Zjednoczona Prawica powoli odsłania karty planowanej na jesień 2020 roku ofensywy. Jednym z jej elementów, można rzec: tradycyjnie, jest ciąg dalszy demontowania polskiego wymiaru sprawiedliwości. W związku z tym, że poprzednie zmiany – nawet tak radykalne jak ustawa kagańcowa – jakoś udało się przepchnąć, teraz rządzący nie mają zahamowań by demolkę kontynuować.
Kolejna reforma sądów
O tym, jaka będzie w swoim kolejnym etapie reforma sądów, pisze dzisiejsza Rzeczpospolita. Najbardziej spektakularnie brzmi pomysł gruntownej przebudowy Sądu Najwyższego. Rządzący planują, że w SN pozostanie 20, maksymalnie 30 sędziów. To oznacza, że grupa pozostałych około 70 sędziów przeszłaby w stan spoczynku. Wszystko dlatego, że reforma zakładałaby łączenie ze sobą różnych izb, między innymi karnej z dyscyplinarną. Tak, tą, której legalność zakwestionował Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Rzeczpospolita pisze też między innymi o pomyśle redukcji osób funkcyjnych. Chodzi o sędziów, którzy, poza działalnością orzeczniczą, mają dodatkowe obowiązki (za co są dodatkowo wynagradzani). W grę wchodzi też ujednolicenie pozycji ustrojowej sędziów powszechnych, administracyjnych, członków SN i NSA. A także, zapowiadane już od dłuższego czasu, spłaszczenie struktury sądów, co dałoby okazję do weryfikacji sędziów i, być może, usunięcia tych niewygodnych dla władzy.
Plan na znieczulone społeczeństwo?
W 2020 roku w polskiej polityce wydarzyło się tyle rzeczy, że wielu z nas pewnie już nie pamięta ostatniej afery wokół deformy sądów, jaką była ustawa kagańcowa. Dziś ten dokument obowiązuje, choć zapobiegawczo nie jest wykorzystywany zbyt nadmiernie. Ale rządzący ewidentnie czują, że ludzi kwestia sądów przestała interesować. Emocje (i tak już nie tak duże) wokół wymiaru sprawiedliwości zastąpiły najpierw emocje wokół wybuchu pandemii, potem wokół wyborów prezydenckich, a dziś chociażby wokół powrotu dzieci do szkół. W dodatku PiS ma plan, by wiele kontrowersyjnych reform wpuścić na agendę na raz. Może to sprawić, że pomysły bardziej szokujące osłabią rezonowanie rozwiązań bardziej skomplikowanych i z pozoru mniej dotkliwych dla zwykłego obywatela.
Sędziowie wydają się być w tej sytuacji przyparci do muru. Wymęczeni wieloletnią (i nieudaną, co pokazała seria wygranych przez PiS wyborów) walką o pokazanie, że rządy prawa w Polsce się kończą, nie mają dużego poparcia społecznego, a i opozycja zdaje się już być niespecjalnie zainteresowana sądami. To idealny moment, by Zjednoczona Prawica „domknęła” swój plan na pozbawienie polskich sądów niezawisłości. W końcu demokracja i tak zwykle umiera w ciszy.