Makro – po Leroy Merlin i Auchan – może być kolejnym celem bojkotu konsumenckiego

Społeczeństwo Zakupy Dołącz do dyskusji (1)
Makro – po Leroy Merlin i Auchan – może być kolejnym celem bojkotu konsumenckiego

Wygląda na to, że ruch o nazwie Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin wcale nie zamierza odpuścić firmom ostentacyjnie działającym w Rosji. Nie chodzi jedynie o marki należące do holdingu rodziny Mulliez. Przedstawiciele grupy wskazują bowiem, że na liście wstydu uniwersytetu Yale znajduje się chociażby właściciel Makro.

Jeżeli znana zachodnia marka otwarcie stawia na Rosję, to na polskim rynku nie masz już czego szukać

Najłatwiej jest dzisiaj podpaść Polakom jawnie prezentując prorosyjskie postawy. Nie ma w tym nic dziwnego. Z oczywistym sprzeciwem wobec barbarzyńskiej inwazji na Ukrainę i popełnianych przez żołdactwo Kremla licznych zbrodni dodatkowo współgrają wciąż żywe w naszym narodzie animozje. Pomimo tego pewnym zaskoczeniem była skuteczność, jaką wykazał się bojkot Auchan, Leroy Merlin i innych firm wciąż prowadzących w Rosji interesy. Najpierw dane PKO BP, a później dane z aplikacji Pan Paragon, jasno pokazują, że firmom tym zauważalnie spadły obroty.

Owszem, w innych częściach Europy takie firmy również spotykają się z niechęcią części konsumentów. Jednak w Polsce możemy mówić o zupełnie innej skali zjawiska. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że marki należące do holdingu rodziny Mulliez postawę swoich właścicieli będą na polskim rynku odpracowywać latami. O ile oczywiście zdołają się na nim w dłuższej perspektywie utrzymać. Poszczególne grzeszki i ciągłe wsparcie finansowe dla rosyjskiej agresji przypominają Polakom zarówno media, jak i grupy aktywistów.

Przykładem może być tutaj grupa Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin. Jak podają Wiadomości Handlowe, ruch w najbliższym czasie planuje serię protestów pod sklepami sieci Auchan. Nie oznacza to jednak, że nie zauważają także innych zagranicznych koncernów znajdujących się na słynnej liście wstydu amerykańskiego uniwersytetu Yale. W rozmowie z portalem przedstawiciele grupy wskazują chociażby na właścicieli sieci Makro, koncern Metro Group.

Interesują nas też inne sieci, a także polskie firmy działające w Rosji. To szczególny obowiązek Polaków, żeby mówić o polskich wspólnikach Putina. W ostatni weekend odbyło się 15 protestów, to rośnie coraz bardziej dynamicznie. Codziennie dostaję jakieś zgłoszenia, ludzie dopytują, jak mogą się przyłączyć

Bojkot Leroy Merlin i Auchan rozleje się na inne sieci? Przecież od samego początku obejmował także inne firmy

Czy to możliwe, że bojkot Leroy Merlin rozszerzy się jeszcze bardziej? Wszystko na to wskazuje. Nie chodzi nawet o sam Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin i innych aktywistów. Ci robią co mogą, by uświadomić szerszej grupie konsumentów, że takie a takie firmy wciąż robią interesy w Rosji. Resztę właściwie robią naturalne odruchy głęboko tkwiące w naszym społeczeństwie.

Najlepszym przykładem może być chociażby Nestle. Ten globalny koncern ostatecznie ugiął się pod presją i zdecydował się częściowo zawiesić swoją działalność w Rosji. Wcześniej jednak Polacy byli gotowi niemalże z dnia na dzień porzucić uwielbiany wcześniej Majonez Dekoracyjny. Wszystko dlatego, że produkują go Winiary, które należą do Nestle. Sam majonez i jego polski producent z Rosją i wojną w Ukrainie nic wspólnego nie mają. A jednak sam cień podejrzenia przekładał się na realne straty – jeśli nie wyrażone w pieniądzu, to przynajmniej wizerunkowe.

Nawet przyzwoite działania pracowników polskich oddziałów poszczególnych firm niewiele pomagają. Z niezwykle silnymi emocjami trudno walczyć za pomocą argumentów. Zwłaszcza, jeśli te są racjonalne tylko na pozór. Poszczególne firmy starają się jednak bronić troską o swoich pracowników zatrudnionych w Rosji. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że dla wielu z nich rosyjski rynek jest po prostu ważniejszy, niż polski. Przykładem mogą być właśnie Leroy Merlin i Auchan, które w Polsce regularnie unikają płacenia podatku CIT, podczas gdy w Federacji Rosyjskiej sumiennie odprowadzają niemałe kwoty do budżetu Kremla.

Dlatego wydaje się, że jeśli jakaś zagraniczna firma wybiera Rosję, to na dłuższą metę nie ma w Polsce czego szukać. Nawet najsprawniejszy marketing nie jest w stanie wymazać z pamięci konsumentów skojarzenia nazwy danej marki z wojennymi okropnościami i trzymaniem z agresorem, autentycznie znienawidzonym przez większość społeczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza tych branż, w których Polacy mają szeroki wybór. Sieci sklepów nad Wisłą jest przecież dużo. Za jedną czy dwoma nikt płakał nie będzie.