Na przełomie ostatnich kilku tygodni dużo się dzieje w temacie tzw. copyright trollingu. Oprócz nowej fali pism związanych z udostępnianiem filmu Wkręceni 2, istnieją pewne niedomknięte sprawy sprzed lat.
Dla tych wszystkich, którzy dawno temu dostali pisma wzywające do zapłaty jakiejś kwoty w ramach ugody za udostępnianie filmów w Internecie, oraz dla tych, którzy niedawno otrzymali podobne, ta sprawa może być interesująca. W sądach dyscyplinarnych trwają obecnie postępowania przeciwko prawnikom i radcom prawnym, którzy brali udział w działaniach tego typu.
Mowa o radcy prawnym Magdalenie B. oraz adwokacie Arturze G-B. Oboje w latach 2014-2015 byli raczej kojarzeni, nie jako przedstawiciele zawodu zaufania publicznego, a raczej jako osoby, które reprezentowały podmioty rzekomo dbające o swoje prawa autorskie. Rzesze polaków otrzymało pisma z wezwaniami do zapłaty kwoty ugody za rozpowszechnianie utworów w internecie, lecz owe pisma z podpisami naszych bohaterów, nie do końca odpowiadały ówczesnemu stanowi prawnemu. Dlatego też, posypały się skargi.
Kiedyś Lex Superior, dzisiaj Wkręceni 2?
W latach 2015 działała spółka z o.o., o nazwie Kancelaria Lex Superior, która w sposób „rozległy” działała na polu walki z piractwem w Internecie. Kancelaria ta wysyłała pisma z żądaniami do zapłaty kilkuset złotych w ramach ugody za udostępnianie filmów w Internecie. Kwota nie była aż tak duża, jak w przypadku filmu Wkręceni 2, ale za to nadrabiano skalą. Przypuszcza się, że liczba wysłanych pism oscylowała w okolicach 50 tysięcy. W pewnym momencie do pism było dołączane pełnomocnictwo radcy prawnego Magdaleny B., które to jeszcze bardziej uprawdopodobniało „legalność” takich działań. Problem w całej historii z firmą Lex Superior polegał na tym, że powoływano się na postępowanie prokuratorskie, które było prawomocnie umorzone. W pismach sygnowanych przez radcę prawnego Magdalenę B. było wspomniane o postępowaniu prokuratorskim o sygnaturze 1 Ds. 1180/40, lecz nie było podane, jaka dokładnie prokuratura prowadziła to dochodzenie. Niemniej jednak, sama sygnatura dochodzenia była identyczna, jak dochodzenie prokuratury w Olsztynie o sygnaturze 1 Ds. 1180/40, które dotyczyło nielegalnego rozpowszechniania utworów w Internecie, a „dowodami” w tej sprawie były adresy IP. W pismach nie było wspomniane, że dochodzenie zostało prawomocnie umorzone.
Pisma podpisane przez radcę prawnego Magdalenę B. przez niektóre osoby zostały uznane, jako wprowadzające w błąd. Może nawet wprowadzające w błąd to za mało powiedziane. Te pisma sugerowały, że poniesienie odpowiedzialności przez właściciela łącza było nieuniknione. Znajdowała się tam także dziwaczna wzmianka o „byciu pomocnym”. Wszystko te „nieścisłości” spowodowały, że na tej podstawie zostały wniesione skargi na radcę. Jak widać, odniosło to skutek, gdyż wszystkie osoby, które złożyły skargi na radcę prawnego otrzymali niedawno zawiadomienia:
Okręgowy Sąd Dyscyplinarny Okręgowej Izby Radców Prawnych w Gdańsku zawiadamia, że rozprawa w sprawie dyscyplinarnej dotyczącej radcy prawnego Magdaleny B. odbędzie się 16.02.2018 r., godzina 11:00 w siedzibie Sądu Dyscyplinarnego tj. w Ośrodku Szkoleniowym OIRP w Gdańsku przy ul. Czajkowskiego 3. Obecność nieobowiązkowa
Artur G-B – film „Drogówka”
Kolejną osobą trudniącą się masową walką z piratami jest adwokat Artur G-B. Swego czasu masa osób w Polsce otrzymywała pisma od Pana Adwokata, które wzywały do zapłaty 470,00 zł w ramach ugody za udostępnianie filmu Drogówka. Właściwie to w cały „ugodowy proceder” było zamieszanych dwóch prawników. Początkowo pisma były wysyłane przez kancelarię adwokat Anny Ł. W ówczesnej konfiguracji Artur G-B występował jako nieformalny rzecznik Pani Adwokat. Niestety, rolę się odwróciły, gdyż adwokat Anna Ł została objęta dochodzeniem dyscyplinarnym i zarzuciła masowe wysyłanie pism do internautów. Pałeczkę przejął G-B, który kontynuował ogólnopolską walkę z piractwem w sieci.
