Rządzący nieodmiennie stawiają na węgiel. Tym razem szykowana przez nich nowelizacja prawa górniczego, o ile wejdzie w życie, umożliwi zakładanie nowych kopalń jako obszary specjalnego przeznaczenia. Takie rozwiązanie daje wydobyciu węgla pierwszeństwo przed alternatywnymi sposobami zagospodarowania danego terenu. Warto od razu zadać sobie pytanie: czy warto?
Gazeta Wyborcza ostrzega, że nowelizacja prawa górniczego może ograniczać prawa mieszkańców i samorządów do współdecydowania o tym, czy lokować pod nimi kopalnię
Portal Gazety Wyborczej w poniedziałek zwracał uwagę na potencjalne szkody, jakie może poczynić nowelizacja prawa górniczego. Jej celem jest ułatwienie wydobycia węgla kamiennego i brunatnego na terytorium naszego kraju. Warto dodać: bardzo daleko idące ułatwienie. Nowe kopalnie mają stanowić „obszary specjalnego przeznaczenia”. Status taki miałby wiązać się z szeregiem przywilejów. Te z kolei ograniczają prawa osób i instytucji mogących utrudniać realizację takiej inwestycji.
Oczywiście, formalnie rzecz biorąc, nie ma potrzeby popadać w przesadnie alarmistyczne tony. Nowelizacja prawa górniczego nie doczekała się nawet pierwszego czytania, zaś obecna kadencja Sejmu zbliża się ku końcowi. Zgodnie z zasadą dyskontynuacji, projekty nowy aktów prawnych, których droga legislacyjna nie została zakończona trafią do kosza. Tyle tylko, że nie ma właściwie przeciwwskazań, by po tegorocznych wyborach parlamentarnych złożyć identyczny projekt. To znaczy: tak by mogło być, gdyby nie szczególna sytuacja tej kadencji. Jak pamiętamy, po wyborach czeka nas jeszcze jedno posiedzenie, w trakcie którego posłowie będą głosować nad nowelizacją.
Projekt zawiera pewne gwarancje dla właścicieli sąsiednich nieruchomości, jednak nie przewiduje większych możliwości powstrzymania ministerialnej decyzji
Biorąc pod uwagę, że nowelizacja prawa górniczego może jeszcze zostać przyjęta, warto przyjrzeć się uważniej jakie rozwiązania proponują jej pomysłodawcy. Sam zamysł polega na dodaniu do ustawy nowego, dość obszernego rozdziału 1a. Na początek warto zauważyć, że obszary specjalnego przeznaczenia nie mają być tworzone dla każdego wydobycia węgla. Posłowie PiS zgłaszający projekt wyszli z założenia, że musi chodzić o pokłady o odpowiedniej grubości, oraz – co szczególnie istotne – „niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa surowcowego państwa”. Można by dywagować, czy w ogóle takie złoża istnieją biorąc pod uwagę chociażby rosnący import tego surowca. Na szczęście projekt przewiduje, że lokalizację takich złóż w drodze rozporządzenia wskaże po prostu Rada Ministrów.
Warto przy tym podkreślić, że nowelizacja prawa górniczego zawiera gwarancje odszkodowawcze dla właścicieli nieruchomości, którym wydobycie węgla na obszarach specjalnego przeznaczenia poczyniło szkody. Jednocześnie projekt przyjmuje założenie, że niejasny stan własnościowy nieruchomości nie stanowi przeszkody dla utworzenia takiego obszaru. To z kolei w żadnym przypadku nie rodzi żadnych dodatkowych praw do terenu.
Kopalnia ponad wszystko – decyzja ministra środowiska nadpisuje wszelkie gminne dokumenty planistyczne
Najbardziej kontrowersyjnym elementem projektu jest postulowany art. 42k. Zgodnie z tym przepisem, decyzja ministra środowiska o utworzeniu obszaru specjalnego przeznaczenia wiąże inne organy. Skądinąd, decyzja ta podlega natychmiastowemu wykonaniu. Co więcej, staje się aktem nadrzędnym względem szeregu innych pokrewnych dokumentów. Na przykład wobec miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, decyzji o warunkach zabudowy, czy pozwoleń na budowę. Nowelizacja prawa górniczego daje gminom rok na dostosowanie się do decyzji o utworzeniu obszaru. Jeśli tego nie zrobią, nowy plan zagospodarowania przestrzennego sporządzi za nie wojewoda. Oczywiście, taki plan będzie podporządkowany ministerialnej decyzji. Należy przy tym wspomnieć, że dopóki w planie nie pojawi się kopalnia, dopóty jego dotychczasowe zapisy zwyczajnie nie obowiązują. Oczywiście: w zakresie, który stałby na przeszkodzie realizacji inwestycji.
Politycy opozycji przekonują, że nowelizacja prawa górniczego to z jednej strony otwarcie drogi do rabunkowej eksploatacji zasobów Śląska, z drugiej zaś ograniczanie praw mieszkańców. Trzeba przyznać, że koncepcja tworzenia specjalnych obszarów podporządkowanych pod względem prawnym wydobyciu węgla nie napawa zbytnim optymizmem. Warto jednak zauważyć, że wszystko tak naprawdę zależy od tego, które konkretnie złoża zostałyby wskazane jako „niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa surowcowego państwa”. Niewątpliwie jednak, bardzo ograniczone możliwości zaskarżenia ministerialnej to rozwiązanie bardzo niebezpieczne.
Czy nowelizacja prawa górniczego to przejaw państwowej megalomanii i krótkowzroczności polityków?
Kolejnym aspektem całej sprawy jest to, czy w ogóle Polska potrzebuje takich regulacji? Nie da się ukryć, że obecni rządzący kochają wydobycie węgla. Pokazała to nawet organizowana w Polsce niedawna konferencja klimatyczna. Jest to miłość stosunkowo irracjonalna, biorąc pod uwagę wyzwania stojące przez polską energetyką w nadchodzących latach. Mowa oczywiście o stopniowym odchodzeniu od wykorzystania węgla w produkcji energii. Powodem jest, jak się łatwo domyślić, polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Do tego warto wskazać najważniejszą przyczynę tejże, czyli panujący kryzys klimatyczny. Zapotrzebowanie na węgiel, w długiej perspektywie, powinno w Polsce maleć a nie rosnąć. Co więcej, w sens stawiania na węgiel każe powątpiewać wspomniany już rosnący import tego surowca. Z takich państw, jak chociażby Rosja. Nie wspominając nawet, że uparte trwanie przy tej polityce oznacza ni mniej ni więcej jak stały wzrost cen prądu.
Nowelizacja prawa górniczego w takiej formie stanowi kolejny przejaw źle rozumianej centralizacji. Państwo nie powinno na poziomie ministerialnym dawać firmom koncesji na wydobycie węgla wraz ze specjalnymi przywilejami bez choćby pytania o zdania chociażby samorządów. Jakby nie patrzeć, to na ich terenie taka inwestycja miałaby powstać. To właśnie ten nie tylko brak gwarancji, ale wręcz ostentacyjne lekceważenie interesów innych podmiotów stanowi największą bolączkę projektu. Strategiczne interesy państwa wydają się przy tym być bardziej wymówką, niż wyrazem realnych potrzeb naszego kraju.