W sieci coraz głośniej mówi się o podwyżkach cen Netflix. A przecież rząd nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Obecnie najtańszy i niezbyt atrakcyjny pakiet Netflix kosztuje w Polsce 34 złote. W rzeczywistości wyboru dokonuje się pomiędzy tym za 43 lub 52 złote. Natomiast od pewnego czasu słyszy się, że usługa niebawem podrożeje i pakiet Ultra mógłby kosztować nawet powyżej 70 złotych. Niewykluczone, że tak się stanie na zachodzie, a w Polsce utrzymają się stare ceny, choć nie mamy co do tego pewności.
Premier Morawiecki rozdaje pieniądze
Nowa Piątka PiS to obietnice partii rządzącej, które mają kupić przychylność Polaków w sezonie wyborczym. Opisywaliśmy je na Bezprawniku – chodzi o 500 złotych na każde dziecko, trzynasta emerytura, zwolnienie z PIT do 26. roku życia, niższa stawka PIT dla pozostałych czy przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych.
W telegraficznym skrócie jest to kolejna propozycja rozdawania pieniędzy, które przez lata zarządzania bankiem BZ BWK udało się odłożyć premierowi na swoim koncie.
To oczywiście żart. Premier będzie rozdawał moje i twoje pieniądze, a żeby to zrobić musi nam je najpierw zabrać. Najlepiej w jakiś kreatywny sposób, byśmy się na niego za bardzo nie zdenerwowali.
Premier Morawiecki chce opodatkować Netflixa
Jednym z podstawowych źródeł finansowania mają być tzw. cyfrowi giganci. Rząd jest zdania, że za pośrednictwem amerykańskich usług uciekają z kraju pieniądze, które nie są należycie opodatkowane. Zdaniem PiS tracimy w ten sposób nawet 1 miliard złotych budżetowych pieniędzy rocznie. Prawo i Sprawiedliwość może mieć w tej materii rację.
Moim zdaniem prawdopodobnie te straty mogą być nawet większe, bo nie wierzę, że PiS tworząc swój raport uwzględnił wszystkie cyfrowe usługi, np. wyrastające jak grzyby po deszczu nie tylko Steam, Origin, ale np. sklepy Bethesda czy Epic Games. Tego jest naprawdę masa i stale przybywa – HBO GO, Spotify, Tidal czy Netflix to tylko najbardziej zauważalne z nich.
Zaskoczę zatem – zgadzam się z Prawem i Sprawiedliwością w kwestii diagnozy co do faktu istnienia tego problemu, natomiast nie do końca wiem jak rząd chciałby tego typu podatkową „lukę” wypełnić. Niestety nie jestem podatkowcem, jednak nawet bez tego można przypuszczać, że tego typu działanie najprawdopodobniej byłoby sprzeczne z prawem wspólnotowym lub też musiałoby zaowocować działaniami absurdalnymi, noszącymi znamiona cenzury, póki dostawca danej treści cyfrowej nie zapłaci stosownego haraczu.
Netflix za 100 złotych
Wyobraźmy sobie model, w którym Netflix zgodnie z pogłoskami podnosi ceny na całym świecie, a jednocześnie nasz rząd w swoim firmowym stylu (czyli niechlujnie) zabiera się za uszczelnianie wpływów podatkowych ze streamingu. W jaki sposób? Trudno powiedzieć. Wymuszając zapłatę dodatkowej opłaty? Rządowy Netflix Plus? Najbardziej prawdopodobny scenariusz to cyfrowy polexit, czyli powrót do sytuacji sprzed kilku lat, gdy mogliśmy czytać jak każda nowoczesna usługa kończy się na Odrze.
Drugi wariant to podwyżka cen. I nawet jeśli w obu wypadkach analizujemy scenariusze czysto hipotetyczne (nie chce mi się wierzyć, by PiS udało się cokolwiek uszczelnić w tym segmencie), to przecież notorycznie kopana przez rząd klasa średnia kolejny raz będzie miała wyciągana pieniądze na cudzego Brajanka – płacąc wyższe abonamenty za kulturę właśnie.
Netflix za 100 złotych brzmi dumnie, bo cały gniew spadnie na zagraniczne usługi. Nazywałbym najdroższe pakietami nazwiskami pomysłodawców, to może wreszcie do przeciętnego wyborcy dotarłoby, kto stawia „nową piątkę”, a i politycy w przyszłości nieco by się opamiętali.