Do czasu, aż sam adwokat nie został objęty postępowaniem dyscyplinarnym przed Okręgową Radą Adwokacką w Warszawie. Obecnie postępowanie jest w toku i jeszcze się nie zakończyło. W tej sprawie odbyło się już 7 rozpraw przed Sądem Dyscyplinarnym Izby Adwokackiej w Warszawie. Aż siedem! Dodatkowo, większość świadków została przesłuchana. A do przesłuchania było około 80 osób. Kolejny termin zostanie wyznaczony z urzędu, prawdopodobnie na przełomie lutego/marca 2018 roku.
Tłem postępowania dyscyplinarnego wobec Artura G-B były zapisy pism, w których adresat dowiadywał się, że Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie prowadzi postępowanie karne w sprawie podejrzenia popełnienia m.in. przez Pana/Panią przestępstwa. Sęk w tym, że ówcześnie prokuratura nikomu zarzutów nie postawiła, a postępowanie było w fazie in rem – czyli w sprawie. Tak sformułowane pisma nie tylko wprowadzały niezdrową nerwowość wśród osób, które je otrzymały, ale w opinii wielu po prostu wprowadzały w błąd. Dlatego też złożono liczne skargi na adwokata, a sprawa jest w toku.
Dostałeś pismo od adwokata-trolla? Masz prawo do skargi
Wszystkie te pisma miały swoje podstawy. Fundamenty. Polegały one na zaniesieniu adresów IP zebranych od klientów sieci torrent do prokuratury. Prokuratury na podstawie tych adresów IP ustalały dane teleadresowe właścicieli łącz internetowych, a firmy, mając ustawowo zagwarantowany wgląd do akt sprawy (na podstawie statusu pokrzywdzonego), wyciągały adresy i rozsyłały pisma w sprawie ugód.
Same pisma były tak skonstruowane, aby jak najmocniej nastraszyć potencjalnego adresata, aby ten szybko zapłacił kwotę ugody. Pewnie wielu zapłaciło, aby mieć tzw. święty spokój. Z drugiej strony, treść pism była pełna niedomówień i niedopowiedzeń, np. często nie informowano, że powoływano się na prawomocnie umorzone postępowanie prokuratorskie. Z czasem okazywało się, że tych nieścisłości było o wiele więcej, a to dawało jeszcze więcej podstaw do wniesienia skargi.
Niemniej jednak, z „ugodowo-prawno-autorskiej” działalności postanowiło skorzystać kilkoro adwokatów i radców prawnych. Nie wiem, czy dla samej idei walki z piractwem, ale raczej podejrzewam, że dla zarobku. Prawdę mówiąc, dla bohaterów tego artykułu, skończyło się to nieciekawie. Czyli postępowaniami przed sądami dyscyplinarnymi. Z czasem okazało się, że polskie instytucje wymiaru sprawiedliwości odrzucają koncepcję samego adresu IP jako twardego dowodu rozpowszechniania utworu w Internecie. W obecnym rozumowaniu, adres IP jest tylko i wyłącznie poszlaką, która nie wskazuje na daną, konkretną osobę, która rzekomo popełniła przestępstwo rozpowszechniania bez uprawnienia danego utworu.
Dlatego też, jeżeli ktoś dostał pismo z kancelarii adwokackiej, która wzywa do uiszczenia opłaty w ramach ugody za nielegalne rozpowszechnianie utworu w Internecie, a podstawą tego pisma jest adres IP oraz, że było prowadzone postępowanie prokuratorskie, bez informacji o jego umorzeniu i taka osoba uważa, że została wprowadzona w błąd, to ma prawo do wniesienia skargi na adwokata do Okręgowej Rady Adwokackiej.