Codziennie przedsiębiorcy muszą mierzyć się z różnymi wyzwaniami. Prowadzenie własnej firmy nierzadko przypomina spacer po linie – przedsiębiorca próbuje złapać równowagę, ale wiele czynników mu to utrudnia. Niezwykle często utrudnia mu to po prostu państwo. Czasem nawet bez złych intencji. Jeśli jednak przedsiębiorca musi poświęcać czas na tak absorbujące zagadnienia jak to, czy skan faktury ma dla fiskusa realną wartość, to oznacza to tylko, że wciąż błądzimy w oparach absurdu.
Skan faktury to dla fiskusa zbyt duży postęp technologiczny
Ciekawą sprawę opisuje na swoim publicznym profilu na Facebooku ekonomista Sławomir Mentzen. Pewna polska spółka postanowiła iść z duchem cyfryzacji i korzystać z takiego systemu do przechowywania i wystawiania faktur. System oszczędza mnóstwo czasu (a co za tym idzie – także pieniędzy), bo wystawione faktury trafiają od razu do kontrahenta i do księgowości. To samo dzieje się z fakturami wystawionymi przez innych posiadaczy tego systemu. Co jednak, jeśli jakiś kontrahent z systemu nie może korzystać? Przesyła oczywiście wersję papierową. Ale to nie jest jeszcze duży problem; po prostu papierowe faktury są skanowane i wprowadzane do wspomnianego systemu. Potem są niszczone – skoro skan faktury znajduje się już w systemie, spółka uznała, że nie ma sensu gromadzić niepotrzebnych dokumentów. I tu, jak już może niektórzy się domyślają, była w błędzie.
Spółka dowie się za kilka lat, czy skan faktury jest dopuszczalna, czy nie. To znaczy może się dowie
Spółka postanowiła upewnić się, czy skan faktury może później stanowić podstawę do wrzucenia danego wydatku w koszty uzyskania przychodu. Z tego względu zwróciła się do Krajowej Informacji Skarbowej o indywidualną interpretację podatkową. Tymczasem KIS stwierdziła, że żadnej interpretacji nie wyda, ponieważ zapytanie wymagałoby – jej zdaniem – odniesienia do ustawy o rachunkowości, podczas gdy interpretacje KIS mogą dotyczyć wyłącznie prawa podatkowego. Spółka jednak, mimo tego jawnego absurdu, nie poddała się i odwołała się do WSA. A sąd nakazał KIS wydanie interpretacji. Jak jednak podkreśla Mentzen należy się spodziewać, że urzędnicy odwołają się z kolei do NSA, a cała sprawa potrwa jeszcze kilka ładnych lat. Czyli – mamy rok 2019, a nadal nie wiemy, czy skan faktury może być oficjalnie dla fiskusa podstawą czegokolwiek czy też nie.
Państwu tylko pozornie zależy na cyfryzacji
E-państwo to porażka. Na wielu polach. Tradycją już jest to, że gdy rządzący akurat otwierają jakiś nowy system (choćby ostatnio platformę „Twój e-PIT”), to na dzień dobry ulega awarii i zawiesza się. To nas nawet jakoś przestało specjalnie dziwić. Przymykamy jednak na to oko, bo cóż – rzadko co od razu działa doskonale (nawet wtedy, gdy wypada, żeby działało). W sprawie opisanej przez Sławomira Mentzena chodzi jednak o coś zupełnie innego. Mamy rok 2019 i szumne plany kolejnych ekip rządzących co do cyfryzacji państwa, a okazuje się, że przedsiębiorcy nie mogą nawet na własną rękę korzystać z niektórych dostępnych rozwiązań. Nie mogą, bo nie wiedzą, czy polskie urzędy i polskie prawo przewidują tak zaawansowane technologicznie metody. A gdy próbują się dowiedzieć, to są zwyczajnie zbywani.
Smutne, ale doskonale obnażające słabości polskiego państwa. A może po prostu żyjemy w tak wspaniałym państwie, że forma faktury to jedyne powody do zmartwień?