To już pewne – wyborów 10 maja nie będzie. Ale czy będzie cisza wyborcza? Okazuje się, że… tak! Bo wyborów nikt nie odwołał, ich nieodbycie się ma stwierdzić dopiero po fakcie Sąd Najwyższy. Dlatego teoretycznie, publikując w weekend na przykład polityczne wpisy na Twitterze, mogą nas spotkać za to konsekwencje. Absurd? Tak. Podobnie jak sama idea ciszy wyborczej, która już dawno powinna być zlikwidowana.
Czy będzie cisza wyborcza przed wyborami których nie ma?
W ciągu ostatnich miesięcy parlament ostro grzebał przy polskim prawie wyborczym. Ale artykułu 107, traktującego o ciszy wyborczej, nie zmienił. A jego pierwszy paragraf brzmi tak:
W dniu głosowania oraz na 24 godziny przed tym dniem prowadzenie agitacji wyborczej, w tym zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień oraz rozpowszechnianie materiałów wyborczych jest zabronione.
Tymczasem 10 maja cały czas pozostaje dniem głosowania. Wyborów nie odwołano, bo ani nie wprowadzono stanu klęski żywiołowej czy stanu wyjątkowego, ani urzędujący prezydent nie podał się do dymisji. Z powodu chaosu, jaki zafundował nam PiS, wyborów po prostu nie będzie, ale wiele związanych z nimi procedur trzeba będzie dotrzymać.
Bo do czasu gdy Sąd Najwyższy nie stwierdzi nieważności wyborów, wciąż będziemy żyć w stanie, w którym obowiązuje postanowienie Marszałka Sejmu RP z dnia 5 lutego 2020 roku. Marszałek Elżbieta Witek zarządziła w nim wybory prezydenckie na 10 maja. A więc w dzień wyborów, a także w dzień je poprzedzający, agitacji wyborczej prowadzić nie można. Bo oznaczałoby to złamanie ciszy.
Absurd? Tak. Podobnie jak sama idea ciszy wyborczej
Nie wiem jak będzie wyglądało ściganie ludzi, którzy – jeśli nie dotrze do nich informacja o ciszy mimo braku wyborów – będą w weekend komentować politykę. A takich osób będą setki, może tysiące. Teoretycznie byłaby to okazja do wlepiania mandatu za mandatem. Wierzę jednak, że nikt nie pójdzie w takie szaleństwo, choć z drugiej strony mogłoby to nosić znamiona lekceważenia przepisów przez odpowiednie służby…
W każdym razie mamy kolejny argument za tym, żeby wznowić dyskusję o sensie ciszy wyborczej. Od kilku ostatnich wyborów ma ona wymiar dość iluzoryczny. Czego przykładem jest słynny już „bazarek” na Twitterze, gdzie różne osoby podają ceny warzyw z których łatwo można odczytać aktualne wyniki badań exit poll poszczególnych partii czy kandydatów. Tymczasem w dzisiejszych czasach natłoku informacji wpływ przedłużonej na czas trwania weekendu wyborczego kampanii na decyzję o tym na kogo oddać głos, byłby znikomy. Inna sprawa, że cisza wyborcza jest zawsze swego rodzaju przyjemnym sobotnim oddechem od polityki. Ale mam wrażenie, że to jej jedyna zaleta.