Zwolnienie z PIT do 26 roku życia jest najgorszym z nowych pomysłów PiS

Gorące tematy Państwo Podatki Dołącz do dyskusji (758)
Zwolnienie z PIT do 26 roku życia jest najgorszym z nowych pomysłów PiS

Wybory do Parlamentu Europejskiego zbliżają się wielkimi krokami. Gdzie wybory, tam i kiełbasa wyborcza. Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło kilka pomysłów mających kupić tej partii wyborców. Ze wszystkich najgorsze wydaje się być zwolnienie z PIT do 26 roku życia. Nie dlatego, że jest najbardziej szkodliwy, ale dlatego, że jest po prostu absurdalny.

Zwolnienie z PIT do 26 roku życia na pewno nie jest pomysłem tak szkodliwym, jak 500 Plus na każde dziecko

Trzeba przyznać, że pomysł zwolnienia z podatku PIT do 26 roku życia na pierwszy rzut oka nie wydaje się być taki znowu zły. Z całą pewnością nie zbliża się nawet w stopniu szkodliwości do rozszerzenia programu Rodzina 500 Plus na każde dziecko. Ten jest niczym więcej, jak bezczelną wręcz próbą przekupienia wyborców publicznymi pieniędzmi pod płaszczykiem troski o stabilny wzrost demograficzny. Tyle tylko, że 500 Plus nie działa w tym aspekcie zbyt dobrze a pieniądze w budżecie nie pojawiają się za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Ktoś mógłby nawet uznać zwolnienie z podatku PIT do 26 roku życia za przejaw słynnej „ukrytej opcji wolnościowej” rzekomo głęboko skrywającej się w PiS pod płaszczykiem neosanacyjnego rozdawnictwa. W końcu to zdjęcie z pewnej, jakby nie patrzeć: nie takiej znowu małej, grupy Polaków ciężaru podatku dochodowego od osób fizycznych. Mniej podatków to lepiej, prawda? Nie, jeśli taka obniżka proponowana jest w sposób zupełnie bezmyślny. Co więcej, pomysł zwolnienia każdego z PIT do 26 roku życia obnaża sposób myślenia klasy politycznej o przyszłości państwa. Czy raczej: o absolutnym braku takowego.

Kto właściwie miały skorzystać z nowego pomysłu partii rządzącej?

W pierwszej kolejności, należałoby się zastanowić, do kogo właściwie takie zwolnienie jest skierowane? Wydawać by się mogło, że chodzi o najmłodszych pełnoprawnych obywateli naszego państwa, który dopiero wkraczają w dorosłość. Czy aby jednak na pewno? System edukacji w Polsce nakierowany jest bardzo mocno na zapewnianie gospodarce specjalistów. Preferowani są inżynierowie i programiści, których to trzeba najpierw wykształcić. Studia, licząc z magisterskimi, trwają pięć lat. Studenci studiów dziennych nie mają za bardzo czasu na aktywność zarobkową. Zaoczni często nie mają innego wyboru. Trzeba jednak przyznać, że początki kariery zawodowej ludzi z wyższym wykształceniem nie zawsze idą w parze z przyzwoitymi zarobkami.

Alternatywą, oczywiście, jest zrezygnowanie z uzyskania wyższego wykształcenia, lub jego odłożenie w czasie. W przypadku osób, które rozważałyby pójście w kierunkach, jak to się ładnie mówi, niekoniecznie przydatnych na rynku pracy, nie brzmi to jak zły pomysł. Oczywiście, najbardziej obrotne osoby przekładające karierę zawodową ponad wykształcenie są w stanie zarobić bardzo szybko całkiem ładne pieniądze. Są również branże niewymagające wykształcenia, oferujące za to dobre zarobki. Budownictwo, chociażby. Czasem także handel, jeśli ktoś woli zarabiać na prowizjach a nie polegać wyłącznie na podstawie pensji. To właśnie w tych obszarach należałoby szukać potencjalnych beneficjentów pomysłu partii rządzącej.

Zwolnienie z PIT do 26 roku życia to świetna wiadomość przede wszystkim dla blogerek modowych i młodych influencerów

Faktem jednak jest, że ze zwolnienia z PIT do 26 roku życia skorzysta tak naprawdę bardzo nieliczna grupa podatników. Przede wszystkim: pracujący młodzi ludzie, którzy zrezygnowali z pójścia na studia. W dalszej kolejności: studenci zaoczni, czy przedstawiciele takich nowych zawodów, jak „inflencer„, czy „blogerka modowa„. Gdyby było inaczej, taka propozycja najprawdopodobniej nigdy by się nie pojawiła. Tutaj właściwie niniejszy artykuł spokojnie można by zakończyć. Warto jednak zastanowić się nad szerszym kontekstem, nad ogólną kondycją naszej klasy politycznej.

