Reforma sądów proponowana przez PiS to nic innego, jak wydawanie wyroków w internetowej ankiecie

Państwo Dołącz do dyskusji (79)
Reforma sądów proponowana przez PiS to nic innego, jak wydawanie wyroków w internetowej ankiecie

Reforma sądów, która właśnie została zapowiedziana przez Ministerstwo Sprawiedliwości, miałaby wywrócić wymiar sprawiedliwości do góry nogami. Jej głównym założeniem jest dopuszczanie do orzekania ludzi bez wykształcenia prawniczego. W zasadzie to dlaczego by nie wydawać wyroków przez ankiety na Facebooku?

Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało dziś drugą część wielkiej reformy polskiego wymiary sprawiedliwości. Zmiany brzmią rewolucyjnie i nie ma w tym stwierdzeniu ani krztyny przesady. Głównym celem, który przyświeca pomysłodawcom to odciążenie sądów rejonowych, a więc tych najbardziej obciążonych pracą. Według statystyk ministerstwa, każdego roku do sądów rejonowych trafia przeszło 14 milionów spraw. Rzeczpospolita, która dotarła do szczegółów planowanej reformy, donosi, że struktura sądów ma ulec spłaszczeniu.

Przede wszystkim likwidacji mają ulec sądy apelacyjne. Ministerstwo argumentuje to faktem, że te sądy rozpatrują najmniej spraw i ich utrzymywanie nie ma najmniejszego sensu. Pozostaną jedynie sądy rejonowe i okręgowe. Orzekać w nich będą sędziowie, których wynagrodzenie będzie jednakowe. Jedyną różnicą ma być dodatek stażowy, który, jak zakładam, miałby przysługiwać sędziom orzekającym w sądzie wyższej instancji. Ministerstwo zauważa również fakt, że zatory w sądownictwie w dużej mierze są spowodowane tym, że na wokandę trafia setki tysięcy spraw prostych, żeby nie powiedzieć błahych, które z powodzeniem mogłyby zostać wyłączone spod kognicji sądów powszechnych. Zaproponowano zatem utworzenie sądów pokoju. I tu kończą się dobre wiadomości.

Reforma sądów – sędziowie pokoju bez wykształcenia

Sądy pokoju miałyby zająć się rozpoznawaniem prostych spraw, głównie o wykroczenia. Odwołania od mandatów, drobne kradzieże i dziesiątki tysięcy innych spraw, które pomimo swojej prostoty zatykają codzienną pracę sądów. Kto mógłby być sędzią pokoju? Każdy, kto ukończy 35 lat. Na dodatek wybrany w wyborach powszechnych na obszarze danego powiatu. To pomysł tak przerażający, że aż chciałoby się, żeby faktycznie wszedł w życie. Bo chyba tylko w ten sposób społeczeństwo w ciągu kilku tygodni przekonałoby się, że sędziowie wybierani w wyborach powszechnych to fatalny pomysł. Czy sama zdolność do czynności prawnych wystarczy do tego, aby sądzić?

Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości do sądzenia w zupełności wystarczy doświadczenie życiowe, zdrowy rozsądek i uczciwość. Wykształcenie prawnicze, dla sędziów pokoju, nie jest do niczego potrzebne. W końcu mieliby orzekać nie na podstawie przepisów, a na zasadzie słuszności. To już prosta droga do totalnej niesprawiedliwości takich wyroków. Nagle okaże się, że mandaty będą płacić tylko bogaci, samotna matka z dzieckiem będzie mogła dokonać drobnej kradzieży, a silne wzburzenie uzasadni pobicie. Bo właśnie w ten sposób zasadę słuszności będą pojmować sędziowie pokoju wybierani w wyborach powszechnych. Pojęcie o prawie w społeczeństwie mamy kompletnie zerowe, co potwierdzają nawet wypowiedzi samych polityków.

Wydawane w ten sposób wyroki będą dokładnie tym samym, czym wyniki internetowej ankiety. Tylko przypomnę, że jesteśmy krajem, w którym dwudziestoletnią konstytucję określa się mianem starej i nieaktualnej i bardzo poważnie mówi się o potrzebie jej zmiany. Jednocześnie chcemy do naszego porządku prawnego wprowadzić instytucje rodem z prawa anglosaskiego. Tego samego, w którym konstytucja obowiązuje od ponad dwustu lat, a prawo zwyczajowe sięga setek lat wstecz.