Stare powiedzenie mówi, że wystarczy nie kraść, a państwowa kasa magicznie się zapełni. Rządzący nie kradną, a zatem kasa pęka w szwach. Lekką ręką można więc pieniądze wydawać na obiecane w kampanii programy socjalne. Stare ekonomiczne powiedzenie mówi, że pieniądze do wydania należy najpierw zarobić.
W przypadku państwowych pieniędzy zarobić oznacza, oczywiście co do zasady, ściągnąć z podatków, których wcale nie jest tak mało. Pomysłów na zwiększenie wpływów budżetowych jest co niemiara, a w ich wymyślaniu ścigają się głównie ministrowie Rafalska oraz Morawiecki. To właśnie tej pierwszej zawdzięczamy najnowszy procedowany projekt, który zakłada zniesienie limitu składek ZUS dla najlepiej zarabiających.
Pomimo tego, że nowe prawo obejmie stosunkowo niewielką, bo grupę liczącą około 350 tysięcy obywateli, to projekt jest krytykowany ze wszystkich stron. Konsekwencje jego wprowadzenia mogą się odbić rządzącym o wiele bardziej, niż to przewidują.
Zniesienie limitu składek ZUS to de facto wprowadzenie trzeciego progu podatkowego
Jeśli nowe prawo wejdzie w życie od 1 stycznia 2018 roku, tak jak jest przewidziane w projekcie, to po przekroczeniu dochodu 128 tysięcy złotych brutto rocznie, każda kolejna zarobiona złotówka będzie obłożona podatkiem w wysokości 40%. Szczegółowe wyliczenia przeprowadził portal money.pl. Do takich wniosków prowadzi bowiem analiza tego projektu. Teoretycznie, zniesienie limitu składek ZUS spowoduje, że najlepiej zarabiający będą mogli w przyszłości liczyć na zdecydowanie wyższe emerytury, które przecież będą obliczane na podstawie osiąganych przez nich dochodów. W praktyce rząd nie przedstawił żadnego pomysłu na to, skąd ZUS będzie miał środki na wypłatę tych ogromnych emerytur w przyszłości. W ten sposób zyskano niemal 5 miliardów złotych, które będą wykorzystane, między innymi, do wypłaty wcześniejszych emerytur. Najzwyczajniej w świecie te pieniądze posłużą do realizacji bieżących celów, a o przyszłe emerytury będzie musiała martwić się ekipa, która akurat będzie miała pecha rządzić za kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat.
Pracodawcy podnoszą też bardzo trafny argument, że zniesienie limitu składek ZUS spowoduje podniesienie i tak ogromnych kosztów pracy. To w dużej mierze pracodawcy będą musieli płacić te zwiększone składki ZUS, które w 2018 roku mają być najwyższe w historii. Te 350 tysięcy osób to niewielka grupa, ale są to osoby o kompetencjach niezbędnych dla polskiej gospodarki .
Tłumaczenie, że dotyczy to tylko niewielkiej jak na skalę Polski osób, nie jest przekonujący. Grupa 350 tys. osób, zwłaszcza jeśli doliczyć ich rodziny, to bardzo duża część polskiego społeczeństwa. Poza tym są to w większości osoby o wysokich, bardzo ważnych dla gospodarki kompetencjach. Polski nie stać na dalszy exodus tych osób.
Zmiana wymusi na pracodawcach poszukiwanie oszczędności związanych z zatrudnieniem tych osób. To oznacza rezygnowanie z umów o pracę na rzecz innych form zatrudnienia lub samozatrudnienia. Stąd już tylko o krok od wyjazdu z kraju najlepszych specjalistów, jakich obecnie mamy. Trudno będzie nam konkurować z lepiej rozwiniętymi gospodarki bez ludzi, którzy mają ciągnąć naszą w górę.
Jak ostatnio sprawdzałem, gospodarka nie wzrasta od wypłacania emerytur.