Od lat wiele państw stara się walczyć z nałogiem papierosowym swoich obywateli. I nic dziwnego – choroby, wywołane przez palenie papierosów, obciążają budżety państw. Przykładem dla krajów, które chcą znacząco obniżyć odsetek palaczy, może być Szwecja. Jak się okazuje, po papierosy sięga tam tylko 5,6 proc. społeczeństwa – a w ostatnich 15 latach liczba palaczy spadła w tym kraju aż o 60 proc.
Szwecja pokazuje, jak skutecznie walczyć z papierosami
Z raportu WHO „European Tobacco Use” wynika, że w całej Europie papierosy pali nawet 209 mln osób – czyli ok. 29 proc. wszystkich mieszkańców. Unijne statystyki są tylko niewiele lepsze; odsetek ten wynosi 23 proc. Teoretycznie państwa czerpią pewne zyski z papierosowego nałogu; mowa oczywiście o akcyzie. Z drugiej jednak strony palacze zapadają często na choroby, których bezpośrednią przyczyną jest właśnie palenie papierosów. A to już oznacza dla państw spore wydatki na ich leczenie.
Jak z kolei sytuacja przedstawia się w Polsce? Z najnowszego raportu PAN wynika, że odsetek palaczy wzrósł niemal do 29 proc., czyli jest wyższy niż w UE. Z badania wynika również, że do codziennego palenia papierosów przyznaje się 30,8 proc. mężczyzn i tylko nieco mniej kobiet (27,1 proc.). Wyniki nie napawają optymizmem również ze względu na wcześniejsze badania, m.in. Eurobarometru, ponieważ wtedy odsetek palaczy szacowano na 26 proc. Tym samym wszystko wskazuje na to, że grono uzależnionych sukcesywnie się powiększa. PAN szacuje też, że roczne koszty palenia wynoszą w Polsce nawet… 57 mld dolarów, przy czym 7 mld to same koszty leczenia uzależnionych. Naukowcy z PAN apelują w związku z tym do rządu, by jeszcze mocniej podniósł akcyzę na papierosy.
Co jednak zrobiono do tej pory, by ograniczyć liczbę palaczy w Europie i na świecie? Teoretycznie w 2003 r. sporządzono Ramową Konwencję WHO o Ograniczeniu Użycia Tytoniu (FCTC), czyli pierwszy na świecie międzynarodowy traktat dotyczący zdrowia publicznego. Wszedł on w życie dwa lata później, a ostatecznie ratyfikowało go aż 175 państw. Kraje, które podpisały konwencję, zobowiązały się do opracowania własnych planów pomocowych dla użytkowników tytoniu. W praktyce jednak tylko niewielka część państw wdrożyła takie plany plany – a ich skuteczność jest co najmniej wątpliwa, biorąc pod uwagę odsetek palaczy chociażby w samej tylko Europie.
W kontekście walki z papierosami wątpliwy jest w tym momencie również autorytet samego WHO. Szansa, by organizacja mogła skutecznie pełnić funkcję lidera w zwalczaniu nałogu, wytyczającego nowe kierunki działań, jest niewielka. Z jednej strony mija już 20 lat, odkąd powstała FCTC, a konwencja nie okazała się pod żadnym względem przełomowa. Z drugiej – reputacja WHO została jeszcze mocniej nadszarpnięta w trakcie pandemii koronawirusa, kiedy to organizacja często zmieniała swoje rekomendacje co do walki z wirusem (co można usprawiedliwić, ale częściowo). Dodatkowo warto też wspomnieć, że FCTC wskazuje na potrzebę stosowania strategii harm reduction (czyli redukcji szkód – w jej ramach palacze, którzy nie są w stanie całkowicie rzucić nałogu, mogą spróbować dostarczać sobie nikotyny z innego, legalnego źródła, bez narażania się na dym papierosowy). Tymczasem na rynku są dostępne produkty, które wpisują się w tę strategię (choćby podgrzewacze tytoniu), ale WHO całkowicie ignoruje ich istnienie.
