Większość seryjnych morderców zaczynała od znęcania się nad zwierzętami. Dlaczego więc sądy wymierzają w tych sprawach śmiesznie niskie kary?

Prawo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Większość seryjnych morderców zaczynała od znęcania się nad zwierzętami. Dlaczego więc sądy wymierzają w tych sprawach śmiesznie niskie kary?

Za znęcanie się nad zwierzętami sprawcy grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. W przypadku znęcania się ze szczególnym okrucieństwem można trafić za kratki nawet na 5 lat. Czytając niektóre doniesienia medialne, można jednak dojść do wniosku, że to i tak zbyt mało. Zwłaszcza że sądy rzadko decydują się na wymierzenie kary bezwzględnego pozbawienia wolności.

Zwierzę to żywa istota, która czuje – nie chodzi tutaj jednak o emocje (chociaż badania pokazują, że zwierzęta również są do nich zdolne), ale przede wszystkim ból i cierpienie. Osoby znęcające się nad zwierzętami za nic mają życie – życie innej, często zależnej od nich istoty. W związku z tym należałoby się zastanawiać, do czego jeszcze są zdolne. Sądy jednak rzadko decydują się na odseparowanie takich jednostek od społeczeństwa i wymierzają śmiesznie niskie kary.

Przypalał kota świeczkami. Sąd skazał go na grzywnę i nałożył zakaz posiadania zwierząt

Kolejne bulwersujące doniesienie pojawiło się na stronie internetowej śląskiej policji. Sprawa dotyczyła 24-latka z Siemianowic Śląskich, który bestialsko znęcał się nad 10-miesięczną kotką. Zwierzę wiele musiało wycierpieć, a gdy trafiło do weterynarza – na pomoc było już zbyt późno, jego życia nie udało się uratować.

Policja ustaliła, że mężczyzna najpierw rozpylił w pomieszczeniu, w którym znajdowało się zwierzę gaz pieprzowy. Następnie wymęczone i wychłodzone zwierzę ogrzewał świeczkami, które spowodowały liczne oparzenia. Do zdarzenia doszło w sierpniu 2023 roku, a o podejrzeniu znęcenia się nad zwierzętami policję powiadomił weterynarz, do którego trafiło skatowane zwierzę. Mundurowi w relacji z interwencji opisują, co kot musiał wycierpieć:

Policjanci zostali powiadomieni w sierpniu ubiegłego roku przez lekarza weterynarii o podejrzeniu znęcania się właściciela nad 10 tygodniową kotką. W nocy mężczyzna przyjechał do lecznicy ze zwierzęciem, które było w stanie agonalnym. Pomimo fachowej pomocy, następnego dnia lekarz odnotował zgon kotki. Śledczy z Wydziału zwalczającego przestępczość gospodarczą wszczęli postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzęciem.

Już w początkowej fazie czynności było wiadomo, że mężczyzna w mieszkaniu miał rozpylić gaz pieprzowy, a gdy zwierzę traciło wyraźne siły do życia i było wychłodzone, związał jego kończyny taśma klejącą i ogrzewał świeczkami. Gdy trafiło do lecznicy, miało poparzone małżowiny uszne, powieki, nosek i przypalone wąsy, a jej futerko było poklejone woskiem.

Opinia sporządzona przez biegłego jednoznacznie wskazała, że rozpylenie gazu pieprzowego spowodowało u kotki obrażenia, które skutkowały niewydolnością wielonarządową, co doprowadziło do uśmiercenia 10-tygodniowego zwierzęcia. Właściciel kotki usłyszał zarzut za popełnione przestępstwo i został skierowany do sądu akt oskarżenia.

Sąd zdecydowanie zbyt liberalny

Sprawa trafiła do sądu, który uznał, że mężczyzna jest winny znęcenia się nad zwierzęciem. Jak poinformowała śląska policja, 24-latek został ukarany grzywną w wysokości 3.000 złotych, zastosowano również środek karnych w postaci 2-letniego zakazu posiadania zwierząt. Mężczyzna musi również zapłacić 4 tysiące złotych nawiązki na rzecz fundacji zajmującej się pomocą zwierzętom. Sprawca został również zobowiązany do pokrycia kosztów, które poniósł oskarżyciel posiłkowy (fundacja zajmująca się obroną praw zwierząt), w kwocie niespełna 2.500 złotych.

