Nasza polityczna kasta wciąż zachowuje się tak, jakby komuna upadła dopiero wczoraj. Dobrym przykładem jest zapowiadana lustracja w administracji, która ma objąć nawet 500 tys. osób i skończyć się masowymi zwolnieniami. Drodzy politycy, mieliście na to 30 lat. Dzisiaj wasze stare waśnie już nikogo normalnego nie obchodzą.
Wielka lustracja w administracji po ponad 30 latach od upadku komuny to jakiś mało śmieszny żart
Od transformacji ustrojowej upłynęły już przeszło trzy dekady. Myślałby kto, że Polska wreszcie skupi się na swojej przyszłości, zamiast rozpamiętywać w nieskończoność dawno nieaktualne spory. W końcu za wschodem łeb znowu podniosło zagrożenie w postaci rosyjskiego imperializmu, nasza gospodarka przeżywa wstrząs inflacyjny, a społeczeństwo i tak jest skrajnie spolaryzowane. Niestety, nasz kraj od zawsze miał problem z podejmowaniem racjonalnych decyzji w kwestiach historycznych. Żywym dowodem na tak postawioną tezę jest nowa wielka lustracja w administracji zapowiedziana przez Antoniego Macierewicza.
Na szczęście teraz właśnie jest już przygotowana ustawa lustracyjna, która obejmie całą administrację. Mamy nadzieję, że dzięki temu będziemy mieli gwarancję całkowitego bezpieczeństwa i środowiska agenturalne nie będą mogły wpływać na bezpieczeństwo Polski.
W taki sposób były minister obrony zachwalał swój pomysł na antenie Telewizji Republika. Cała administracja to w Polsce ponad 430 tysięcy ludzi. Lustrowanie ich wszystkich byłoby wyzwaniem dość karkołomnym, wymagającym czasu, zasobów i dużych nakładów pracy. Trudno byłoby oczywiście oczekiwać objęcia lustracją urzędników, którzy w czasach Polski Ludowej mogliby donosić co najwyżej przedszkolance na kolegów.
Założenie jest więc takie, że lustracja w administracji obejmie osoby, które rodziły się przed 1 sierpnia 1972 r. Realnie mowa raczej o ok. 40 tys. pracowników służby cywilnej i urzędników państwowych. Jak podaje Business Insider, osoby te będą musiały złożyć oświadczenie lustracyjne. Jeśli się okaże, że przed 1990 r. współpracowały z organami bezpieczeństwa, to automatycznie straci pracę. Oznacza to więc czystki w administracji na skalę dotąd niespotykaną. Wydaje się bowiem, że definicja „organów bezpieczeństwa” będzie niezwykle szeroka. Mowa nawet o współpracy z służbą więzienną.
Jak się łatwo domyślić, przygotowywany projekt ustawy zakłada automatyzm i brak jakiejkolwiek procedury odwoławczej. Nic więc dziwnego, że pomysł oprotestował już Rzecznik Praw Obywatelskich. Odrzuciła ją także sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych, już po powrocie projektu z Senatu.
Dlaczego niby spory z okresów PRL miałyby cokolwiek obchodzić urodzonych już w wolnej Polsce?
Rozważania na ten temat można by właściwie skończyć na stwierdzeniu, że uzasadnianie czystki administracji „bezpieczeństwem narodowym” i wojną w Ukrainie to jakiś mało śmieszny żart. Sprawa jest jednak o wiele bardziej poważna i dotyczy spraw pryncypialnych. Lustracja w administracji w tym momencie sprawia wrażenie utraty kontaktu z rzeczywistością przez pomysłodawców projektu i osoby, które za nim głosowały.
Jestem przedstawicielem chyba ostatniego pokolenia, które urodziło się w PRL. Komunę znam jedynie z opowieści rodziców i dziadków. Sam pamiętać jej nie jestem już w stanie. Takich osób jak ja jest w naszym społeczeństwie z roku na rok coraz więcej. Wydaje się więc zasadnym zadać pytanie: dlaczego niby dawne spory miałyby cokolwiek obchodzić dzisiejszych Polaków? Nie ma już PZPR, nie ma już nawet SLD. Wbrew temu, co próbuje wbijać nam do głowy siermiężna rządowa propaganda, także Platforma Obywatelska ma solidarnościowy rodowód.
Polskę „lustrowano”, zwykle z opłakanym skutkiem, przez cały ten czas. Nawet przestępstwo zabójstwa zgodnie z obowiązującym prawem przedawnia się po 30 latach. Donoszenie, nie wspominając nawet o samym daniu się zwerbować, w żadnym wypadku nie jest aż tak poważną zbrodnią, by traktować ją jeszcze surowiej.
Trudno także mówić o jakimś przywracaniu sprawiedliwości po latach. Zaniedbań z pierwszych lat transformacji nie da się już nadrobić, bo czasu po prostu się nie cofnie. Kto miał zrobić karierę, ten już ją zrobił i mógł już dawno przejść na emeryturę. Zresztą, stosunek Polaków do transformacji najlepiej oddaje wygrana SLD w wyborach z 1993 i 2001 r. Nie wspominając nawet o tym, że Prawo i Sprawiedliwość też ma w swoich szeregach osoby z komunistyczną przeszłością.
Drodzy rzekomo postsolidarnościowi politycy, mieliście przeszło 30 lat na bawienie się w tropienie donosicieli za państwowe pieniądze. Skoro wam najwyraźniej nie wyszło wtedy, to teraz już nie ma sensu się w to bawić. Dajcie już nam wszystkim święty spokój.