Pandemia koronawirusa odcisnęła wyraźne piętno na polskiej gospodarce. Dotyczy to także rynku nieruchomości. Raport przygotowany prze Narodowy Bank Polski zawiera małą sensację. Ceny nowych mieszkań w drugim kwartale 2020 r. spadły o niemal 9,5 zł. za metr kwadratowy.
Ceny nowych mieszkań spadły po praz pierwszy od 2017 r.
Nie jest żadną tajemnicą, że od wielu lat w Polsce brakuje mieszkań. Niedostateczna podaż na rynku nieruchomości to tylko jeden z czynników, przez które mieszkania systematycznie drożeją. Warto tutaj wskazać także chociażby rosnące koszty robocizny, czy materiałów budowlanych. Systematyczny wzrost cen dotyczy zresztą nie tylko rynku pierwotnego, ale także nieruchomości nabywanych z drugiej ręki.
Czy coś w tej kwestii zmieniła epidemia koronawirusa? Okazuje się, że możemy mieć do czynienia wręcz z sensacją. Jak podaje portal Subiektywnie o Finansach, w drugim kwartale 2020 r. ceny nowych mieszkań spadły. Ostatni taki przypadek miał miejsce na początku 2017 r.
Spadek cen nie jest w tym przypadku porażający. Wynosi raptem 3,9% mniej, niż w pierwszym kwartale tego roku. Przekłada się to na 9.44 zł mniej na każdym metrze kwadratowym nowego mieszkania.
Dopiero nadchodzące miesiące pokażą, czy ceny nowych mieszkań dalej będą spadać
Od razu warto jednak ostudzić hurraoptymizm osób liczących na pęknięcie bańki na rynku nieruchomości w Polsce. Raport przedstawiony przez NBP wskazuje jednoznacznie, że patrząc całościowo na pierwsze półrocze 2020 r., ceny na rynku pierwotnym dalej rosną. Nowe mieszkania w największych miastach Polski są droższe o 6,5%, w Warszawie „tylko” o 5,7%.
Specjaliści od rynku nieruchomości dane przedstawione przez NBP traktują z ostrożnością. Ceny nowych mieszkań mogły spaść nie tylko dlatego, że deweloperzy skorygowali swoje cenniki. Alternatywnym wyjaśnieniem jest niewprowadzenie do oferty nowych nieruchomości z odpowiednio wyższą ceną. Być może niektórzy klienci, chociażby z powodu skutków recesji wywołanej przez epidemię, wycofali się z zawartych wcześniej umów.
Jedno jest pewne: to nie pęknięcie bańki. Głównie dlatego, że drożyzna na polskim rynku nieruchomości ma charakter nie spekulacyjny, lecz systemowy. Skutki epidemii koronawirusa z pewnością mają jakiś wpływ na ceny nowych mieszkań. Pytanie brzmi: jaki dokładnie? Wszystko zależy oczywiście od dalszego przebiegu epidemii w naszym kraju.
Na rynku wtórnym ceny kupna mieszkań dalej rosną, podobnie jak w przypadku działek budowlanych
Pewnym potwierdzeniem, że nie mamy do czynienia z odwróceniem długofalowego trendu, są stabilne wzrosty cen na rynku wtórnym. Raport NBP wskazuje, że średnia cena transakcyjna dla siedmiu miast wzrosła o 2%, do 8,15 zł. za metr kwadratowy. W Warszawie w skali roku odnotowano wzrost o 15,6%, od początku 2020 r. o 7,5%. Średnio za metr kwadratowy mieszkania z drugiej ręki kosztował w stolicy 9.92 zł.
Przyczyny takiego stanu rzeczy można upatrywać chociażby w działalności osób zawodowo trudniących się obrotem mieszkaniami na rynku wtórnym. Mowa chociażby o „małżeństwie”, które „kupi mieszkanie za gotówkę”. W praktyce przedsiębiorca zakupione mieszkanie w dobrej lokalizacji sprzeda z zyskiem komuś innemu.
Warto przy tym zauważyć, że wzrosło zainteresowanie działkami budowlanymi. Trend ten szczególnie nasilił się w okolicach maja – niektóre kategorie gruntów podrożały wówczas nawet o 90%. W czerwcu i lipcu ceny zdecydowanie spadły. Ostatecznie jednak są i tak wyższe o kilkanaście procent, niż w zeszłym roku.
Szczególna zainteresowanie działkami budowlanymi na wczesnym etapie pandemii łatwo wytłumaczyć. Nieruchomości to nie tylko pewna lokata kapitału i ochrona przed skutkami inflacji. W przeciwieństwie do mieszkań, właściciele domów mają zazwyczaj do dyspozycji większą przestrzeń. To nieoceniony atut w warunkach izolacji potencjalnie wymuszonej przez epidemię.