O cenach regulowanych zrobiło się głośno w Polsce kilka dni temu – za sprawą Kazimierza Smolińskiego z Prawa i Sprawiedliwości. Teraz jednak niespodziewanie temat powrócił, ale za sprawą… Viktora Orbana. Jak się okazuje, ceny regulowane zaczną obowiązywać na Węgrzech. Czyżby temat cen regulowanych w Polsce pojawił się nieprzypadkowo?
Ceny regulowane na Węgrzech. Limit cen na niektóre produkty
Nie tylko Polska szuka sposobu na poradzenie sobie z wysoką inflacją. Węgry zdecydowały się na radykalny krok. Jak poinformował Viktor Orban w środowym nagraniu na Facebooku (które pojawiło się po posiedzeniu rządu), zdecydowano, że zostaną wprowadzone ceny regulowane na Węgrzech.
Limit cen ma dotyczyć tylko części produktów – tych najbardziej podstawowych. Jak zapowiedział węgierski premier, chodzi o mąkę pszenną, mleko krowie o 2,8-procentowej zawartości tłuszczu, cukier, olej słonecznikowy, udziec wieprzowy i piersi kurze. To, co jednak warto zaznaczyć, to fakt, że węgierscy rządzący nie ustalili limitu w oparciu o własne wyliczenia (ustalając wprost cenę, której dany produkt nie może przekroczyć), ale odnieśli się do wcześniejszych cen w sklepach. Od 1 lutego wymienione wyżej produkty nie będą mogły osiągnąć wyższej ceny niż ta, którą miały 15 października. Ceny regulowane na Węgrzech mają obowiązywać w każdym sklepie.
Już wcześniej limit cen nałożono również na paliwa – benzynę 95-oktanową oraz zwykły olej opałowy. W obu przypadkach cena za litr nie może przekraczać 480 forintów (6,05 zł) za litr. Oprócz tego państwo dofinansowuje rachunki za media.
Ceny regulowane na Węgrzech – czy temat limitu cen pojawił się w Polsce nieprzypadkowo?
Nie jest tajemnicą, że polscy rządzący bardzo lubią inspirować się węgierskimi rozwiązaniami – właściwie w każdej kwestii. Nasi politycy przenieśli na polski grunt nawet niektóre rozwiązania z polityki mieszkaniowej i… umieścili je w swoim sztandarowym programie, czyli Polskim Ładzie. Mowa m.in. o preferencyjnych kredytach hipotecznych i dofinansowaniu do spłaty kredytu w zależności od liczby posiadanych dzieci.
Inspiracji jest oczywiście znacznie więcej – także jeśli chodzi o media czy władzę sądowniczą. Pytanie brzmi jednak – czy jest możliwe, że temat cen regulowanych w Polsce pojawił się nieprzypadkowo, a polscy rządzący dyskutowali o takim rozwiązaniu ze swoimi węgierskimi odpowiednikami? Warto dodatkowo przypomnieć wypowiedź wiceministra Budy, który wprawdzie stwierdził, że wprowadzenie cen regulowanych w Polsce byłoby trudne, ale jednocześnie nie wykluczył całkowicie tego rozwiązania. Wskazywał raczej pewne trudności – w tym na przykład wyodrębnienie produktów, które miałyby podlegać regulacji. Teraz wystarczy z kolei, by rząd po prostu – może z lekkimi modyfikacjami – skopiował węgierską listę.
Pytanie brzmi zatem, czy i tym razem polscy politycy będą chcieli skopiować pomysł swoich węgierskich kolegów – i ewentualnie dopasować go do polskich warunków. Teoretycznie premier Morawiecki zapowiedział wprawdzie zerowy VAT na żywność, jednak ostatecznie ceny wcale nie muszą spaść. Nie wiadomo, czy w takim momencie polski rząd nie zdecydowałby się na regulację cen.