Za inflację odpowiada teraz nie Putin, wojna czy PiS, ale jednak chciwość sprzedawców windujących marże

Finanse Gospodarka Zagranica Dołącz do dyskusji
Za inflację odpowiada teraz nie Putin, wojna czy PiS, ale jednak chciwość sprzedawców windujących marże

Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazał na przyczyny inflacji w strefie euro w ciągu ostatnich dwóch lat. Potwierdził tezę marżowo-cenową. Innymi słowy: za drożyznę w zachodniej Europie odpowiada nie Władimir Putin i wojna w Ukrainie, nie unijna polityka klimatyczna, ale po prostu sprzedawcy podnoszący marże. Można się spodziewać, że w Polsce jest podobnie.

Kto by pomyślał, że MFW zwróci uwagę na rolę błyskawicznie rosnących marż w generowaniu inflacji?

W ciągu obecnego kryzysu inflacyjnego wielu ekspertów, publicystów, komentatorów i polityków starało się wskazać jakieś konkretne przyczyny inflacji. Tezy padały różne. Jedni dostrzegają winę przede wszystkim Putina, wojny w Ukrainie i ewentualnie gospodarczych skutków epidemii koronawirusa. Inni chcieliby zwalić winę na nieodpowiedzialne rządy i rozdawnictwo. W przypadku Polski nie bez znaczenia wydaje się nasze położenie na wschodzie Unii Europejskiej wśród innych rynków wschodzących. Od osób znających się na rzeczy najczęściej padają stwierdzenia o tym, że problem jest złożony, a kryzys wynika z niefortunnego splotu różnych przyczyn. Teraz, jak podaje Obserwator Gospodarczy, swoje trzy grosze wtrącił Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który wskazał na często pomijaną przyczynę.

Okazuje się, że w strefie euro za nawet 45 proc. inflacji od 2022 r. odpowiada… chciwość. Czy ściślej mówiąc: wzrost jednostkowych zysków firm. Dla porównania: w omawianym okresie 40 proc. przypada na koszty importu surowców, energii i żywności. Wzrost kosztów pracy odpowiada za 25 proc. inflacji. Polityka podatkowa w strefie euro oparta na obniżaniu podatków pośrednich w rodzaju VAT miała akurat symboliczny  wpływ w kierunku obniżenia inflacji. To pozostaje nie bez znaczenia.

Powyższy wykres pochodzi ze wpisu na blogu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym omówiono całe przyczyny inflacji w Europie w ostatnich latach.

Bez trudu dostrzeżemy dwa bardzo istotne momenty. Jako pierwszy rzuca się w oczy rok 2020, w którym skokowo wręcz rosną koszty pracy. To jednak niejako poprzedni kryzys w postaci epidemii koronawirusa. Od początku 2021 r. możemy zaobserwować systematyczny wzrost udziału zysków w zestawieniu czynników napędzających inflację. Nie bez znaczenia są oczywiście także koszty importu, choć w ich przypadku najgorsze prawdopodobnie mamy już za nami.

Wzrost cen w strefie euro to wynik splotu niefortunnych zdarzeń, który brutalnie wykorzystują firmy

Skąd się wziął tak duży wpływ zysków osiąganych przez poszczególne przedsiębiorstwa w generowaniu inflacji? Eksperci MFW zwracają uwagę na wspominany już złożony charakter tego zjawiska. Czy raczej: do nakręcenia się spirali marżowo-cenowej miał doprowadzić niefortunny ciąg wypadków. Jak to wyjaśnia Obserwator Gospodarczy:

Najpierw doszło do szokowego wzrostu inflacji napędzanego kryzysem energetycznym, a następnie wystąpił proces dostosowawczy firm i pracowników, który zwiększył presję inflacyjną. A że szok surowcowy został poprzedzony stymulacją fiskalną, to gospodarstwa domowe dysponowały dużym zasobem środków pieniężnych, co stworzyło idealny grunt dla firm pod zwiększanie marż. Dlaczego? Ponieważ mieliśmy przez pewien moment do czynienia raczej ze sztywnością, a nie elastycznością cenową popytu. Ceny rosły, a popyt nie reagował (tzn. rósł, zamiast spadać), ponieważ gospodarstwa domowe dysponowały zakumulowanymi oszczędnościami i miały – jak się wydaje – dużą skłonność do konsumpcji.

Najpierw mieliśmy epidemię koronawirusa i kolejny kryzys energetyczny, na który rządy starały się reagować poprzez stymulację fiskalną. Przedsiębiorstwa, traktowane priorytetowo przez poszczególne państwa, stosunkowo szybko dostosowały się do zmiany realiów rynkowych. W rezultacie mogły odbić sobie straty z nawiązką na swoich odbiorcach, klientach i konsumentach. Ci akurat dysponowali zasobami pozwalającymi zaspokoić wyższe oczekiwania cenowe sprzedawców. Szczególny nacisk na rekompensowanie strat firmom, a nie pracownikom i gospodarstwom domowym, sprawił, że to zyski przedsiębiorców przez ostatnie dwa lata miały większe znaczenie dla kształtowaniu wzrostów cen w europejskiej gospodarce.

Bez elementu wcześniejszej stymulacji fiskalnej najprawdopodobniej konsumentom szybciej skończyłyby się pieniądze. Tym samym spirala marżowo-cenowa nie byłaby w stanie nakręcić się do takiego stopnia.

Podobne przyczyny inflacji występują w Polsce

Powyższe analizy nie wyjaśniają, czemu wspominam o polityce cenowej europejskich przedsiębiorstw w kategoriach chciwości. Warto jednak przypomnieć, że pomimo stale rosnących zysków producenci i sprzedawcy próbowali nam wmówić, że wzrost cen stanowi wręcz dziejową konieczność. Przez ostatnie lata borykamy się nie tylko z błyskawicznym wzrostem cen. Towarzyszą nam także powiązane zjawiska jak na przykład downsizing.

Najlepszym przykładem obrazującym problem jest lawinowy wzrost cen tam, gdzie koszty po stronie przedsiębiorców są znikome. W branży gier komputerowej ceny „topowych” produkcji wzrosły w omawianym okresie niemal dwukrotnie. Wspominam o tym dlatego, że z pewnością wielu naszych czytelników zastanawia się nad ważną kwestią. Czy takie same przyczyny inflacji można wskazać dla Polski? Odpowiedź brzmi: jak najbardziej.

Nasz kraj nie należy do strefy euro. Nie da się jednak ukryć, że kurs naszej waluty to w dużej mierze wypadkowa różnicy kursowej pomiędzy euro a dolarem. Jesteśmy też częścią europejskiego obszaru gospodarczego. W naszym kraju obserwujemy właściwie te same zjawiska, momentami wręcz bardziej wyraźnie. Wzrost średniego wynagrodzenia słabo sobie radził z gonieniem inflacji. Downsizing również w Polsce stanowi istną plagę. Jeżeli zaś chodzi o łupienie konsumentów przez duże korporacje, to moglibyśmy wskazać państwowe koncerny energetyczne. Nieobniżenie ceny rzekomo dla naszego dobra to w sumie modelowy przykład korporacyjnej pazerności.

Są oczywiście pewne różnice. Nasz rząd nieco bardziej się skupia na pomocy bezpośrednio gospodarstwom domowym. Kontynuuje także wspominaną stymulację fiskalną. Nie oznacza to jednak, że duża część tarcz antyinflacyjnych nie jest skierowana do przedsiębiorców. Widać też wyraźny priorytet dawany interesom gospodarczym dużym koncernom.