Miał być kurs za 80 zł, był za 140.
O sprawie napisał użytkownik Wykopu TDK90. Z jego relacji wynika, że nie jest w w ciemię bity. Zanim zamówił taksówkę, dogadał się z firmą na konkretną stawkę – 80-90 zł. Całkiem sporo, bo kurs był z Lotniska Chopina na Dworzec Centralny. Jednak taksówkarz miał mieć ze sobą dwa foteliki dla dzieci.
Taksówkarz jednak zażądał nie 80, nie 90 zł, a… 140. Czemu? We wpisie Wykopowicz o tym nie wspomina. Postanowił jednak, że sprawę rozwiąże bezpośrednio z korporacją taksówkarską. Zażądał więc paragonu. I tu się robi ciekawie, bo taksówkarz paragonu nie wręczył, a zwyczajny świstek z kwotą 140 zł. Jak zauważa Wykopowicz, na świstku nie było niemal żadnych informacji, które powinny się tak znaleźć według wytycznych Ministerstwa Finansów.
Oszustwa taksówkarzy. „Korporacja mnie olała”
Zirytowany pasażer napisał do korporacji Sawa, pod szyldem której miała jechać taksówka. Napisał oficjalnego i całkiem uprzejmego maila z zapytaniem, czemu kurs był droższy i czemu nie dostał faktury. – Pozdrowiłem i zaznaczyłem, że jestem w stanie załatwić całą sprawę polubownie… „bez nerwów i szarpania” – opisuje.
Reakcja? Według relacji pasażera, nie było żadnej. Pozostaje pytanie, czy w ogóle powinna być – w końcu pasażer nie miał faktury na przejazd. Klient przyznaje, że działał w stresie i o fakturę nie bardzo było jak się wykłócać. – Na swoje usprawiedliwienie mam to, że po 3 godzinach snu, 6 godzinach podróży z dwójką małych dzieci, gdzie mamy jakieś 20 minut do odjazdu pociągu, człowiek nie do końca kontaktuje – pisze.
Czy Sawa powinna poczuć się wywołana do odpowiedzi? Tego do końca nie wiemy, na świstku nie ma nawet nazwy firmy. Warto jednak więc wykłócać się o faktury, żeby móc potem zareklamować usługę lub mieć konkretne dowody w ręku. Oczywiście łatwo o tym mówić, a gdy człowiek się spieszy, wygląda to inaczej…
Oszustwa taksówkarzy. Czemu w tej branży tak olewa się klienta?
W tej historii tym, co rzuca się w oczy, jest kompletne olewanie klienta. Jeśli relacja jest prawdziwa, to skandalicznie do sprawy podszedł zarówno taksówkarz, jak i korporacja. Oczywiście podobne przykłady można mnożyć. Niedawno pisaliśmy o dodatkowych opłatach za klimatyzację czy przewiezienie bagażu.
Jeszcze kilka lat temu można to było jakoś rozumieć – taksówkarze czuli się królami, bo nie mieli tak naprawdę konkurencji. Ale dzisiaj? Uber zdobywa rynek, wypożyczalnie rowerów miejskich są w niemal każdym dużym ośrodku, pojawiają się też skutery miejskie. Taksówkarze wylewają swoją złość na Ubera, ale ciągle nie potrafią zrozumieć, że aplikacja nie byłaby w Polsce tak popularna, gdyby po prostu traktowali klienta z szacunkiem.
Wiele branż miało w Polsce trudne początki w latach 90. Trzeba było się nauczyć nowych zasad i tego, że klient jest jest jednak wartością, bo zawsze może pójść gdzie indziej. Ciekawe, że akurat branża taksówkarska niewiele się zmieniła od tego czasu. Fakt, stare Mercedesy „beczki” są zastępowane coraz nowocześniejszymi pojazdami. Ale mentalność pracowników jakoś pozostaje w klimacie wczesnych lat 90.