Polscy politycy może i jest krótkowzroczni, ale na pewno nie jest szaleni. Wiedzą, że nie mogą tak po prostu przepuścić na socjal wszystkich pieniędzy, jakie wpływają do budżetu. Zresztą, rządzący z całą pewnością zdają sobie sprawę z tego, że podatek dochodowy od osób fizycznych jest zdecydowanie gorszym źródłem dochodów dla budżetu, niż podatki pośrednie – w szczególności VAT. Świadczy o tym przebąkiwanie o „niższym PIT dla najgorzej zarabiających”. Gdyby jednak faktycznie chcieli podatkowej rewolucji, mogliby w ogóle zlikwidować podatek PIT kosztem pełnego ujednolicenia VATu, być może jego lekkiego podniesienia.

Jest jeszcze jedna rzecz, jakiej Prawu i Sprawiedliwości, a także większości działających partii politycznych, przez gardło nie przejdzie. Kiedy wszyscy oni licytowali się na to, kto jak rozszerzy 500 Plus, niektórzy pracownicy administracji państwowej jedenasty rok nie otrzymali podwyżek. Warto przypomnieć, że cały aparat władzy opiera się na tej armii urzędników, którzy w pocie czoła, każdego dnia, pracują na to, by państwo polskie jednak istniało nie tylko teoretycznie. Niestety, urzędnicy wśród elektoratu są równie popularni, co Frankowicze – dlatego to na nich najłatwiej oszczędzać. Że traci na tym wydajność administracji? Któż by się przejmował takimi drobiazgami?

Polska klasa polityczna nie ma żadnego pomysłu na przyszłość kraju, jedyne co ich obchodzi to każde kolejne wybory

Politycy nie przejmują się także chociażby rozwojem tych dziedzin nauki, które nie przyczyniają się bezpośrednio do wzrostu gospodarczego. Po cóż nam bowiem humaniści? Przecież z tego nie ma pieniędzy! Po co nauki społeczne? Przecież zawsze jacyś urzędnicy się znajdą, nawet jeśli płaci im się psie pieniądze. A prawnicy to, jak wiadomo, dla dowolnej władzy sam problem – chyba, że „swoi”. W idealnym świecie naszych polityków każdy młody człowiek będzie programistą, inżynierem. W ostateczności w grę wchodzi kariera pracownika kolejnej montowni, kopalni albo Centralnego Portu Komunikacyjnego. Rządzącym pozwoli się to chwalić coraz to lepszymi wskaźnikami ekonomicznymi, powiedzieć elektoratowi jak bardzo Polska wstaje z kolan i idzie do przodu.

Te same wskaźniki przekładają się także bezpośrednio na możliwość przekupywania Polaków przy okazji każdych następnych wyborów. W końcu więcej pieniędzy w budżecie, to więcej pieniędzy do wydania! Problem polega na tym, że cały kraj nie rozwija się w takim przypadku równomiernie. Szczytem finezji polskiej myśli politycznej jest obecnie „polityka ciepłej wody w kranie” znaną z okresu rządów Donalda Tuska.

Opierała się ona na założeniu, że nie potrzeba Polakom większych perturbacji, żadnych głębokich reform. Wystarczy, żeby było „jako-tako”, to elektorat będzie zadowolony. Działało, do czasu. Sztuczka obecnej ekipy rządzącej była wręcz odwrotna. Prawo i Sprawiedliwość wyszło z założenia, że będzie mogło robić co mu tylko przyjdzie do głowy. Warunek jest jeden: musi dać coś namacalnie Polakom. Niekoniecznie coś czego faktycznie potrzebują, wystarczy sam gest. Stąd wzięło się 500 Plus, potrzebne nam tak naprawdę jak piąte koło u wozu. Mające jednak swoje pozytywne, choć zdecydowanie uboczne, skutki. I ta taktyka również działała, również do czasu.

Jak to szło? „Nie mają pomysłu na kampanię, nie mają pomysłu na rządzenie”?

Trzeba przyznać, że ostatnie poważne reformy mieliśmy za rządów Jerzego Buzka i później, także za Leszka Millera, wszystko co wiązało się z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Później wysiłki naszych polityków skupiały się przede wszystkim na rozmontowywaniu poczynań poprzedników. Dbałość o przyszłość kraju rozpatrywana jest w bardzo krótkich okresach: od wyborów do wyborów.

Nie chodzi bynajmniej tylko o obecnie rządzące Prawo i Sprawiedliwość. Pozostałe ugrupowania wcale nie są mniej jałowe programowo. Co opozycja ma Polakom do zaoferowania? Licytowanie się z PiS na socjal, czy województwo płocko-włocławskie. Z takimi sternikami, nasz kraj ewidentnie płynie donikąd, byleby tylko dryfować dalej, do kolejnych wyborów.

Polityka stała się paskudnym połączeniem ciągłego show, czarowania elektoratu – gdy tymczasem w tle politycy robią dzięki państwu biznes. Propozycja zwolnienia z PIT do 26 roku życia jest niczym więcej, jak elementem tego show. Z braku większej liczby potencjalnych beneficjentów, nie jest nawet próbą przekupstwa elektoratu, jest zwyczajnym mydleniem mu oczu, obiecywaniem gruszek na wierzbie.  Ciekawe tylko, czy i tym razem, cytując klasyka, „ciemny lud to kupi”?