Dla Andrzeja Dudy kampania wyborcza trwa w najlepsze. Trudno się dziwić, jest jedynym kandydatem który de facto ją prowadzi. I jedynym, który postanowił w dobie nadchodzącego kryzysu sięgnąć po stary numer – obietnice rozdania Polakom pieniędzy. Służyć ma temu dodatek solidarnościowy i podwyżka zasiłku dla bezrobotnych. Szlachetny pomysł. Problem w tym, że Polski na to nie stać. I rząd doskonale o tym wie.
Dodatek solidarnościowy i podwyżka zasiłku dla bezrobotnych
Prezydent na swojej dzisiejszej konwencji wystąpił solo, bez publiczności, towarzyszył mu jedynie Rafał Bochenek. Nie rozumiem właściwie dlaczego, skoro jest tak bezpiecznie że 10 maja można przeprowadzić (wbrew OBWE) wybory prezydenckie. Andrzej Duda złożył swoją zapewne finalną obietnicą wyborczą, nie da się ukryć że pierwszą od dawna, która nie jest oderwana od rzeczywistości. Przypomnę, że w minionym tygodniu prezydent głównie skupiał się na obronie 500+ przed jego odebraniem i państwowych szpitali przed prywatyzacją, problem w tym że żaden z jego kontrkandydatów takich planów… nie miał.
W sobotę o 10:00 Andrzej Duda sięgnął jednak po oczekiwany przez Polaków konkret. Szkoda, że konkret leżący na dnie naszego i tak już prawie pustego portfela. A chodzi o dodatek solidarnościowy w wysokości 1200 złotych przez trzy miesiące dla tych, którzy utracili pracę w efekcie pandemii. Druga część tej obietnicy to zapowiedź podwyżki zasiłku dla bezrobotnych do 1300 złotych. Mamy więc powtórkę skutecznego scenariusza z majowych wyborów do europarlamentu: przelicytowanie innych kandydatów na nowe obietnice socjalnego dobrobytu, tym razem osadzone w rzeczywistości na progu ekonomicznego kryzysu.
Prezydent @AndrzejDuda2020 o wsparciu dla osób dotkniętych utratą pracy: podwyżka zasiłku dla bezrobotnych do 1300 zł oraz dodatek solidarnościowy 1200 zł przez trzy miesiące dla tych, którzy utracili pracę w efekcie pandemii.#Duda2020 #PolskaPlus
— Radosław Fogiel (@radekfogiel) May 1, 2020
Czy stać nas na spełnienie tych obietnic?
To pytanie pojawia się regularnie od kilku lat. Zatopiło ono Platformę Obywatelską już w 2015 roku, gdy Jan Vincent Rostowski upierał się, że „tych piniendzy na 500+ po prostu nie ma”. Oczywiście, że były, tylko PO była partią która wolała zachować je w budżecie. Pytanie o koszt obietnic pojawiło się też po słynnej serii konwencji PiS przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdy Jarosław Kaczyński zapowiedział „jarkowe”, czyli trzynastą emeryturę. Na nią również wtedy było nas stać, bo rządy Prawa i Sprawiedliwości to rządy czasów dobrej koniunktury gospodarczej. Niestety, przyszedł koronawirus i nie stać nas już nawet na spełnienie poprzedniej obietnicy, czyli czternastki dla emerytów, a co dopiero na kolejne miliardy złotych dla osób, które straciły pracę.
Wszyscy doskonale pamiętamy jedną z ostatnich wypowiedzi Jarosława Gowina jako wicepremiera. „Przy stanie klęski żywiołowej, państwo ma pieniądze na góra trzy miesiące”, powiedział szef Porozumienia na wideokonferencji z prezydentami miast (pisał o tym portal tvn24.pl). To jasno pokazało jak niewiele pieniędzy nam zostało po kilku latach rozszerzania programów socjalnych. Do pieca dorzucił jeszcze sam Andrzej Duda, który powiedział w Polsat News że będzie apelował by bogaci nie pobierali 500+ jeśli dojdzie do bardzo głębokiego kryzysu. Jeśli więc może się pojawić sytuacja, w której zabraknie pieniędzy na sztandarowy program PiS, to jakim cudem mamy mieć pieniądze na kolejny szeroki socjal?
Oczywiście: te pieniądze powinny się znaleźć. Bo pomoc osobom, które tracą właśnie pracę powinna być absolutnym priorytetem dla państwa. I właśnie dlatego powinno ono zacząć poważnie oszczędzać, na przykład na takich projektach jak Centralny Port Komunikacyjny czy przekop Mierzei Wiślanej. Tylko rezygnując z tego typu wydatków można na poważnie brać obietnicę podwyższenia zasiłku dla bezerobotnych.
Obietnica Dudy czy rządu?
Nie wiem czy dzisiejsza zapowiedź Andrzeja Dudy oznacza, że jest to pomysł jego czy jego partii. Bo wiele wskazuje na to, że wyborów w maju nie będzie i że prezydenta wybierzemy dopiero w sierpniu. Czy to oznacza, że dzisiejsza zapowiedź padła, ale zostanie zrealizowana dopiero gdy Andrzej Duda uzyska reelekcję? Czy też PiS, przecież zachwycony dzisiejszą konwencją swojego kandydata, i tak jeszcze w maju będzie chciał wprowadzić dodatek solidarnościowy i podwyższyć zasiłek dla bezrobotnych? Bo nie chce mi się wierzyć że los tysięcy ludzi, których epidemia pozbawiła źródła utrzymania, ma być przedmiotem politycznych targów.
A, najlepsze na koniec. Propozycja podwyższenia zasiłku dla bezrobotnych była rozpatrywana w Sejmie 30 kwietnia, czyli dzień przed konwencją Andrzej Dudy. Propozycję tę złożyła Koalicja Obywatelska. Odrzucił ją… PiS. Który dzień później przedstawił ją jako swoją. Dziękuję i miłej majówki z kiełbasą Dudy.
fot. Twitter / #Duda2020