Nigdy bym nie uwierzyła, że zabraknie nam węgla. W ostrzeżenia przed brakiem wody w Polsce już nie wątpię

Państwo Środowisko Dołącz do dyskusji
Nigdy bym nie uwierzyła, że zabraknie nam węgla. W ostrzeżenia przed brakiem wody w Polsce już nie wątpię

Starsi pewnie pamiętają wyłączenia wody. Łapanie jej do wanien i kąpiele po nocach, gdy się pojawiła. Młodszym mogą przypomnieć to rodzice. Niestety to może wrócić. Czy w Polsce może zabraknąć wody?

Czy w Polsce może zabraknąć wody?

Mycie rąk wodą z mydłem jest luksusem niedostępnym dla prawie jednej trzeciej ludzkości. Według prognoz WHO do 2030 roku ok. 1,6 mld ludzi będzie pozbawionych dostępu do wody pitnej. Najmniej ten problem odczuwany jest w Ameryce Północnej i Europie. Ale jeśli przyjrzymy się bliżej konkretnym krajom na naszym kontynencie, to Polska wypada źle.

„Pod kątem źródeł czystej wody Polska jest w Europie na czwartym miejscu od końca, więc w naszym kraju sytuacja jest jeszcze gorsza niż w innych. Na pewno musimy jako mieszkańcy wywierać wpływ na wszystkie instytucje, żeby wprowadzały zasady oszczędzania wody i dbały o zasoby wody w Polsce. W tej chwili określa się, że około 60 proc. Polski leży w obszarach z niedoborem wody. Nie jest tak, że tej wody nie ma, ale mogą występować niedobory”, cytuje Rafała Bontera, prezesa Xylem Water Solutions Polska, Portal Komunalny.

Mamy deficyt

Na stronach rządowych znajdziemy informację, że nasz kraj zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem zasobów wodnych. Należymy do grupy państw zagrożonych deficytem wody. Najlepiej widać to w liczbach. Na Polaka przypada średnio 1600 m3 wody na rok. W trakcie suszy wskaźnik spada nawet do 1000 m3. Podczas, gdy średnia europejska to 4500 m3.

W zbiornikach retencyjnych magazynujemy tylko ok. 4 mld m3. To 6,5 proc. objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Dla porównania ten wskaźnik dla Hiszpanii wynosi 40 proc. Można powiedzieć, że woda przepływa przez Polskę, jak przez sito. Nie umiemy jej zatrzymać i szybko trafia do rzek, a stamtąd do morza. Trzeba też powiedzieć, że przez lata zrobiliśmy bardzo wiele, by tak właśnie się działo. Prostowaliśmy koryta rzek. Osuszaliśmy łąki, kostkowali i betonowali na potęgę.

O problemie z wodą rozmawiali uczestnicy konferencji PRECOP27.

„Kiedyś wydawało się, że rzeki są stabilnym źródłem wody pitnej, ze względu na jej ilość. Okazuje się niestety, ze niżówki (czasowe obniżenie stanu wody) powodują ogromny problem ilościowy, a co za tym idzie, także jakościowy” mówi Portalowi Samorządowemu Klara Ramm z Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. Z przeprowadzonej przez Izbę ankiety wynika, że największy problem z wodą zgłaszają spółki wodno-kanalizacyjne w Wielkopolsce, Małopolsce i na Podkarpaciu.

Jak w szambie

Do problemów z wodą swój wkład mają ścieki. Wiele z nich przez nieszczelne zbiorniki ląduje prosto do wód, do których trafić nigdy nie powinny. Miasta się rozbudowują. Przybywa sieci wodociągowej, ale kanalizacyjnej już niekoniecznie. A wielu właścicieli domków wybiera w takich miejscach najtańszy sposób gospodarowania ściekami czyli szambo.

Faktu, że woda staje coraz cenniejszym towarem najlepiej dowodzi, że jest dziś takim samym instrumentem dla inwestorów, jak złoto, ropa czy akcje. Na Wall Street zauważyli, że bez wody nie da się żyć. A jest jej coraz mniej, podczas gdy ludzi do wykarmienia i napojenia coraz więcej. Można w nią zainwestować poprzez, na przykład, fundusze ETF (exchange-traded funds). A co zrobić, by mieć ją nie tylko w formie zapisu na papierze? Oszczędzać (na razie gminy ograniczają się do wydawania wytycznych, regulujących korzystanie z wody podczas suszy). Zatrzymywać nie 6,5 proc. odpływających wód (program Moja woda), ale przynajmniej 15 proc. bo na tyle pozwalają nam warunki geograficzne. Wreszcie uruchomić na znaczącą skalę recykling wody. Oczyszczać ją i powtórnie wykorzystywać. Byle szybko się za to zabrać, bo już jesteśmy spóźnieni. Żeby ze źródłami wody nie było, jak ze źródłami energii.