Fame MMA to specyficzne zawody, którym bliżej jednak do przedmiotu badań socjologicznych niż do prawdziwego sportu. Nie zmienia to jednak faktu, że Fame MMA przyciąga wielu odbiorców (zwłaszcza tych trochę młodszych, chociaż podejrzewam, że fanów tych zawodów można znaleźć niemal w każdej grupie wiekowej). Nie ma wątpliwości, że wiele osób odczuwa satysfakcję oglądając „walkę” celebrytów, którymi nierzadko pogardzają. Najbardziej jednak na organizację kolejnej gali Fame MMA cieszy się… budżet państwa.
Fame MMA to takie nowoczesne igrzyska z nieudanymi gladiatorami
Wydarzenia sportowe i zawody były dla ludzkości istotne właściwie od dawna. Powody bywały różne, jednak zawsze był jeden wspólny – chęć rozrywki. Nie ma raczej wątpliwości co do tego, że Fame MMA ma na celu właśnie zaspokojenie potrzeby rozrywki i „igrzysk”. A to, że gladiatorzy nie grzeszą żadnymi wybitnymi umiejętnościami, nikomu z oglądających raczej nie przeszkadza. Istotniejsze jest to, że są znani, a przed każdą walką przyszli kandydaci robią wokół siebie mnóstwo szumu. Obrażają przeciwników na każdym możliwym polu, a nawet są bliscy rękoczynów. Słowem – część z nich robi to, w czym na co dzień jest prawdopodobnie najlepsza.
Przypuszczam zresztą, że popularność Fame MMA wynika z tych samych przyczyn, dla których ludzie scrollują Pudelka czy namiętnie śledzą InstaStories niektórych internetowych „gwiazd”. Osoby znane z tego, że są znane, coraz częściej wzbudzają większe zainteresowanie niż aktorzy czy piosenkarze. Być może dlatego, że zdają się być „bliżej ludu”. Na ogół nie mają żadnych szczególnych umiejętności. Część oglądających może nawet darzy ich pogardą. Gdzie oglądać Fame MMA wyjaśniamy w osobnym artykule.
Bez względu jednak na to, dlaczego Fame MMA jest tak popularne i czemu niektórzy z taką ekscytacją czekają na kolejne walki, jest ktoś, kto cieszy się na kolejną galę bardziej niż gawiedź i nawet bardziej, niż sami uczestnicy. A właściwie nawet nie tyle „ktoś”, bo na zawodach Fame MMA najbardziej korzysta… budżet państwa.
Fame MMA a budżet państwa, czyli ile państwo zarobi na biznesie związanym z galą
Zanim wiele osób będzie chciało znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie i jak oglądać za darmo Fame MMA 5, warto zastanowić się nad czymś innym.
Zawodnicy Fame MMA zarabiają różne kwoty. Na przykład w kwietniu tego roku serwisy internetowe ekscytowały się tym, ile za 47-sekundową walkę zarobiły Monika „Esmeralda” Godlewska i Marta Linkiewicz. Zawodniczki miały ustaloną stawkę jeszcze przed walką, a nieoficjalnie wiadomo, że otrzymały po kwocie z przedziału 50-100 tys. zł. Przy czym można w ciemno obstawiać, że ich „wynagrodzenie” było bliższe raczej tej drugiej kwocie.
Oczywiście wiadomo, że im mniej znani zawodnicy, tym mniej otrzymają za walkę. Np. Sylwester Tkocz, uczestnik walki Fame MMA 2, za pojedynek z Amadeuszem Roślikiem otrzymał „wynagrodzenie” w wysokości 19 tys. zł.
A przecież każdy taki zarobek uczestnika to również zarobek dla państwa w postaci odprowadzanych podatków.
Warto też dodać, że podatki odprowadzane od wygranych to nie jedyne pieniądze, jakie trafią do budżetu państwa z tytułu organizacji gali. Kolejny pieniądze trafią z podatku od sprzedanych biletów. To samo dotyczy wpływów z PPV, które również są niemałe. Na przykład wykupienie transmisji Fame MMA 3 kosztowało podobno 20 zł. Nieoficjalnie wiadomo, że sprzedano nawet 150 tys. dostępów do transmisji. Organizacja jeden gali Fame MMA to podobno zarobek dla organizatora nawet w przedziale 2-2,5 mln zł.
A przecież są jeszcze bukmacherzy, którzy oferują obstawianie wyników tych specyficznych „walk”. W tym przypadku podatki również są przecież odprowadzane.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki i fakt, że gale Fame MMA są organizowane kilka razy do roku, do budżetu państwa prawdopodobnie trafia łącznie z tego tytułu nawet kilka milionów złotych. Warto zatem pamiętać o tym, że igrzyska, choć cieszą tłumy, zawsze najbardziej cieszą tych, którzy rządzą. Nie dość, że zawody spełniają potrzeby społeczeństwa, to jeszcze przynoszą bezpośrednią korzyść dla samych rządzących.