Na przykładzie memów, które wcale nie będą „legalne”, wyjaśnię wam mój problem z ACTA 2

Gorące tematy Technologie Dołącz do dyskusji (170)
Na przykładzie memów, które wcale nie będą „legalne”, wyjaśnię wam mój problem z ACTA 2

My, internauci, zarówno jako odbiorcy końcowi, jak i internetowi twórcy, przegraliśmy z potężnym frontem medialnym, za którym stał wielki biznes, a nawet układy, jak choćby przehandlowywanie poparcia dla ACTA 2 w zamian za poparcie dla Nord Stream 2.

Przeczytałem sobie kilka publikacji portali Axel Springer Polska z analizami na temat ACTA 2, czyli dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Nie mam im wiele do zarzucenia, to dobre teksty. Przykładowo Pan Dariusz Ćwiklak z Newsweeka w miarę rzetelnie omawia założenia Artykułu 11 i Artykułu 13 (trzymajmy się dawnej numeracji, bo chyba nie ma złudzeń, że zmiana jej w ostatnim czasie ma za zadanie sprzyjać chaosowi komunikacyjnemu – zwłaszcza, że na zachodzie skrótowe określenie dyrektywy to nie „ACTA 2”, a właśnie „Article 13”).

Jednak fakt, iż relacjonuje sielankę dowodzi raczej krótkowzroczności. Na papierze wszystkie zmiany dokonywane przez PiS w sądownictwie też przecież były dokonywane dla poprawy pracy sądów, a jednak dziennikarze potrafili pozostawać krytycznymi. Puste okładki, rozsyłanie mylących infografik i gloryfikowanie dyrektywy to w moich oczach bardzo duży kryzys polskiego rynku medialnego, który w tym wypadku nie wybrał rzetelnego relacjonowania rzeczywistości, tylko dramatyczną walkę o własne interesy kosztem stanu wiedzy czytelników.

ACTA 2 to sztuka krótkowzroczności jej zwolenników

Moje problemy z dyrektywą streszczę dziś na bazie memów, gdyż to chyba najprostsze i najbardziej jednopłaszczyznowe zagadnienie. Natomiast zapewniam – podobne wnioski, wątpliwości i obawy mam w odniesieniu do prawie każdego elementu Artykułu 11 i Artykułu 13.

„Dla internauty nic się nie zmieni, a memy dalej będą legalne” to oczywiście kłamstwo wynikające ze złej woli, albo z niewiedzy, a najpewniej z nieumiejętności patrzenia na dyrektywę i internet w szerszej perspektywie. Musicie bowiem wiedzieć, że memy są co do zasady od zawsze nielegalne.

Czym jest mem?

Czym jest mem? Co do zasady korzystamy z niego w dwojakiej formie. Pierwotna forma stworzenia mema stanowi opracowanie utworu, do którego rozpowszechnienia autor mema potrzebuje zgody posiadacza praw do oryginału zdjęcia. Nie oszukujmy się, to prawie nigdy nie ma miejsca. Można też zastanawiać się czy mem nie powinien być zakwalifikowany jako forma stosowania prawa cytatu (dodatkowo nowelizowanego pod kątem memów w 2015 r.).

Jednak zarówno na gruncie koncepcji opracowania, jak i na gruncie prawa cytatu, ustawa zawsze nakłada na twórców memów obowiązek wskazania albo nazwiska twórcy i oryginalnego tytułu, albo nazwiska twórcy i źródła pochodzenia. Przyjmijmy więc, że nienaruszający prawa autorskiego mem wygląda tak (zakładam, że autor najpierw podpisał twórców zdjęcia, a potem ja cytując podpisuję autora mema).

Widzieliście kiedyś takiego mema? No właśnie, ja też nie.

Memy będą legalne, ale już ich nie będzie

Co z tego, że dyrektywa tworzy wyłączenia dla memów, jeżeli te wyłączenia wymagałyby albo gruntownej przebudowy już istniejących ustaw o prawie autorskim z chyba już nieuniknionym i autentycznym wprowadzeniem słowa „mem” do ustawy (co z kolei prowadzi do kolejnej mojej uwagi, że zabawnie to dopiero będzie jak politycy będą musieli wdrożyć dyrektywę wedle własnej koncepcji), czy też raczej doprowadzi to do statusu, w którym mem może i definicyjnie będzie legalny, ale legalnych memów nikt nie będzie tworzył, a nielegalnych nikt nie będzie chciał go dystrybuować.

Adresatem ACTA 2, o co zresztą toczyła się walka do samego końca, jest YouTube, Vimeo, Facebook, Twitter, ale też CDA.pl (to akurat jedyne szczęście w nieszczęściu), 9Gag, Kwejk, Wykop, a nawet Bezprawnik (i nasz system komentarzy, a więc aspekt społecznościowy). Biorąc pod uwagę, że dyrektywa nakłada na przedsiębiorców odpowiedzialność za naruszenie prawa autorskiego, jestem bardzo sceptyczny wobec zapewnienia o tym, że memy „będą legalne”, ponieważ w świetle najbardziej prawdopodobnego ujęcia dyrektywy w prawie, wydawcy będą bali się je publikować.

Jedno jest pewne – memy już dziś nie są dystrybuowane legalnie i w tym aspekcie dyrektywa spełni swoją rolę prawnoautorskiej policji. Dotąd jednak nie słyszałem o przypadkach masowej odpowiedzialności za naruszenie praw autorskich przez mema. Wydawca serwisu internetowego typu 9Gag być może jednak nie odważy się, w odróżnieniu od jego użytkowników, przejmować na siebie odpowiedzialności za czasem setki niepodpisanych memów/potencjalnych roszczeń dziennie. W tym sensie mówienie o legalnych memach to w najlepszym wypadku okłamywanie opinii społecznej. Moim zdaniem to przede wszystkim jednak pokaz krótkowzroczności w ocenie skutków dyrektywy. A takich będzie lub przynajmniej może być znacznie więcej.