Jest kolejna istotna zmiana w prawie związana z epidemią koronawirusa w Polsce. Minister spraw wewnętrznych i administracji zapowiedział w środę, że rząd przejmuje straże miejskie i gminne. A dokładnie stają się one „poddane zwierzchniemu nadzorowi policji”, jak ujął to Mariusz Kamiński. To kolejna przesłanka by stwierdzić, że żyjemy w czasie stanu nadzwyczajnego. Ale takiego, którego rząd stanem nadzwyczajnym nazwać za żadne skarby nie chce.
Rząd przejmuje straże miejskie
Zmiany weszły w życie natychmiast, bo od razu od czwartku 2 kwietnia. Odpowiednie decyzje wydali poszczególni wojewodowie. „Policja będzie ściśle koordynowała pracę patrolową wszystkich służb, które mogą być w tym zakresie pomocne”, mówi cytowany przez Polską Agencję Prasową szef MSWiA. Dlaczego to wszystko? Proste. Z dnia na dzień rośnie nie tylko liczba obostrzeń w poruszaniu się, które jakoś trzeba egzekwować, ale też liczba osób poddanych kwarantannie, u których regularnie musi pojawiać się patrol (o ile nie używają oni aplikacji do kwarantanny).
Dlatego rząd wzywa wszystkie ręce na pokład. Już od kilkunastu dni angażuje do tego wojsko, w tym żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Na ulicach można też spotkać mieszane patrole policji i Żandarmerii Wojskowej. Były też egzotyczne, lokalne przykłady, jak wspólne patrole strażników miejskich i… ratowników WOPR w Sopocie. Ale to wciąż za mało na rosnące z dnia na dzień potrzeby.
Wszystkie służby w rękach jednej siły
Jeszcze miesiąc temu taka zapowiedź brzmiałaby złowrogo. Oczywiście straże miejskie to formacje często małe, zajmujące się raczej „drobnicą”, ale jednak zawsze były one niezależne od rządu i podległe wójtom, burmistrzom czy prezydentom miast. W czasach epidemii koronawirusa jednak nasze postrzeganie rzeczywistości diametralnie się zmieniło i zwykle ze sporą akceptacją spotykają się kolejne tymczasowe (oby) zmiany.
Któryś już raz zwrócę jednak uwagę na słowo „tymczasowe”. Mam ogromną nadzieję, że kiedy koronawirus pójdzie już w diabły, rząd wycofa wszystkie zmiany i obostrzenia, mające obowiązywać w czasie epidemii. Bo gdyby choć część z nich została, polski ustrój zostałby z naleciałościami mało demokratycznymi. A więc przejęcie kontroli nad miejskimi służbami przez rząd: tak, ale tylko do czasu zażegnania zagrożenia.
Policjant, żołnierz, strażnik miejski w jednej służbie
Od czwartku 2 kwietnia będziemy więc mogli zobaczyć na ulicach nietypowe konfiguracje przedstawicieli różnych służb mundurowych. Wierzę, że będą oni zajmować się tylko naprawdę nieodpowiedzialnymi osobami i że nie wezmą się na przykład za małżeństwa idące metr, a nie przepisowe dwa metry od siebie. Albo nie będą ścigać pojedynczego człowieka, który zagubił się na zamkniętej plaży.