No to licytacja na obietnice wyborcze zaczęła się na dobre. Tak, dobrze widzicie, zaczęła się w marcu. Oto na pół roku przed wyborami Donald Tusk zapowiada babciowe. Chodzi o świadczenie, które ma trafiać do rąk młodych mam decydujących się na powrót do pracy po urlopie macierzyńskim. Rozdawnictwo w stylu PiS? Nie do końca. Wyjaśnię dlaczego.
Tusk zapowiada babciowe
To naturalne, że część z was po usłyszeniu „1500+” (bo tyle złotych miesięcznie ma wynosić świadczenie) od razu pomyśli sobie: Tusk próbuje przelicytować Kaczyńskiego w wyścigu na nieodpowiedzialność. Wszak wydatki naszego państwa są już rozbuchane do granic możliwości, PiS ciągnie kasę z funduszy np. dla niepełnosprawnych po to, by pokrywać swoje kolejne obietnice, a inflacja – również z powodu kolejnych dodatków typu węglowe i energetyczne – jakoś nie chce wbrew życzeniom prezesa NBP spaść. I tu nagle wchodzi kampania wyborcza i seria obietnic. Oj kosztowne to będzie pół roku, przynajmniej w sferze deklaratywnej (bo kto wie kto będzie rządził i co zrobi po wyborach). Podejdźmy jednak do dzisiejszej propozycji Tuska na chłodno.
Podczas gdy trwa dyskusja o tym czy będzie waloryzacja 500 plus i czy PiS wygra wybory podwyższając świadczenie do 1000 złotych, ten okropny Tusk wyskakuje ze swoją autorską propozycją. Różni się ona od sztandarowego programu PiS jedną, niezwykle istotną rzeczą. „Babciowe” ma otrzymać młoda mama po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, ale tylko jeśli zdecyduje się wrócić do pracy. Wtedy miałaby prawo do otrzymywania 1500 złotych miesięcznie do momentu ukończenia przez dziecko wieku 3 lat. Do tego czasu opiekowałaby się nim na przykład babcia (lub rzecz jasna ktoś inny). Pieniądze mogłyby zostać przeznaczone na dowolny cel (w tym złobek), również na finansowe wsparcie członka rodziny opiekującego się dzieckiem (kto by nie wygrał wyborów, wielu emerytów wciąż będzie w trudnej sytuacji finansowej).
Ileż to jest lepsze od jednej listy, bardzo dobry ruch @donaldtusk.
"Ludziom powinno się dobrze powodzić, bo pracują. Nie może być tak, że ktoś, kto ciężko pracuje, nie ma z tego żadnej premii". pic.twitter.com/EIh9vSpEMC
— Adam Traczyk (@A_Traczyk) March 23, 2023
Mieszany postulat
A zatem Donald Tusk chce rozdawać pieniądze, ale warunkowo. Idziesz do pracy – dostajesz świadczenie. Nie idziesz – możesz zapomnieć o kasie. Tymczasem na powrocie do pracy lepiej finansowo wychodzi i rodzina, i państwo. A do tego dochodzi społeczny aspekt: młoda kobieta aktywna zawodowo może kontynuować swój osobisty rozwój, a nie zasiedzieć się jako gospodyni domowa na długie lata. Mamy więc postulat, który jest mixem liberalno-socjalnym. I chyba pokazuje, w jaką stronę będzie budowany program Platformy Obywatelskiej w tej kampanii. Z jednej strony nieunikniona licytacja z PiS na obietnice, z drugiej – ukazanie tych obietnic jako bardziej racjonalnych niż pisowskie rozdawanie na ślepo. Czy to zagra? Nie wiadomo. Ale widać, że mamy do czynienia z interesującym ruchem, który może skierować dyskusję na nowe tory. A chyba wszyscy zmęczeni jesteśmy ciągłym wrzucaniem zdjęć polityków z Putinem, straszeniem robalami czy histerii wokół Jana Pawła II. Może wróćmy do rozmów o gospodarce i polityce społecznej? Kampania wyborcza to dobra okazja do tego.