Tragedia, jaka miała miejsce kilka dni temu we włoskim Rimini, wstrząsnęła opinią publiczną. Głosy oburzenia słychać nie tylko we Włoszech, ale, co zrozumiałe, również w Polsce. Sprawą zainteresował się również polski wymiar sprawiedliwości. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w tej sprawie, a grupę prokuratorów wysłano do Rimini, by na miejscu prowadzili czynności. Pytanie brzmi – po co?
Pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo trzeba od samego początku pamiętać, że w zdecydowanej większości państw świata obowiązuje zasada terytorialności. To oznacza, że każdy kraj pilnuje porządku u siebie, a co za tym idzie, prawo danego kraju obowiązuje tylko i wyłącznie na jego ziemi. Nie można wymagać tego, aby sprawa przestępstwa popełnionego na przykład w Portugalii była prowadzona przez prokuraturę rumuńską, a o winie orzekał sąd norweski według prawa angielskiego. Za przestępstwo odpowiada się w kraju, gdzie zostało popełnione. Chociażby dlatego do Holandii jeździ tylu turystów.
Przestępstwo popełnione za granicą
Od każdej zasady istnieją jednak wyjątki, a właśnie taki wyjątek sprawia, że nasi śledczy właśnie pakują walizki na wyjazd do Włoch. Polski kodeks karny w artykule 110 przewiduje możliwość prowadzenia postępowania w sprawie o przestępstwo popełnione za granicą. Kolejne przepisy stawiają szereg warunków, jakie muszą zostać spełnione, aby sprawca mógł odpowiadać w kraju.
Art. 110.
§ 1. Ustawę karną polską stosuje się do cudzoziemca, który popełnił za granicą czyn zabroniony skierowany przeciwko interesom Rzeczypospolitej Polskiej, obywatela polskiego, polskiej osoby prawnej lub polskiej jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej oraz do cudzoziemca, który popełnił za granicą przestępstwo o charakterze terrorystycznym.
No dobrze – prokuratorzy wszczęli śledztwo na podstawie obowiązujących przepisów. Równoległe postępowanie w sprawie, co oczywiste, prowadzą lokalne organy włoskiego wymiaru sprawiedliwości. W kraju zapada decyzja o wysłaniu polskich śledczych do pracy we włoskim kurorcie. Co mogą robić polscy prokuratorzy we Włoszech? Odpowiedź jest krótka. Nic.
Co może polski prokurator we Włoszech?
Pomijam fakt, że prokurator Jan Kowalski, podczas pobytu w Italii jest po prostu Janem Kowalskim. Na miejscu będą mogli jedynie przyglądać się pracy włoskich prokuratorów i ewentualnie prosić o kopie uzyskanych w toku śledztwa dokumentów. Być może zezwoli im się na udział w czynnościach tamtejszych organów, ale nic więcej nie mogą zrobić. Nie będą mogli nikogo przesłuchać ani tym bardziej nikomu postawić żadnych zarzutów czy zakuć w kajdanki i sprowadzić siłą do kraju. Całe śledztwo, jakie polska prokuratura prowadzi w tej sprawie, opiera się tylko i wyłącznie na zasadzie zaufania do pracy ich włoskich kolegów po fachu. Bardzo wątpię również w to, żeby przeprowadzono ekstradycję sprawców do Polski, skoro karę najprawdopodobniej będą odbywać w Italii.
Dlatego zapowiedzi polskich polityków, w tym również przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości o tym, że „Polska nie zostawi tej sprawy Włochom” należy traktować jedynie w kategoriach zbijania kapitału politycznego wśród swoich wyborców. W sensie prawnym, równie dobrze mogliby zapowiadać próby skazania Yeti przed Sądem Rejonowym w Pcimiu.