Czy można nagrać pracodawcę, a następnie wykorzystać materiał jako dowód sądowy w sprawie?

Praca Dołącz do dyskusji (352)
Czy można nagrać pracodawcę, a następnie wykorzystać materiał jako dowód sądowy w sprawie?

Niektórzy pracodawcy łamią przepisy prawa, ale jednocześnie czują się bezkarni, bo wychodzą z założenia, że pracownikom będzie bardzo ciężko udowodnić, że mają rację. Byłoby to znacznie prostsze, gdyby pracownicy mogli nagrać swojego pracodawcę, a następnie wykorzystać uzyskany w ten sposób materiał jako dowód sądowy. Tylko czy to jest możliwe?

Czy można nagrać pracodawcę?

Wielu pracowników z pewnością zadaje sobie pytanie – czy można nagrać rozmowę z pracodawcą? Oczywiście motywy bywają różne. Niektórzy chcą np. udokumentować fakt, że szef obiecał im podwyżkę. Większość pracowników zastanawia się jednak, czy można nagrać pracodawcę, z zupełnie innych powodów. Jeśli szef nie przestrzega Kodeksu pracy, to w wielu wypadkach ciężko będzie to jednak udowodnić przed sądem pracy. Nagranie teoretycznie można byłoby przedstawić jako dowód w sprawie. Czy jednak prawo na to zezwala, a sam dowód zdobyty w ten sposób byłby w ogóle wzięty pod uwagę przez sąd?

Nagrywanie pracodawcy: nie zawsze legalne, nie zawsze miarodajne jako dowód

Oczywiście teoretycznie mogą zdarzyć się sytuacje, w których pracodawca jest nagrywany, zdaje sobie z tego sprawę i wyraził na to zgodę. Umówmy się jednak, że są to raczej rzadkie sytuacje. Pracodawca nie wyrazi zgody na nagrywanie w momencie, gdy mówi coś co wskazuje na to, że łamie prawo. Większość nagrań – a warto zdawać sobie sprawę z tego, że dopuszcza się tego coraz więcej pracowników – powstaje zatem nielegalnie. Czy mimo to taki materiał może być wykorzystany jako dowód?

Okazuje się, że tak, ale warto pohamować entuzjazm. Po pierwsze, nielegalne nagranie sąd traktuje często jako dowód ryzykowny, który pracownik w dużej mierze mógł zmanipulować. W końcu wystarczy, że z materiału usunął odpowiedni fragment, by całkowicie zmienić charakter wypowiedzi pracodawcy. Przykładowo pracownik mógł pominąć ten fragment rozmowy, który wskazuje na to, że sam sprowokował szefa do niekulturalnych wypowiedzi i zachowań. A przecież teoretycznie taki materiał można potraktować jako dowód na to, że dany pracodawca źle odnosi się do swoich pracowników czy wręcz dopuszcza się mobbingu.

Dodatkowo nawet jeśli sędzia dopuści taki materiał jako dowód pomocniczy, to pracownik musi zdawać sobie sprawę z dwóch kwestii. Po pierwsze – nagranie raczej nie będzie miało zbyt dużego wpływu na sprawę, jego waga procesowa nie jest zbyt duża. Po drugie – pracodawca może go pozwać o naruszenie dóbr osobistych (oczywiście w ramach odrębnego procesu). Koniec końców wychodzi na to, że nagrywanie pracodawcy jest niespecjalnie opłacalne, co niestety jest złą wiadomością dla wielu pracowników. Nie pociesza również fakt, że zazwyczaj to pracodawcy wygrywają spory w sądzie pracy. I to niestety m.in. właśnie ze względu na brak wystarczających dowodów.