Jamniki mogą być częstszymi sprawcami pogryzień niż psy ras niebezpiecznych. To samo dotyczy yorków czy labradorów

Codzienne Na wesoło Dołącz do dyskusji
Jamniki mogą być częstszymi sprawcami pogryzień niż psy ras niebezpiecznych. To samo dotyczy yorków czy labradorów

Jakie są najgroźniejsze psy w Polsce? Kilka lat temu ukazał się artykuł naukowy dotyczący m.in. liczby pogryzień z podziałem na poszczególne rasy psów. Pewne pozycje mocno zaskakują.

Niebezpieczne rasy psów

Mamy w Polsce rejestr ras niebezpiecznych. Jest to spis prowadzony przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, który klasyfikuje wszystkie niebezpieczne rasy psów i nakłada na ich właścicieli obowiązek uzyskania wcześniejszego zezwolenia na ich posiadanie. Za rasy agresywne uznawane są: amerykański pitbull terrier, pies z Majorki (Perro de Presa Mallorquin), buldog amerykański, dog argentyński, pies kanaryjski (Perro de Presa Canario), tosa inu, rottweiler, akbash dog, anatolian karabash, moskiewski stróżujący, owczarek kaukaski. Tyle w teorii, rzeczywistość rządzi się innymi zasadami. Przynajmniej według raportu, który został umieszczony w pewnym artykule naukowym.

Artykuł z 2012 roku sięga do statystyk publikowanych przez Powiatowego Inspektora Weterynarii w Pruszkowie z lat 2009 – 2012, które zbierają wszystkie mające miejsce w powiecie pokąsania przez psy z podziałem na rasy. Jak się okazuje, co do niektórych możemy się mocno zdziwić, a czasami nawet uśmiechnąć pod nosem.

Jamnik też może być postrachem osiedla

Jedną z ras, która zajmuje podium w tym zestawieniu, jest jamnik. Psy tej rasy były trzecimi co do częstotliwości sprawcami pokąsań, zaraz za mieszańcami i owczarkami niemieckimi. Te małe i zajadłe „parówki” na końcówce lat dwutysięcznych siały postrach w Pruszkowie i okolicach, choć mogłoby się wydawać, że popularność tej rasy mocno w tamtym czasie osłabła. Niestety nie udało mi się dotrzeć do żadnych współczesnych statystyk. Nie wiadomo więc, jak sprawują się jamniki obecnie. Z całą pewnością w ostatnich latach ich popularność mocno wzrosła. Przynajmniej w przestrzeni social mediów oraz popkultury.

Ciekawą kwestią pokazaną przez statystyki jest również fakt, że jedynie dwie z ras umieszczonych przez Ministerstwo w rejestrze były odnotowanym sprawcą pogryzień. Mowa o amerykańskim pitbullu terierze i rottweilerze. W ciągu czterech lat ujętych przez statystyki były one sprawcami w sumie dwóch pogryzień. Większą „aktywnością” wykazał się bernardyn, siberian husky, labrador retriever, wyżeł niemiecki, yorkshire terier, golden retriever, które zajęły kolejno od 4 do 9 miejsca w zestawieniu.

Czy takie statystyki powinny zmienić nasze nastawienie do psów i poszczególnych ras? Zdecydowanie nie. Na tego typu zajścia składa się przede wszystkim popularność danej rasy, im większa, tym większe prawdopodobieństwo zdarzenia z ich udziałem. Rasy uznawane za agresywne są w końcu obłożone licznymi ograniczeniami prawnymi. Ich hodowla wymaga zdecydowanie większej świadomości, stąd trudno się dziwić, że nie są to psy, które często spotkamy na ulicy. Do tego o wiele łatwiej zostać opiekunem małego psa, jakim jest jamnik czy yorkshire terier. Składają się na to zarówno koszty, jak i warunki, jakimi dysponujemy. Nie ma się również co oszukiwać, że wobec mniejszych psów jesteśmy bardziej pobłażliwi. Nawet widząc je na ulicy, dajemy im większy kredyt zaufania.