Na wyborach mogą zarobić nie tylko politycy. Wystarczy, że masz skończone 18 lat

Państwo Praca Dołącz do dyskusji (366)
Na wyborach mogą zarobić nie tylko politycy. Wystarczy, że masz skończone 18 lat

Kto nie chce łatwo i szybko zarobić? Nadarza się całkiem niezła okazja – wybory samorządowe. Zarobki w komisjach wyborczych są obecnie całkiem sensowne – szeregowy członek może dostać nawet 550 zł. Co trzeba wiedzieć i umieć? Jak się okazuje – niewiele. Zresztą, chętnych i tak brakuje. Taki mamy rynek pracy.

Jeśli ktoś szuka szybkiego i właściwie dość łatwego zarobku, powinien pomyśleć o pracy przy wyborach. Zarobki w komisjach wyborczych do niskich nie należą. A ile konkretnie można zarobić?

  • 300 złotych zarobi szeregowy członek komisji obwodowej
  • 550 złotych zarobi już szeregowy członek komisji terytorialnej

Trudno uznać te zarobki za niskie, tym bardziej że  w przypadku komisji obwodowych to często tylko jeden dzień pracy. Ale zarobki w komisjach wyborczych mogą być jeszcze wyższe – dla tych „na stanowiskach”. I tak;

  • 330 zł zarobi zastępca przewodniczącego komisji obwodowej
  • 380 zł dostanie jej przewodniczący
  • 600 zł zarobi wiceprzewodniczący komisji terytorialnej
  • na 650 zł natomiast może natomiast liczyć jej przewodniczący

Zarobki w komisjach wyborczych. Naprawdę zbyt wiele nie trzeba, by sporo zarobić

No dobrze, zarobić więc można. Chyba każdy, kto zarabia w okolicach średniej krajowej uzna, że to całkiem solidne pieniądze. A co trzeba, by móc tyle zarobić? Okazuje się, że w sumie to niewiele. Według wytycznych PKW;

kandydatem może być osoba, która jest ujęta w stałym rejestrze wyborców na obszarze województwa, w którym znajduje się gmina właściwa dla tej komisji, oraz posiada prawo do głosowania.

Czy to wszystko? Trzeba mieć też skończone 18 lat (w przypadku komisji obwodowych), ale uwaga – pełnoletność można uzyskać nawet w dniu wyborów. Reszta to w sumie oczywiste oczywistości; kandydat nie może być pozbawiony praw publicznych i praw wyborczych. Nie może być to ponadto „ubezwłasnowolniony prawomocnym orzeczeniem sądu”. W przypadku terytorialnych komisji, trzeba mieć natomiast skończone 21 lat w chwili zgłoszenia.

PKW przytomnie przypomina jednak, że „samo zgłoszenie kandydata na członka komisji nie gwarantuje, że dana osoba zostanie powołana w skład komisji”. Jednak media wielokrotnie podkreślały, że raczej brakuje ludzi do komisji. Cóż, taki mamy obecnie rynek pracy – nawet dobre pieniądze za w sumie stosunkowo lekką pracę nie przyciągają. A że trzeba mieć polskie obywatelstwo, to nawet imigranci nie rozwiążą problemu kadrowych braków.

Zła wiadomość jest taka, że już jest za późno, by zgłosić się na członka komisji obwodowej przed wyborami samorządowymi. – Termin zgłaszania przez pełnomocników wyborczych lub upoważnione przez nich osoby kandydatów na członków obwodowych komisji wyborczych upływa w 30 dniu przed dniem wyborów – przypomina PKW. A wybory są 21 października. Jeszcze wcześniej trzeba się zgłosić, gdy chce się kandydować na członka komisji terytorialnej. Biorąc jednak pod uwagę, że przed nami prawdziwy maraton wyborczy (niebawem czekają nas wybory do europarlamentu, parlamentarne i prezydenckie), to będzie niejedna okazja, by trochę podreperować domowy budżet.

Praca w komisjach wyborczych. No dobrze, ale czym są te komisje?

Praca w komisji obwodowej różni się od tej w komisji terytorialnej. Mówiąc skrótowo, te obwodowe komisje po prostu czuwają nad przebiegiem wyborów i ustaleniem wyników. W przypadku komisji terytorialnych jest do już bardziej skomplikowane. Do ich zadań należy m.in. rejestracja kandydatów na radnych, rozpatrywanie skarg na działalność obwodowych komisji wyborczych, ustalenie wyników oraz przesłanie tychże wyników odpowiedniemu komisarzowi wyborczemu.

Wróćmy jednak do komisji obwodowych. Mają one dwa typy. Pierwszy typ to obwodowa komisja ds. przeprowadzenia głosowania. Czuwa ona nad prawidłowym przebiegiem wyborów. Pracuje zatem od czasu rozpoczęcia pracy komisji, więc najpóźniej od 6:00 aż do momentu zapieczętowania urn i złożenia protokołu. Protokół idzie do drugiej komisji. Ta komisja zajmuje się już ustaleniem wyników głosowania. Pracuje od momentu przekazania urny do momentu ustalenia wyniku.

Drodzy pracownicy, drogie wybory

Biorąc pod uwagę, że pracownicy komisji są opłacani całkiem nieźle, można wnioskować, że i same wybory do tanich nie należą. I rzeczywiście – ostatnie wybory parlamentarne kosztowały około 130 milionów zł, na diety dla członków komisji poszły z tego 42 miliony. Jednak wybory samorządowe są znacznie droższe. Szacuje się, że będzie to ok. 450 mln zł. Między innymi przez to, że przez zmienione ostatnio przepisy potrzeba nawet pół miliona członków obwodowych komisji. Wybory więc z jednej strony słono nas kosztują, ale z drugiej – całkiem nieźle poprawiają domowe budżety (dosłownie) setkom tysięcy osób.