Przestałem już liczyć zaproszenia z prawicowych mediów po mojej krytyce „ACTA 2”. Ale polski rząd wykorzystuje ten temat instrumentalnie

Państwo Technologie Dołącz do dyskusji (205)
Przestałem już liczyć zaproszenia z prawicowych mediów po mojej krytyce „ACTA 2”. Ale polski rząd wykorzystuje ten temat instrumentalnie

Wspominałem już na Bezprawniku, że tzw. „ACTA 2” w debacie publicznej jest festiwalem sloganów. Muzycy powtarzają zasłyszane regułki, Wykopowicze powtarzają zasłyszane regułki, politycy PO powtarzają zasłyszane regułki, politycy PiS powtarzają zasłyszane regułki. 

Rzadko kiedy ktoś z nich mówi na temat dyrektywy kompletną nieprawdę. Najczęściej jednak jest to przerzucanie się frazesami – jednym, wyrwanym z kontekstu hasłem, które wpada w ucho. I o którym nie można z pełnym przekonaniem powiedzieć „bzdura!”.

Cała debata o tzw. „ACTA 2” w Polsce sprowadza się do festiwalu kilkunastu mikroprawd, które następnie składają się w jedno, gigantyczne kłamstwo

Nie chodzi tutaj wcale o twórców, którzy już dziś są w pełni chronieni przez prawo autorskie. Nie chodzi tutaj o dziennikarzy i ich ciężką pracę. Chodzi o duże pieniądze i pojedynek wydawców z Google, od którego uzależnili się od tego ostatniego reklamowo – i chcą renegocjować warunki przy użyciu Brukseli. Cała reszta to tylko otoczka, by Artykuł 11 nie wyglądał zbyt ostentacyjnie. Nie będę się jednak powtarzał – o wszystkim na Bezprawniku już pisałem.

A kiedy Prawo i Sprawiedliwość w Parlamencie Europejskim sprzeciwiło się „ACTA 2” szybko wyrosłem na głos warty uwagi na prawicy. Wprawdzie jeszcze tego samego dnia komentowałem sprawę dla TVN 24, ale potem zaczęły się pojawiać telefony, sms-y, zaproszenia od licznych mediów prawicowych. Okazało się bowiem, że fantastycznie wpisałem się w linię rządową i pewnie mógłbym coś ciekawego na temat całego zamieszania powiedzieć.

Nie chcę schlebiać rządowi ws. „ACTA 2”

Paradoksem całej tej sytuacji jest to, że i ja jestem przeciwnikiem „ACTA 2”, i przeciwnikiem jest Prawo i Sprawiedliwość. A jednak mam takie silne poczucie, że sprzeciwiamy się z zupełnie odmiennych powodów. Moje opory budzą silne pobudki moralno-ideologiczne oraz analiza bieżących mechanizmów na rynku internetowych mediów. Kiedy czytam wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, znów widzę krytykowane we wstępie slogany.

Premier Mateusz Morawiecki mówi o obronie wolności internetu, że opozycja chciała zamknąć usta w internecie (slogan). Przypominam, że mówi to premier z partii, która od 2015 roku przegłosowała m.in. tak zwaną ustawę inwigilacyjną oraz wprowadziła aktywnie uzupełniany rejestr stron zakazanych, a na dodatek cały czas pojawiają się (na szczęście póki co aktywnie dementowane) nowe koncepcje rozwijania tej inicjatywy, nie tylko o hazard.

Gdyby rząd był równie racjonalny i skuteczny administracyjnie, co jest skuteczny politycznie – mielibyśmy naprawdę fajne państwo. Mam bowiem takie przekonanie, a nawet pewność, że politycy PiS zupełnie instrumentalnie rozgrywają temat „ACTA 2”, nie mając w tej materii absolutnie nic do stracenia. Pod pretekstem sloganów o cenzurze internetu, budzą w społeczeństwie poczucie nieufności do organów Unii Europejskiej, które niestety w uzasadniony sposób ganią Polskę za sposób w jaki dokonywana jest w naszym kraju tzw. „reforma sądownictwa”, czyli – krótko mówiąc – zastępowanie sędziów, sędziami partyjnymi.

I ja czegoś takiego krytyką „ACTA 2” nie będę firmować.