Koszty w tym przypadku są spore – całe zdarzenie będzie kosztowało mężczyznę blisko 10.000 złotych, jednak patrząc na to, co musiało przejść zwierzę, kara wydaje się śmiesznie niska. Zgodnie z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt:

Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 1-4 podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

1a. Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem.

Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 lub 1a działa ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

W tym przypadku należy więc stwierdzić, że mężczyzna mógł trafić za kratki nawet na 5 lat. Tak, jego działaniu można przypisać znamiona szczególnego okrucieństwa, przynajmniej biorąc pod uwagę wyrok Sądu Najwyższego z 7 lipca 2020 roku (II KK 222/19), w którym skład sędziowski stwierdził, że:

Dla bytu przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem (art. 35 ust. 1a ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, Dz. U. z 2020 r. poz. 638) nie jest konieczne dążenie sprawcy do zadania zwierzęciu cierpienia. Zamiar bezpośredni sprawcy powinien obejmować samą czynność sprawczą znęcania się nad zwierzęciem w rozumieniu art. 6 ust. 2 tej ustawy, a nie jego wolę zadania bólu lub cierpienia zwierzęciu.

10-miesięczna kotka była duszona gazem pieprzowym i przypalana. Takie działanie można nazwać torturami. Jeżeli sprawca przyjął linię obrony, polegającą na twierdzeniu, że chciał zobaczyć, jak zwierzę zareaguje na takie warunki, nic to nie powinno zmienić. Jest dorosłym mężczyzną, który powinien sobie zdawać sprawę, jakie skutki będą miały jego działania. Jeżeli natomiast jest chory psychicznie, powinien trafić do zakładu zamkniętego. W tym przypadku jedyną dolegliwością dla mężczyzny będzie pogorszenie stanu jego finansów. Kara naprawdę jest niewspółmiernie niska do czynów, których się dopuścił.

Dlaczego sprawców znęcania się nad zwierzętami należy dotkliwie karać?

Oczywiście, życie zwierzęcia zgodnie z przepisami przedstawia wartość niższą, niż życie człowieka. Jednak wracamy do tego, że zwierzę to żywa jednostka, która odczuwa ból. W dodatku jednostka słabsza i często zależna od człowieka. Jeżeli człowiek jest w stanie uczynić mu krzywdę, jest zdolny do strasznych rzeczy – następnym krokiem może być przemoc w rodzinie, czy znęcanie się nad dziećmi.

Nie, takie twierdzenia nie są przesadą. Jeżeli ktoś jest w stanie zadać ból żywemu stworzeniu, robi to celowo, w sposób okrutny (tak jak w tym przypadku), nie ma odpowiednio wykształconego poczucia empatii, ani kręgosłupa moralnego. Zło i cierpienie potrafi fascynować (czego dowodem jest popularność brutalnych książek, czy filmów), jednak człowiek jest zobowiązany do wybierania dobra, zachowań właściwych, zgodnych z przepisami prawa i ludzką moralnością.

Warto wspomnieć, że podczas badań psychologicznych wielu seryjnych morderców wychodziło, że ich fascynacja złem i zadawaniem cierpienia najpierw przejawiała się właśnie przez znęcanie się nad zwierzętami. Takie działanie jest sygnałem rozwijającej się osobowości patologicznej lub antyspołecznej. Znęcanie się nad zwierzętami wchodzi m.in. w skład tzw. triady Macdonalda (nazwa pochodzi od nazwiska psychiatry, który w latach 60. XX wieku prowadził w tym zakresie badania). Tam, jako początkowe sygnały faktu, że mamy styczność z osobowością patologiczną, wskazuje się właśnie okrucieństwo wobec zwierząt, fascynację podpaleniami i mimowolne moczenie się. Wczytując się w opisy (czy wspomnienia) seryjnych morderców, można dojść do wniosku, że bardzo często, to właśnie od zwierząt zaczynali. Nie trzeba szczególnej wiedzy z zakresu psychologii, aby stwierdzić jedno. Zadanie cierpienia żywemu stworzeniu jest przełamaniem pewnej bariery i przejawem niebezpiecznych skłonności. Jak pokazuje historia, w wielu przypadkach ta fascynacja złem idzie dalej, w związku z czym sprawcy przemocy wobec zwierząt nie powinni być traktowani ulgowo.