Co zatem mogą zrobić państwa, które chcą skuteczniej walczyć z nałogiem swoich obywateli? Mogą na przykład zainspirować się działaniami Szwecji. Jak wynika z raportu „Szwedzkie doświadczenie: mapa drogowa dla społeczeństwa wolnego od dymu papierosowego” obecnie w tym kraju po papierosy sięga jedynie 5,6 proc. społeczeństwa. Dodatkowo szacuje się, że już w tym roku Szwecja osiągnie status „społeczeństwa wolnego od dymu papierosowego” – zgodnie z wytycznymi WHO taki status przyznawany jest w sytuacji, gdy odsetek palaczy nie przekracza 5 proc.
Warto jednak podkreślić, że Szwecja osiągnęła sukces obierając własną drogę, jeśli chodzi o walkę z papierosami.
W jaki sposób Szwecji udało się gwałtownie zmniejszyć liczbę palaczy?
Po pierwsze, duży wpływ na spadek liczby palących w Szwecji miał… amerykański raport – „Palenie a zdrowie: Raport Komitetu Doradczego dla Naczelnego Lekarza USA” z 1964 r. W raporcie zawarto dane, które mogły szokować – np. z przeprowadzonych badań wynikało, że w przypadku palaczy wzrost śmiertelności jest nawet o 70 proc. wyższy, niż w przypadku osób niepalących. Jakby tego było mało, w raporcie znalazła się też informacja o tym, że przeciętni palacze są nawet 10-krotnie bardziej narażeni na zachorowanie na raka płuc niż osoby, które nie palą. Teoretycznie raport znalazł się na czołówkach gazet wielu państw na świecie, jednak w przypadku Szwecji ogromny wpływ wywarła… telewizja. W krajowym programie, w godzinach najwyższej oglądalności, wyemitowano program, który dokładnie omawiał raport. Z tego względu raport miał o wiele większy wpływ na społeczeństwo szwedzkie, niż na inne – moc telewizji w tym kontekście była nie do przecenienia.
Największy wpływ na wygaszenie papierosów w Szwecji miała jednak strategia harm reduction, czyli redukcji szkód, którą Szwecja stosuje w praktyce, a którą WHO praktycznie ignoruje. W tym konkretnym przypadku papierosy w dużej mierze zastąpił Szwedom tzw. snus, czyli bezdymny tytoń.. Wynika to głównie z uwarunkowań historycznych i kulturowych. Dla Szwedów snus jest jak szynka parmeńska dla Włochów. To produkt lokalny, z blisko 200-letnią tradycja. W innych krajach papierosy wygaszają inne alternatywy z nikotyną bez dymu: w Wielkiej Brytanii wygrały e-papierosy, a w Japonii – IQOS-y, czyli podgrzewacze tytoniu. Alternatywy zastępują palaczom papierosy i zmniejszają ciężar zdrowotny w społeczeństwie. Szkoda, że WHO tego nie dostrzega i zamiast walczyć z paleniem papierosów – walczy dziś z alternatywami do papierosów. Wbrew samej sobie i wbrew FCTC.
Snus tym samym – jako mniej szkodliwa alternatywa dla papierosów, głównie ze względu na fakt, że jest bezdymny – w ogromnej mierze przyczynił się do sukcesu Szwecji, jeśli chodzi o znaczące ograniczenie liczby palaczy. Z raportu Szwedzkiej Komisji ds. Snusu wynika zresztą, że jeśli inne państwa UE przyjęłyby podobną strategię co Szwecja (czyli gdyby obywatele zaczęli sięgać po tytoń bezdymny zamiast papierosów), to przed przedwczesną śmiercią można byłoby uratować nawet 355 tys. palaczy – i to tylko w samej UE.
Być może zatem państwa UE faktycznie powinny położyć większy nacisk na strategię redukcji szkód; taka taktyka wydaje się mniej inwazyjna, a dodatkowo szansa na to, że palacz sięgnie po alternatywny produkt z nikotyną (ale wolny od dymu papierosowego) jest większa, niż to że z miejsca porzuci nałóg. Nie ma też sensu oglądać się w tej sprawie na WHO – przez 75 lat istnienia organizacji oraz 20 lat istnienia konwencji WHO nie podjęło żadnych szerzej zakrojonych działań mających na celu skuteczniejszą walkę z papierosami. Państwa muszą zatem liczyć same na siebie – i wzorować się na krajach, którym udało się samodzielnie zmniejszyć liczbę palaczy.