Oddając swoje rzeczy na przechowanie do obowiązkowej szatni mamy prawo oczekiwać, że otrzymamy je z powrotem. Całkiem dosłownie. W takiej sytuacji automatycznie zostanie zawarta umowa przechowania. Co jednak jeśli przechowawca nie jest w stanie się z niej wywiązać, bo przechowana rzecz zaginęła? Czy można obciążyć kosztami pracownika?
Umowa przechowania zostaje faktycznie zawarta, gdy tylko oddajemy nasze rzeczy do szatni
W rozmaitych miejscach możemy się natknąć na obowiązek zostawienia odzieży wierzchniej w szatni. W grę wchodzą chociażby biblioteki, urzędy, restauracje, kina, teatry. Najczęściej wychodząc odbieramy swoje ubranie i nie zastanawiamy się zbytnio nad zawiłościami prawnymi związanymi z całą sytuacją.
Kiedy jednak coś pójdzie nie po naszej myśli, sytuacja odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego, poprzez oddanie rzeczy do szatni zawarta zostaje umowa przechowania. Najczęściej w grę wchodzi sytuacja przewidziana przez art. 836 i 837 kc. Przechowanie jest nieodpłatne a jego szczegóły niedookreślone. Nie umniejsza to bynajmniej odpowiedzialności po stronie przechowawcy.
Istotą tej umowy jest zobowiązanie przechowawcy do zwrotu powierzonej rzeczy w stanie niepogorszonym
Przechowawcą jest osoba, która przyjmuje naszą rzecz na przechowanie. Zgodnie z art. 835 kc zobowiązuje się on do zachowania jej w stanie niepogorszonym. Oczywiście, możemy w każdej chwili zażądać zwrotu powierzonej rzeczy. Umowa przechowania co do zasady nie przewiduje korzystania przez przechowawcę z naszej własności. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy jest to konieczne do zachowania jej we właściwym stanie.
Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika o tym kto odpowiada za powierzone rzeczy. Co do zasady, będzie to przechowawca. Z orzecznictwa Sądu Najwyższego wnika także, że w określonych przypadkach sam fakt powieszenia odzieży na wieszaku wystarczy, by umowa przechowania faktycznie została zawarta. Wystarczy, że z charakteru prowadzonej działalności wynika, że konsumenci z reguły zostawiają ubranie. Przykładem mogą być chociażby usługi fryzjerskie, gastronomiczne, baseny czy solaria.
Warto pamiętać, że rozmaite ostrzeżenia wyłączające odpowiedzialność właściciela obiektu są niezgodne z prawem. Stwierdzenie, że „nie odpowiada za pozostawione rzeczy” stanowi niedozwoloną klauzulę. Klienci takiego przedsiębiorstwa mogą je z czystym sumieniem zignorować.
Za pozostawione w przedsiębiorstwie rzeczy klientów może odpowiadać także pracownik, najczęściej wynika to z treści jego umowy o pracę
Nie sposób jednak nie zauważyć, że właściciel obiektu rzadko kiedy będzie prowadzić szatnię. Najczęściej zajmuje się tym zatrudniony pracownik. Umowa przechowania zakłada, zgodnie z art. 843 kc, solidarną odpowiedzialność cywilną wszystkich osób, którym daną rzecz powierzono. Wynika z tego, że jeżeli właściciel rzeczy nie będzie w stanie uzyskać zadośćuczynienia od jednego, będzie mógł dochodzić swoich praw także od drugiego.
Należy przy tym pamiętać także o przepisach kodeksu pracy dotyczących odpowiedzialności pracownika za powierzone mu mienie. Zgodnie z art. 124 §2 kp, pracownik odpowiada w pełnej wysokości za szkodę w mieniu powierzonym mu z obowiązkiem zwrotu. Jest to odpowiedzialność względem pracodawcy a nie względem właściciela zniszczonej czy zgubionej rzeczy.
Podstawą prawną do dochodzenia roszczeń z tego tyłu jest, jakże by inaczej, umowa powierzenia zawarta pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Najczęściej będzie po prostu składową umowy o pracę.
Niezadowolony klient powinien być w stanie udowodnić, że zgubiona rzecz kosztowała tyle ile deklaruje
Warto przy tym zauważyć, że odpowiedzialność z tytułu umowy powierzenia nie jest bynajmniej nieograniczona. Zarówno pracownik, jak i właściciel, musi mieć możliwość skontrolowania co właściwie przyjmuje na przechowanie. O ile trudno wykpić się z obowiązku zwrotu zostawionego w szatni płaszcza, o tyle zawartość kieszeni tak naprawdę pozostaje dla przechowawcy zagadką. Chyba, że klient uprzednio poinformuje o niej przechowawcę.
Co więcej, to w spornych przypadkach to właściciel rzeczy powinien być w stanie udowodnić deklarowaną wartość zniszczonej czy zgubionej rzeczy. Próba wyłudzenia w ten sposób zadośćuczynienia od przedsiębiorcy może stanowić usiłowanie popełnienia przestępstwa z art. 286 kodeksu karnego – oszustwa.
W przypadku gdy klient zarzuca pracownikom kradzież, właściciel powinien po prostu wezwać na miejsce policję.
To szczególnie istotne wówczas, gdy pracodawca jest gotowy na załatwienie sprawy polubownie kosztem swojego pracownika. Kodeks pracy pozwala pracownikowi zupełnie uwolnić się od odpowiedzialności względem pracodawcy. Zgodnie z art. 124 §3 musi wykazać, że szkoda na powierzonym mieniu powstała z przyczyn od niego niezależnych. W szczególności dotyczy to sytuacji, gdy wina leży po stronie samego pracodawcy.
Niestety, ciężar dowodu leży w takim przypadku po stronie pracownika. Odmiennie kształtuje się jego odpowiedzialność materialna wynikająca z art. 114 kp. Pracownik ponosi winę za szkodę wyrządzoną pracodawcy na skutek niewykonania obowiązków, lub wykonania w sposób niewłaściwy. Przesłanką niezbędną do zastosowania tego przepisu jest jednak wina pracownika.
By domagać się od niego zwrotu poniesionych kosztów, pracodawca musi wykazać związek przyczynowo skutkowy pomiędzy działaniem, lub zaniechaniem pracownika, a szkodą. Zgodnie z art. 116 kp. to także na pracodawcy spoczywa obowiązek wykazania jej wysokości.
Takie rozwiązanie prawne chroni interes pracownika w sytuacji gdy umowa przechowania pomiędzy pracodawcą a klientem dotycząca zaginionej rzeczy jest wątpliwa. Jeżeli pracodawca pospieszył się z udobruchaniem klienta licząc, że odbije sobie straty na swoim pracowniku, powinien być w stanie udowodnić że szkodę poniósł faktycznie z jego winy.