Wszystko wskazuje na to, że tym razem nie jest to ani dysfunkcja systemu, ani efekt działania w złej woli któregoś z urzędników. Otóż okazuje się, że każdy lekarz może sprawdzić czym się leczymy. Wystarczy, że będzie znał nasz numer PESEL. Naczelna Izba Lekarska uważa, że to niepojęte, a minister cyfryzacji wyjaśnia, że… tak ma być.
Każdy lekarz może sprawdzić, czym się leczymy
Zamieszanie z elektronicznymi receptami trwa od kilku tygodni. Zaczęło się od problemów z przepisaniem leków z tramadolem. To po nagłośnieniu tej sprawy przez jednego z lekarzy minister zdrowia ujawnił jakie medykamenty on sam sobie przepisał. Adam Niedzielski to zachowanie przypłacił posadą, ale – jak się okazuje – również bez niego pojawiają się zadziwiające nowe „funkcjonalności” zmienianego na bieżąco systemu przepisywania leków. Sprawę opisały wczoraj Fakty TVN.
Otóż okazuje się, że za pośrednictwem strony gabinet.gov.pl każdy lekarz może sprawdzić dane każdego pacjenta, o ile dysponuje jego numerem PESEL. Sprawdzający może nie mieć żadnego kontaktu z daną osobą, wystarczy że zaznaczy pole mówiące o zgodzie pacjenta bądź o sytuacji związanej z ratowaniem życia. Po zrobieniu tego każdy lekarz może sprawdzić jego adres zamieszkania, a także leki jakie były mu w ostatnim czasie przepisywane. A z tego już bardzo prosta droga do tego, by ustalić na jaką chorobę cierpi dana osoba.
Na opisaną historię szybko zareagowała Naczelna Izba Lekarska. – Po uzyskaniu od dziennikarzy TVN informacji o możliwości podglądu leków stosowanych przez dowolnego pacjenta tylko na podstawie jego PESEL, prezes izby powiadomił o tym fakcie Ministrów odpowiedzialnych za E-Zdrowie – pisze na Twitterze NIL. I dodaje, że te dane powinny być dostępne tylko dla lekarza, który leczy danego pacjenta, a pacjent musi wiedzieć, kiedy i przez kogo są sprawdzane. „To podstawa bezpieczeństwa i wzajemnego zaufania”, zaznacza izba.
Po uzyskaniu od dziennikarzy TVN informacji o możliwości podglądu leków stosowanych przez dowolnego pacjenta tylko na podstawie jego PESEL, Prezes @NaczelnaL powiadomił o tym fakcie Ministrów odpowiedzialnych za E-Zdrowie. Te dane powinny być dostępne tylko dla lekarza, który… https://t.co/uQsniDPviK
— Naczelna Izba Lekarska (@NaczelnaL) August 21, 2023
Do sprawy szybko odniósł się Janusz Cieszyński, minister cyfryzacji, ale też swego czasu wiceminister zdrowia, odpowiedzialny właśnie za zdigitalizowanie systemu wystawiania recept. – Dostęp do systemu wymaga logowania danymi lekarza. To zabezpieczenie też nie jest idealne, ale z pewnością lepsze, niż czasy kiedy takie dane były w papierze albo np. w systemie szpitalnym/przychodnianym, nad których działaniem nie było realnej kontroli – zaznacza minister. Dodaje, że każde takie działanie jest w systemie rejestrowane, co oznacza że bardzo łatwo ustalić kto grzebał w naszych danych. Jeśli robił to bezprawnie i bez uzasadnionej przyczyny, to możliwość złapania sprawcy ma być w ten sposób znacznie łatwiejsza niż gdyby do takiego grzebania dochodziło poprzez wgląd w papierową dokumentację medyczną. Minister pisze też o zaufaniu, jakim powinni być obdarzani medycy i podkreśla, że funkcja została wprowadzona na wypadek sytuacji zagrożenia życia pacjentów.
Co z czarnymi owcami? Jedną był minister
Problem w tym, że przez długi czas możemy nie wiedzieć, że ktoś nam w ten profil zajrzał. Takie zalogowanie się do miejsca przechowywania naszych danych faktycznie jest rejestrowane, ale nikt o tym – z oczywistych względów – nie jest na bieżąco informowany. Może więc być tak, że ktoś kto wejdzie w posiadanie naszego PESELu, będzie obracał zebranymi danymi przez dłuższy czas, bez naszej świadomości. W całej sprawie widać, że Naczelna Izba Lekarska ma w sobie mniej naiwności co do działania poszczególnych lekarzy niż rząd. O ile bowiem można zakładać, że takich wglądów w profile będzie niewiele, to jak w każdym środowisku, również wśród medyków znajdą się czarne owce mogące wykorzystać intymne przecież informacje o pacjencie. Wszak daleko nie trzeba szukać – to Adam Niedzielski został wywalony z rządu za podglądanie Polaków. Skoro więc sam minister podglądał te dane, to czy tego samego nie będzie skłonny zrobić lekarz z przysłowiowej Koziej Wólki?