Alkoholika można się pozbyć ze spółdzielni. Tak orzekł Sąd Apelacyjny w Krakowie, wskazując, że sama choroba nie powinna skutkować przymusową licytacją mieszkania, ale już świadomość jej szkodliwości „na zewnątrz” i niepodejmowanie żadnych kroków ku poprawie swojej sytuacji – jak najbardziej.
Można pozbyć się alkoholika ze spółdzielni
Sąd Apelacyjny w Krakowie, wyrokiem z dnia z 17 listopada 2021 r. (sygn. akt I ACa 720/20), orzekł, że alkoholika można pozbyć się ze spółdzielni, przymusowo licytując jego mieszkanie. Takie uprawnienie daje art. 17[10] ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przepis ten stanowi, że można wobec członka spółdzielni analogicznie zastosować art. 16 ustawy o własności lokali, który uprawnia do żądania w trybie procesu licytacji lokalu w przypadku, gdy:
- występują długotrwałe zaległości z zapłatą opłat wynikających ze statutu, a związanych z m.in. eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości
- ma miejsce rażące lub uporczywe wykraczanie osoby korzystającej z lokalu przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu
- osoba dopuszcza się niewłaściwego zachowania czyniącego korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym
Z żądaniem przymusowej sprzedaży występuje zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej.
Przedmiotowy spór odnosił się do członka spółdzielni, na którego wielokrotnie wpływały skargi. Inni mieszkańcy bloku wielokrotnie zwracali uwagę na to, że mężczyzna zachowywał się niewłaściwie. Nierzadko zakłócał ciszę nocną, groził sąsiadom, był ogólnie agresywny, a także wyrażał się wulgarnie.
Mężczyzna miał dwa psy, które ujadały i biegały po osiedlu bez smyczy. Nieraz groził wysadzeniem bloku, a całokształt powodował, że dzieci sąsiadów bały się same poruszać po osiedlu. Po bezskutecznych próbach załatwienia sprawy wszystkimi innymi metodami, zdecydowano się na skierowanie sprawy na drogę sądową.
Co uznał sąd?
Pozwany tłumaczył, że po śmierci swojej matki załamał się, a agresywny nie był, bo jest z wykształcenia nauczycielem muzyki. Psy są ponadto zadbane, a często pojawiający się goście, to bezdomni, którym litościwie pomaga.
Ponadto zaprzeczył zarzutom, jakoby groził wysadzeniem budynku, zdementował informacje dotyczące częstych wizyt pracowników spółdzielni, a także stwierdził, że w pozwie nie wskazano, by jego zachowania godziły w dobro ogółu mieszkańców. W końcu stwierdził, że skoro jest alkoholikiem, to jest chory – a więc z tego powodu nie można pozbawić go domu.
Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał rację powodom i nie podzielił argumentacji mężczyzny. Nakazał sprzedaż lokalu w drodze licytacji (spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu). Pozwany zaskarżył orzeczenie, wskazując na szereg uchybień formalnych, a także merytorycznych. Apelacja została jednak przez Sąd Apelacyjny w Krakowie uznana za bezzasadną.
Sąd drugoinstancyjny stwierdził m.in., że zachowania mężczyzny nie wynikają z samego alkoholizmu. Są konsekwencją tego, że
mając świadomość choroby i braku kontroli spożywania alkoholu i swych działań pod jego wpływem, [pozwany – red.] nadal powtarza negatywne zachowania. Sytuacja taka trwa od 2012 r. przy czym negatywne zachowania pozwanego nasiliły się po 2017 r. Jeśli zważyć, że pozwanego nie zmobilizowały do poprawnego zachowania takie okoliczności jak otrzymanie pozwu w niniejszej sprawie oraz wydanie wyroku uwzględniającego powództwo przez Sąd Okręgowy, to trudno przypuszczać, aby w dalszej perspektywie pozwany zmienił swoje zachowanie.
Zatruwanie życia sąsiadom może więc skutkować przymuszeniem do sprzedaży lokalu. Bardzo istotna jest ostatnia kwestia: alkoholizm to choroba, ale brak jakichkolwiek prób walki z nią, niejako dyskwalifikuje możliwość powoływania się na uzależnienie, by złagodzić konsekwencje swoich nagannych zachowań.