LPP to jedna z największych polskich spółek. Ten potentat branży odzieżowej nie ma ostatnio dobrej passy. Wszyscy pamiętamy kryzys, jaki zapoczątkowała decyzja o przeprowadzkę na Cypr w celu ucieczki przed fiskusem czy odkrycie metek tego producenta w zgliszczach po trzęsieniu ziemi w Bangladeszu. Nic dziwnego, że spółka chce zmienić swoją politykę. Od teraz ma być więcej Made in Poland.
Ciężko znaleźć jakąś pozytywną informację na temat gdańskiej spółki, jaka pojawiłaby się w mediach. Pierwsze cięgi zebrało się po decyzji zarządu o przeprowadzce na Cypr, co było działaniem wyłącznie w celu optymalizacji podatkowej. Fala krytyki, jaka spadła na LPP, oraz wzywanie do bojkotu marek należących do spółki spowodowały, że wycofano się z tego kontrowersyjnego pomysłu. W żadnym wypadku nie oznaczało to końca afer.
Po tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemi w Bangladeszu, wśród ruin odnaleziono metki marek należących do producenta. To spowodowało powszechną krytykę polityki firmy i oskarżenia o wykorzystywanie taniej siły roboczej w krajach Trzeciego Świata. Kontrowersyjna kampania reklamowa z DeeDee, dziewczyną która poszukuje poznanego Wojtka, została szybko wycofana. Podobnie rzecz się miała z ubraniami, które łudząco przypominały mundury hitlerowców.
Marketingowe wpadki LPP przełożyły się na wyniki finansowe
W swoim portfolio LPP ma aż 5 dużych marek odzieżowych. W ubiegłym roku wystartowali z kolejną marką Tallinder, która miała być w założeniu ekskluzywna, a więc skierowana do bardziej wymagających klientów. To miało być przeciwieństwem typowo młodzieżowych marek takich jak Cropp czy House. W założeniu miało dobrze uzupełniać ofertę giganta. Niestety, nowa marka okazała się totalną klapą, której nie pomogła nawet bardzo intensywna kampania reklamowa. W efekcie, po dwóch sezonach Tallinder przestał istnieć, co było bardzo zaskakującym posunięciem. Również urząd skarbowy nie okazał się łaskawy wobec LPP. Kilka dni temu media obiegła informacja, że spółka musi zapłacić niemal 20 milionów złotych zaległych podatków. W wyniku kontroli urzędników ujawniono, że spółka zawyżała koszty uzyskania przychodów, dzięki czemu zapłaciła niższy podatek CIT, niż powinna.
Made in Poland jako nowy początek
Ogłoszone niedawno rekordowo niskie wyniki finansowe LPP spowodowały, że prezes tej spółki zapowiedział duże zmiany. Planowana jest rozbudowa gdańskiej siedziby oraz budowa kolejnego centrum logistycznego, co ma zapoczątkować ekspansje na rynki europejskie. To dobra wiadomość dla osób, które poszukują pracy. Prezes zapowiada spore zapotrzebowanie na pracowników.
Firma twierdzi, że w najbliższym czasie będzie potrzebować 500 informatyków, 470 projektantów, 390 kupców mody i 260 technologów.
Największe z zapowiadanych zmian dotyczą zwiększenie udziałów produkcji ubrań w kraju. Obecnie tylko 3% ubrań jest szyta w Polsce. LPP wskazuje, że głównym powodem tego stanu rzeczy jest niewielka ilość szwalni. Prezes zapowiada pomoc tej branży, która ma polegać na gwarancji ciągłości produkcji oraz program finansowania dostawców. W ten sposób chcą przestać być jedną z wielu anonimowych firm szyjących w Azji, a zamierzają być postrzegani jako firma typowo polska, która generuje miejsca pracy również nad Wisłą. Według zapowiedzi władz, aż 50% kolekcji wszystkich marek ma być produkowane w Polsce.
Chcesz zarobić? Załóż szwalnię!
Decyzja władz gdańskiego potentata odzieżowego zdaje się podyktowana w dużej mierze modnym ostatnio patriotyzmem gospodarczym. Znaczne zwiększenie udziału produkcji w kraju ma na celu ocieplenie wizerunku spółki, tak bardzo nadszarpniętego w ostatnich latach. Z drugiej strony te inwestycje, zdaniem zarządu, mają przygotować LPP do ekspansji na rynki europejskie. Czy doczekamy się czasów, kiedy nasze marki zdobędą uznanie na zachodzie? Do również dobry sygnał dla osób, które chcą założyć własny biznes. Zakładajcie szwalnie!