Czy czas na sny o elektronicznych prawnikach?

Gorące tematy Technologie Dołącz do dyskusji (127)
Czy czas na sny o elektronicznych prawnikach?

Czy XXI wiek będzie ostatnim, w którym prawnik będzie kojarzony z togą i papierowym kodeksem? Czy usługi prawne będą świadczone przez wirtualne boty oparte na zaawansowanej sztucznej inteligencji? Wzrastająca ilość i stopień skomplikowania prawa powodują, że prawnicy w coraz większym stopniu wykorzystują nowoczesne technologie w codziennej pracy. Tymczasem, na horyzoncie pojawił się pierwszy „elektroniczny prawnik”: oparta na superkomputerze IBM Watson aplikacja ROSS. Czy prawnicy powinni się zacząć bać, a ich klienci cieszyć (lub odwrotnie)? 

W zeszłym roku polskie państwo pobiło kolejny rekord: nowe ustawy i rozporządzenia przekroczyły ilość 28 800 stron maszynopisu, czyli 60 ryz papieru formatu A4. A nie wliczamy do tego aktów prawa miejscowego (uchwalanego przez instytucje samorządowe) i europejskiego, urzędowych interpretacji i sądowych orzeczeń. Jak obliczyła firma Grant Thornton w ramach projektu „Barometr stabilności otoczenia prawnego w Polsce”, na samo zapoznanie się z obowiązującym prawem trzeba by poświęcić 4 godziny dziennie. Dla porównania, Szwedzi są w tej konkurencji blisko 60-krotnie mniej wydajni.

Ale wzrastająca ilość norm prawnych to zjawisko występujące nie tylko w Polsce. Z jednej strony powoduje to wzrost zapotrzebowania na usługi świadczone przez prawników. Z drugiej – sami prawnicy poświęcają coraz więcej czasu nie na faktyczne prowadzenie spraw swoich klientów, ale na analizę prawa (legal research). Nawet wyliczono, ile ta analiza zajmuje: 31-35% czasu pracy prawnika. Z pomocą w tej żmudnej robocie przychodzą od wielu lat komputerowe systemy informacji prawnej – obecnie chyba nie ma prawnika, który byłby w stanie wyobrazić swoją pracę bez programów takich jak LEX czy Legalis.

Programy te są właściwie niezbędne w codziennej pracy prawnika. Zawierają teksty aktów prawnych i orzeczeń, a często także naukowe opracowania i komentarze. Całość jest powiązana hiperłączami. A, systemy te oferują też wyszukiwarkę. I… to właściwie tyle. Prawidłowa interpretacja (wykładnia) odnalezionych przepisów, a także skuteczność riserczu zależą już od zdolności poszukiwacza. A to oznacza, że wiekowy model pracy prawnika, polegający na analizie stanu faktycznego i prawnego, a następnie podstawienie jednego do drugiego (fachowo nazywamy to subsumpcją) nie uległ zmianie. Co najwyżej opasłe tomy kodeksów stanowią jedynie ozdobę gabinetu, a faktyczna praca ma miejsce gdzieś między oczami, klawiaturą a ekranem komputerowego monitora.

Tymczasem, już w latach 70-tych powstała teoretyczna koncepcja systemów komputerowych, które nie byłyby bezmyślnym narzędziem, ale inteligentnym asystentem prawnika. W 1971 r. Jerzy Wróblewski w „Państwie i Prawie” opublikował referat „Informatyka prawnicza – możliwości zastosowania cybernetyki”. Już wtedy prof. Wróblewski zwrócił uwagę, że narzędzia informatyczne mają ogromny potencjał w branży prawniczej. W końcu – jakby nie patrzeć – jedno i drugie jest oparte na algorytmach. Jerzy Wróblewski zaproponował nawet koncepcję komputerowego sędziego, który na podstawie odpowiednich danych wejściowych wydawałby wyrok. Tymczasem, po 45 latach, sztuczna inteligencja sprowadzi się – w najlepszym wypadku – do możliwości powiedzenia: „Siri, zadzwoń do mamy”.

Ale na horyzoncie pojawia się widmo cyfrowej rewolucji w branży prawniczej. Kanadyjski start-up ROSS Intelligence stworzył aplikację, która umożliwia na zadanie pytania w języku naturalnym, a nie – jak w tradycyjnych systemach – opartym na słowach kluczowych. Za techniczną część przedsięwzięcia odpowiada IBM i jego superkomputer Watson. Choć słowo „superkomputer” jest trochę nie na miejscu, nie jest to bowiem jedno, duże urządzenie, a „kognitywny system komputerowy”. Kognitywność Watsona wynika z faktu, że potrafi on się uczyć na podstawie wgranych do niego danych. I tak też zrobili twórcy ROSS – wgrali teksty aktów prawnych, dzięki czemu program nauczył się, na początek, amerykańskiego prawa upadłościowego. A raczej – wciąż się uczy, bo, jak obiecują twórcy projektu oraz przedstawiciele IBM, z każdym zapytaniem ROSS uczy się udzielać poprawniejszych odpowiedzi.

Czy prawnicy powinni czuć się zagrożeni? Twórcy ROSS twierdzą, że ma on raczej wspierać prawników, niż ich zastępować. W wypowiedzi dla The Atlantic John Gordon z IBM opisuje to w ten sposób: „System ma pomóc przebrnąć przez wszystkie istniejące dane i wybrać te istotne w celu podjęcia dobrej decyzji”. Czy tak faktycznie będzie, przekonamy się już niedługo. ROSS, choć wciąż się uczy, został właśnie „zatrudniony” przez kancelarię prawną Baker & Hostetler. Oficjalnie ma poprawić jakość świadczonych usług, choć pewnie gdzieś tam w tle przewija się kwestia optymalizacji kosztów (coraz więcej amerykańskich kancelarii prawnych dokonuje outsourcingu części zadań np. do Indii). Bot prawnikiem? Witamy w przyszłości.